Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

W pogoni za Amy – Kevin Smith na poważnie

W

Kevin Smith jest znany nie tylko z oryginalnego poczucia humoru, ale również z tego, że większość jego filmów to odzwierciedlenie autorskich poglądów na życie religijne, społeczne lub osobiste. Co więcej, sposób, w jaki na ogół daje ujście swoim przemyśleniom, jest, delikatnie mówiąc, kontrowersyjny. Tak było z „Dogmą”, tak było ze ” Sprzedawcami” i tak również jest z filmem „W pogoni za Amy”. Tym razem na warsztat trafiła obszerna część stosunków międzyludzkich, która od dłuższego czasu budzi spory i rozbieżne oceny na całym świecie. Najwyraźniej Kevin Smith nie mógł pozostać bierny i również dorzucił swoje trzy grosze do popularnego tematu homoseksualizmu… i nie tylko.

Punktem wyjściowym dla jego przemyśleń jest, z pozoru prosta, historia miłosna. Jej bohaterami są popularny rysownik komiksów, Holden McNeil (Ben Affleck) oraz trochę mniej znana od niego, Alyssa Jones (Joey Lauren Adams). Po pierwszym spotkaniu wszystko wyglądało normalnie i dawało Holdenowi nadzieję na obiecującą przyszłość. Jednak, na jego nieszczęście, okazało się, że wybranka serca ma odmienną orientację i sama też woli kobiety. Co więcej, rodzący się romans zaczyna niszczyć przyjaźń dwóch mężczyzn, którzy znali się bez mała 20 lat. Nadal uważacie, że ta historia to nic specjalnie oryginalnego? Też tak myślałem, i to niemalże do samego końca… kiedy to nastąpił potężny zwrot i zostałem zszokowany finiszem.

Oczywiście nie mogę Wam zdradzić, jaka była wymowa zakończenia, gdyż jaki byłby wtedy sens oglądania filmu, prawda? To jest coś, co sami musicie poznać. Absolutnie nie gwarantuję Wam, że się nim zachwycicie – równie dobrze możecie się poczuć zniesmaczeni. Sam mam ciągle mieszane uczucia. Niemniej jednak, mogę przypuszczać, że będziecie zaskoczeni.

Tak samo, jak możecie być zaskoczeni aktorstwem. Pierwszy raz zdarzyło mi się, że nie mam większych uwag do nadwornego grajka Kevina Smitha, czyli Bena Afflecka. „W pogoni za Amy” to jedyna produkcja, w której określenie go „aktorem” nie było zdecydowanie na wyrost. Możliwe, że akurat pasowała mu ta rola, możliwe też, że miał dobry dzień – grunt, że wypadł całkiem nieźle. Również Joey Lauren Adams zrobiła świetne wrażenie, co mnie zaskoczyło o tyle, że niewiele o niej wcześniej słyszałem. Grała energicznie, ekspresyjnie i naprawdę przeżywała wraz ze swoją postacią wszystko to, co się działo. Kawał dobrej, aktorskiej roboty. Miłym smaczkiem była również obecność Matta Damona oraz wielu osób znanych z innych produkcji Smitha. Nie mogło też, oczywiście, zabraknąć Jaya (Jason Mewes) i Cichego Boba (w tej roli, jak zwykle, reżyser), którzy zagrali krótki, acz istotny dla rozwoju akcji epizod (moim zdaniem jedną z najlepszych scen w filmie).

W Polsce może być jeden podstawowy problem z odbiorem „W pogoni za Amy” – taki mianowicie, że u nas są zdecydowanie inne realia niż w Ameryce. Tak samo jak inne jest podejście naszego społeczeństwa do sprawy homoseksualizmu. Mnie ten film zdecydowanie zmusił do myślenia, gdyż sam nigdy nie miałem okazji zetknąć się z podobną sytuacją. Trafiło do mnie zastosowane przez Smitha zestawienie konserwatywnych poglądów na temat życia płciowego, ze zdecydowanie bardziej nowoczesnym, reprezentowanym przez postać Alyssy. Wszystko zaś zostało świetnie podsumowane właśnie w jednej z finałowych scen, co sprawiło, że film uważam za warty obejrzenia. Ci, którzy nie lubią oglądać produkcji o podobnej tematyce, może dadzą się skusić nietuzinkowym humorem reżysera, który mimo przedstawiania dość poważnego tematu potrafi nieraz rozśmieszyć swoich widzów.

11.02.2006

Subscribe
Powiadom o
guest

3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Paweł Szymczak
13 lat temu

 Powiem szczerze, że mam chętkę na obejrzenie tego filmu, ale jak na razie nie mogę się zabrać za „Szczury z supermarketu” Nie wiem czemu, ale Smith na poważnie trochę nie przemawia, ale pewnie niedługo się „zmuszę” do obejrzenia tego filmu.

Tiszka
Tiszka
13 lat temu

Hmm… Kevin Smith chyba zaszufladkował się serią o Jay’u i Cichym Bobie – bo „W pogoni za Amy” jakoś uznania nie zdobywa. Nie chodzi chyba nawet o samą tematykę, bo po Brokeback Mountain homoseksualizm stał się wręcz modny w kinie, ale o wykonanie. Jak dla mnie produkcja jest po prostu przeciętna…

KoZa
Reply to  Tiszka
13 lat temu

Ale w „Pogodni za Amy” było w 1997, zaś Brokeback Mountain było w 2005, więc jednak rozstrzał spory, jeśli już przy tym temacie jesteśmy. :]

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze

3
0
Would love your thoughts, please comment.x