Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Van Buren – czyli jak Fallout 3 mógł (i powinien) wyglądać

V

Przeglądając swoje dawne artykuły trafiłem na coś, czym żal byłoby się po tylu latach nie podzielić. Znalazłem… Van Burena. Tak, tak – tego Van Burena, który miał być Falloutem 3 takim, jakiego chcieli fani. Rzut a la izometryczny, klasyczne koncepty graficzne, możliwa w pełni turowa walka… Tak, mogło być pięknie. Przeczytanie tego – siłą rzeczy archiwalnego tekstu – było dla mnie o tyle ciekawym przeżyciem, że teraz już wiem, jak wyglądała faktyczna kontynuacja mojej ukochanej serii. I naprawdę żałuję, że Van Buren został pogrzebany i pożegnany na zawsze.

Pobawiłem się wczesnym buildem niedoszłego F3 przez kilka kwadransów. To zaskakujące, ale wrażenia z gry były naprawdę niezłe! Spodziewałem się czegoś zupełnie niegrywalnego, a okazało się, że owo tech demo nie jest tak straszne, jak je malowali.

Po pierwsze – stabilność. Zaliczyłem tylko jeden wysyp. Niestety, był dość kłopotliwy i miałem problemy z powrotem do Windowsa, więc nie obyło się bez kombinacji kilku klawisz i, ostatecznie, sprzętowego restartu. Całe szczęście, była to jedyna taka niedogodność i później szło już gładko. Zagrałem sobie dwa razy i w sumie teraz mógłbym już pliki wywalić, choć poczekam z tym jeszcze kilka dni.

Pierwsza rzecz, która mnie przywitała, to logo Interplaya. Ech, aż mi się łezka w oku zakręciła, gdy je zobaczyłem. Później całkiem sensowne, choć nieaktywne w większości menu i tworzenie postaci. Tu pierwsza pozytywna zaskoczka – niezłe możliwości kreacji wyglądu. Bardzo przypadły mi do gustu modele z solidnie dobranymi proporcjami. Gdyby owe modele tak uraczyć dobrymi teksturami… Zauważyłem również spore zmiany w systemie umiejętności w stosunku do poprzednich części, ale ocenienie ich przydatności w rzeczywistości było niemożliwe.

Ogólnie rzecz biorąc – zaskoczyła mnie grafika. Właśnie taka mogłaby być w Falloucie 3, jeśli chodzi o klimat. Dobrze udało się ekipie grafików ująć to, co pamiętamy z jedynki i dwójki. Trochę bardziej szczegółowe modele i zaimplementowanie jakichś sensownych tekstur w wysokiej rozdzielczości myślę, że załatwiło by sprawę. Całkiem wygodna obsługa kamery i możliwość jej przybliżenia również były bardzo pozytywnymi elementami tego tech dema. Kolejnym plusem jest wkręcająca muzyka, znana z poprzednich odsłon. Wspomnienia wróciły.

Absolutnie skopanym elementem w Van Burenie jest natomiast walka, ale to akurat wina stanu, w jakim gra została zostawiona przez programistów. Wprowadzenie trybu real-time uważam za dobre rozwiązania, zakładając, że i turowy by się pojawił (a tak miało być). Tak naprawdę nie było jednak czasu, by walkę jakoś szczególnie przetestować – kilka chaotycznych walk na krzyż z przeciwnikami, którzy najwyraźniej zostali obdarzeni tylko najbardziej podstawowymi skryptami AI. Zagrałem dwa razy i łącznie spędziłem na samej rozgrywce około pół godziny, więc pole do popisu było raczej skromne.

Powiem Wam… szkoda, że ten projekt nie wypalił. Jasne, tech-demo to była jedna wielka dziura, na drugiej wielkiej dziurze, poskładane chaotycznie strzępki kodu. Ale naprawdę było widać, że to dziecko tych samych twórców, co jedynka i dwójka. Z perspektywy czasu, jako fan serii, mogę z ręką na sercu powiedzieć, iż żałuję, że tak właśnie nie wyglądał Fallout 3. Z kronikarskiego obowiązku dodam jeszcze, iż Van Buren umarło w roku 2003, wraz rozwiązaniem studia Black Isle. Zaś w roku 2004 prawa do marki należały już do Bethesda Softworks.

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Sassin
Sassin
12 lat temu

Wielka szkoda. Już nie powróci.

KoZa
Reply to  Sassin
12 lat temu

Oj szkoda, szkoda – w szczególności, że ciekawie się zapowiadało. Ale teraz z kolei możemy mieć nadzieję, że Wasteland 2 da radę. :]

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze

2
0
Would love your thoughts, please comment.x