Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Underworld 2 – Powrót pięknej wampirzycy

U

Pisanie o takich filmach, jak „Underworld: Evolution” zawsze wydaje mi się dość kontrowersyjne. Jak ocenić film, który z jednej strony daje bardzo dużo zabawy i przyjemności z oglądania, a z drugiej – jest pełny nielogiczności i nieścisłości, które zwyczajnie rażą? Po seansie byłem bardziej niż zadowolony, że miałem okazję poznać kontynuację przygód Seleny (Kate Beckinsale) i Michaela (Scott Speedman). Jednak po kilku dniach naszły mnie chwile refleksji i zdałem sobie sprawę, że kilka rzeczy do siebie kompletnie nie pasuje. Co w sumie nie ma też większego znaczenia.

Jako się rzekło, film jest kontynuacją produkcji z roku 2003 w reżyserii Lena Wisemana. Selena pomaga Michaelowi w opanowaniu nowych umiejętności związanych z byciem hybrydą i równocześnie prowadzi krucjatę przeciw wampirom, które ją zdradziły. W tym samym czasie budzi się z wiekowego snu Marcus (Tony Curran) – pierwsza istota, która została zarażona wampiryzmem. Jego celem jest odnalezienie brata – Williama (Brian Steele) – który dla odmiany jest ojcem wszystkich wilkołaków. Jak się szybko okazuje – kluczem do wypełnienia tej misji jest nie kto inny, jak właśnie piękna Selena.

Pomysł, według mnie, bardzo przeciętny – w szczególności biorąc pod uwagę fakt, że dwóch braci zapoczątkowało dwie zupełnie różne nacje, które szybko zaczęły ze sobą brutalną wojnę. Całe szczęście, fabuła jest w tym przypadku jedynie pretekstem do dużej ilości widowiskowej akcji. A możecie mi wierzyć, że tej nie brakuje! Ciągle ktoś biega, skacze i strzela. Towarzyszą temu całkiem niezłe wybuchy oraz bardzo ciekawie zaimplementowane zwolnienia czasu (które wyglądają szczególnie efektownie, gdy dotyczą akrobacji wykonywanych przez Selenę). Efekty specjalne stoją niemalże na najwyższym poziomie – mogę mieć jedynie uwagi do kilku nie najlepiej animowanych Lykan na samym początku filmu.

Muszę przyznać, że byłem pozytywnie zaskoczony rolą Kate Beckinsale. Świetnie do niej pasowała – zimna, opanowana wampirzyca. Trochę gorzej wypadł Scott Speedman, który teoretycznie powinien być choć trochę skonsternowany sytuacją, w której się znalazł. Nic jednak z tego – był nie mniej spokojny od Seleny, a wszelkie zawiłości związane ze zmianami w swojej sferze fizycznej opanował w jeden wieczór. Ponadto, kompletnie nie rozumiem, dlaczego reżyser wybrał Tony’ego Currana do roli Marcusa. Aktor najwyraźniej z niego żaden – kwestie wymawiał niezwykle sztucznie, a o mimice chyba w ogóle nie słyszał. Sytuacja jest o tyle zaskakująca, że jest to przecież jedna z kluczowych postaci w filmie.

I tu ocenę pozostawiam już Tobie, drogi Czytelniku. Jeśli chcesz mieć nieskalaną niczym przyjemność oglądania pani Beckinsale w obcisłym lateksie (tudzież trochę mniej atrakcyjnego pana Speedmana, co jest oczywiście skierowane do czytelniczek), to możesz śmiało się wybrać do kina. W przeciwnym wypadku lepiej sobie odpuścić i przejść się na spacer. Radzę mieć też na uwadze fakt, że obejrzenie pierwszej części „Underworld” jest raczej niezbędne, by cieszyć się w pełni kontynuacją.

06.02.2006

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze

0
Would love your thoughts, please comment.x