Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Sucker Punch – konkurs

S

Przyszła pora na obiecany konkurs z filmem „Sucker Punch” w roli głównej! Czytajcie zadanie, kombinujcie, twórzcie, a i najlepiej jeszcze znajomych poinformujcie. :]

Zadanie konkursowe

Oglądając film Zacka Snydera, miałem wrażenie, że jakiś miły święty – ze sporym brzuszkiem i nie mniejszą brodą – sypnął szczodrze kasą pod choinką, dając tym samym dużemu dziecku gigantyczną piaskownicę na własność. Wyobraźcie sobie, że też macie taką finansową piaskownicę – jaki film byście za nią zrealizowali? Zaznaczam, że inwestycja nie musi się zwrócić, a Wy macie pełną dowolność.

Nagrody

I miejsce: „Sucker Punch” na DVD, koszulka z filmowym motywem oraz trzy zestawy post-itów (takie fajne różowe karteczki).

II miejsce: „Sucker Punch” na DVD oraz dwa zestawy post-itów.

III miejsce: „Sucker Punch” na DVD oraz jeden zestaw post-itów.

Wszystkie nagrody ufundował dystrybutor filmu, firma Galapagos.

Regulamin konkursu

1. Konkurs trwa od dziś do 21. września, do godziny 23:59.

2. W konkursie biorą udział wszystkie komentarze, które pojawią się pod tym wpisem przed wymienionym w pkt. 1 terminem i będą na temat.

3. Nagrody zostaną przyznane przeze mnie arbitralnie – biorę przede wszystkim pod uwagę jakość i pomysłowość komentarzy.

4. Wyniki zostaną ogłoszone na blogu w ciągu 10 dni roboczych od daty zakończenia konkursu.

5. Nagrody zostaną wysłane w ciągu 10 dni roboczych od daty ogłoszenia wyników przez firmę Galapagos, dystrybutora filmu „Sucker Punch”.

6. Zastrzegam sobie prawo do modyfikacji regulaminu, gdyby zaistniała taka potrzeba.

Subscribe
Powiadom o
guest

29 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Rafał "Cavool" Kawulak
Rafał "Cavool" Kawulak
13 lat temu

Ja będę wyjątkowo mało pomysłowy – zekranizowałbym „Inne Pieśni” Jacka Dukaja. W postaci serialu wysokobudżetowego (mam tu na myśli jakieś 150-200 mln na odcinek). Wiem, że to mało ambitne, ale dałbym się posiekać za wizualizację wszystkich chorych i niesamowicie nowatorskich wizji, jakie Dukaj przedstawił w swoim dziele – zmianę formy człowieka zależnie od tego w jakim Kerosie akurat się znajduje, pomieszanie steampunku i różnych mitologii, chaos za Żółwią Rzeką, (UWAGA SPOILERY UWAGA SPOILERY UWAGA SPOILERY) czy też transformację Hieronima Berbelka – z typowego handlarza ponownie w Wielkiego Strategosa. 
To co jeszcze bardziej przemawia za taką ekranizacją to trzy motywy epickich bitew przedstawionych w tej książce:
1) Wojna na formy przy dżungli Chaosu i bombardowanie tejże z orbity za pomocą Pyrownika
2) Zmiażdżenie Moskwy przez lądowanie Oronei, latającego miasta.
3) Statki kosmiczne kratistosów (latający gaj Światowita!!!) walczące z Chaosem.
Jeżeli przeczytałeś drogi KoZo „Inne Pieśni” to zapewne doskonale mnie zrozumiesz. Jeżeli nie – cóż, polecam i zachęcam z całego serca aby ten brak w kulturze zapełnić.
P.S
Jeżeli rzeczywiście Dukaja nie czytujesz to rozpisałem się na darmo. 

KoZa
Reply to  Rafał "Cavool" Kawulak
13 lat temu

„Inne pieśni” mam na półce, ale przyznaję, że jeszcze nie czytałem. 
Ale to nie znaczy, że Twoja odpowiedź mi się nie podoba. Uważam, że jest naprawdę dużo dobrej polskiej fantastyki, którą można byłoby (a może i – powinno się) zekranizować. Tylko może lepiej nie u nas. Nie chciałbym zobaczyć „Paradyzji” z Szycem albo „Całej prawdy o planecie Ksi” z Zakościelnym. 

Rafał Kawulak
Rafał Kawulak
Reply to  KoZa
13 lat temu

Bardzo źle, jeżeli nie przeczytałeś Innych Pieśni – to akurat powieść epicka przez „E” tak wielkie, że mogłoby wypełnić cały Układ Warszawski. Albo nawet słoneczny. Role dobry/zły zmieniają się w dziwny sposób, okrutnik okazuje się mieć motyw, a postaci (zarówno te pierwszo jak i drugoplanowe) mimo przepakowania mocą i władzą mają bardzo ludzkie, szare rozterki. Wszystko to opisane tak pięknie zafiksowanym językiem, że głowa mała.

Luna0071
Luna0071
13 lat temu

Każdy ma czasem ochotę uciec do innego świata tak jak Babydoll. Film fantasy…bajka…ale z ciekawą  i oryginalną fabułą. Nie jest to ambitne kino, ale z pewnością z masą efektów specjalnych. Film trochę przypomina grę…

Robert Mastalerek
13 lat temu

Podpisuje się pod komentarzem niżej. Mi również film kojarzył się z grą.
Co do pytania, jaki film bym zrealizował, to również oparłbym się o fabułę pewnej gry, która moim zdaniem mogłaby się sprawdzić w formacie kinowym. Chodzi o GTA (wersja w sumie bez znaczenia).
Mamy bohatera, który pojawia się w mieście po latach. Miastem tym rządzą trzy gangi, które odpowiednio dzielą tereny. Bohater chcąc zyskać reputację wykonuje zadania bossów poszczególnych grup.
Rozwój wydarzeń ujawnia co raz to nowe motywy i przesłanki, dla których główny bohater pojawił się w mieście. Głównym powodem okazuje się zemsta.
Zdobywając stopniowo zaufanie familii, bohater  doprowadza do wojny gangów i tym samym – ostatecznie – do ich unicestwienia.
Całość pewnie byłaby nudna jak flaki z olejem, dlatego należałoby dodać jakiś wątek miłosny,  trochę dramaturgii (np. gangi odkrywają zamiary głównego bohatera i postanawiają się zemścić zabijając najbliższego przyjaciela naszego konspiranta), wiele efektów specjalnych jak wybuchy, pościgi, kradzieże aut, itd. itp.
Myślę, że całkiem sensowny film akcji…

KoZa
Reply to  Robert Mastalerek
13 lat temu

Według mnie, do ekranizacji całkiem nieźle nadawałaby się fabuła GTA IV, która swoją złożonością daleko przekracza to, co mogliśmy oglądać w większości filmów. 
Przy okazji – Robercie, witam na moim blogu, mam nadzieję, że będziesz częściej zaglądał, nie tylko przy okazji konkursów. :]

Chimaira
13 lat temu

A też się dopiszę, co mi tam… Ostatnio mam nawrót Gutenberga. 😉 Pomysły mam dwa,  nie od dzisiaj:
1.
Pierwszy jest czymś, co miałem zrealizować ze znajomą jako film krótkometrażowy, ale rozeszło się po kościach i teraz w pocie czoła (tj.  coś w stylu: nie wyszedłem poza ekran startowy ;P) projektuję w AM gierkę point&click. Sprawa zasadza się na małym zadupiu w Szkocji, Bunessan (z braku funduszy przemianowaliśmy to na Cieszyn ;)), do którego to miasteczka trafia prywatny detektyw poszukujący pewnej młodej panny na tzw. gigancie. Jak to z małymi miasteczkami bywa, sprawy szybko się komplikują i jego śledztwo idzie po wielu grudach. Facetowi lekko (w tzw. starolynchowski sposób) odbija, w tle pojawia się wreszcie wątek pewnego mężczyzny który prawdopodobnie ukrywa „uciekniętą” smarkulę (In the Mouth of Madness anyone? ;)) i pewnego klauna, który zdaje się prześladować głównego bohatera. Tu też się wściekam od lat kilku, ponieważ wymyśliłem, że facet niczym Alicja podczas bezsennych nocy przechodzi przez lustro na 'drugą stronę’ miasta… No i niedługo później powstał Silent Hill, który operuje tym pomysłem (FFFFFUUUUUUU-). Konkluzji nie podaję, ale powiedzmy, że to schizoidalny plot twist w stylu „Dnia Świstaka”. 😉
2. 
Drugi pomysł to właśnie bardziej już ta piaskownica, ponieważ absolutnie wymaga angażu Jacka Nicholsona i Naomi Watts (i na to poszła by duża część budżetu ;)). ;D Nie moja wina – to jeden z tzw. poimprezowych snów, który zresztą po obcięciu z kilku wątków zbeletryzowałem i wisi sobie gdzieś na necie. 😉 Generalnie taki okołoapokaliptyczna jazda bez trzymanki, gdzie sen wymieszany jest z jawą, w pustych mieszkaniach pod deskami kryją się słoiki z niedopałkami papierosów, a Jack Nicholson gra złodzieja informacji na temat tajemniczych „Cosiów” przypominających rękawy samolotowe – spadających z nieba, zaś wszystko dzieje się w niekończącym się Mieście. ;P No i oczywiście boska Naomi Watts w dwóch bliźniaczych rolach femme fatale. Niestety nie mam telefonu do Nicholsona ani Watts, także póki co z kręcenia nici. ;<
W sumie trzeci mi przyszedł do głowy teraz. 
Chciałbym kiedyś nakręcić etiudkę pod tytułem "Regres, czyli Człowiek który miał prącie". O ile pamiętasz o co chodzi. Pozwolę sobie nie przytaczać szczegółów. 😉
A tak ogólnie – chciałbym mieć kupę kasy, ale pewnie spaliłbym ją na angaż dobrych aktorów i zrobił film który idzie emocjami a nie błyskotkami (patrz np. Danny Boyle, Aronofsky). Muzykę zrobiłby Clint Mansell albo (bardziej) John Murphy. Film by na siebie nie zarobił, ale kilka osób o profilu mentalnym podobnym do mojego na pewno uznałoby go za kultowy. 😉

Ignam
Ignam
13 lat temu

Zrobiłabym jeszcze jedno podejście do Ziemiomorza  Ursuli Le Guin. W całości. Żadnych anime, żadnych skrótów. Wyrzucić tamto i od nowa. Po babsku, tym razem. Tylko żadnych Pattisonów i Biberów! Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Raczej „Władca Pierścieni, niż „Harry Potter”. Normalnie bez cudów.
Bo uważam, że to wstyd, że nie ma przyzwoitej ekranizacji.

KoZa
Reply to  Ignam
13 lat temu

O, ten pomysł bardzo mi się podoba.

Aleksander
13 lat temu

Zrealizowałbym niezwykle epicki i raczej niszowy film, a skoro nie musiałoby się to zwrócić, zagrałbym w nim również główną rolę. Historia dotyczyłaby opętanego kota, który zagryza wszystkich dookoła.
 Ponieważ nawet wojsko nie może sobie z nim poradzić, do akcji wkracza niezwyciężony bohater (którego gram ja sam). W kilka minut rozprawiam się z kotem, gdy nagle otwiera się portal do innego świata, z którego zaczyna wylewać się czarna maź. Wydaje się to być mało istotne, ale z biegiem czasu mazi wylewa się coraz więcej i w końcu naukowcy dochodzą do wniosku, że niedługo cały świat utonie. Jedynym ratunkiem jest zatkanie dziury, ale nikt nie chce się tego podjąć, ze względu na duże ryzyko.
Ponieważ byłbym bohaterem, wskoczyłbym do środka i tam rozegrałaby się cała seria pojedynków karate i nie tylko, z których wyszedłbym zwycięsko. Wtedy zobaczyłbym, że maczali w tym palce kosmici, którzy wypchnęli kawałek naszej rzeczywistości i w ten sposób stworzyła się wspomniana wcześniej dziura. Użyłbym więc swoich mocy, aby to zaklajstrować, a na koniec zdetonowałbym ukryty w kieszeni granat i cały wymiar (ten zły) wyleciałby w powietrze, co byłoby niezwykle widowiskowe.

KoZa
Reply to  Aleksander
13 lat temu

Że tak to ujmę – grubo. ;]

KrzyGon
KrzyGon
13 lat temu

Chciałbym
zacząć króciutką dygresją: Sucker Punch jest jednym z tych
filmów, które dostarczają mnóóóóstwo tematów do dyskusji,
gdyż jego fani dostrzegą zalety w postaci artystycznej wizji,
fabuły i aktorek, a antyfani zmieszają z błotem, mówiąc o
dziecinności, tandecie i nieprzemyślanej, bezsensownej akcji 😀
Uwielbiam takie polemiki. I jestem fanem Sucker Punch 😀
 Co
do samego filmu: propozycji mam kilka, a wszystkie dotyczą
ekranizacji gier komputerowych. Nie jestem aż takim fanatykiem, ale
boli mnie fakt, iż w naszym kraju nadal kojarzą się one z zabawą
dla max 18-latków, a potem to „już wstyd trwonić na to czas”.
Może jakiś dobry film na podstawie gry zmieni to postrzeganie?
Okej,
pora przejść do sedna, propozycja pierwsza: Modern Warfare. Wadę
gry w multi przedstawiłeś świetnie, a co do singla, mimo
całej jego przewidywalności i liniowości, uważam iż gra ta
nadaje się do adaptacji wręcz wybornie. Mając odpowiedni budżet,
można dobrać kapitalną obsadę (Matthew Fox jako Soap McTavish,
Sean Connery jako kapitan Price, Hugo Weaving jako Zachajew, Bruce
Willis jako Gaz – tacy ludzie przychodzą mi na myśl jeśli chodzi o
pierwsze skojarzenie co do ról) i wybuchy przy których Michael Bay
może się schować. W sumie powierzyłbym mu reżyserię, bo
scenariusz ma już gotowy, nic więcej nie zepsuje, da mnóstwo
dynamitów i efekciarstwa, i może być fajnie.
Propozycja
druga: Gwiezdne Wojny: Rycerze Starej Republiki lub Mass Effect. Dwa
przecudowne RPGi od Bioware’u, z niesamowitą fabułą i klimatem,
godnymi najlepszych książek. Moim zdaniem oba tytuły zjadają na
śniadanie trylogię 1-3 od Lucasa i ustanowiłyby nową jakość
filmów sci-fi. Chyba.
Ostatni
tytuł, Fahrenheit: Indigo Prophecy. Historia niczym z najlepszego
thrillera: facet zabił przypadkowego gościa, będąc w jakimś
transie, a chce się dowiedzieć co się stało, musi jednocześnie
uciekać przed dwójką tropiących go policjantów… kapitalna
opowieść z nagłymi zwrotami akcji i nowatorskimi rozwiązaniami
technicznymi od razu przypadła mi do gustu, uważam że z widzami
byłoby podobnie.

KoZa
Reply to  KrzyGon
13 lat temu

Szczególnie podoba mi się pomysł z ekranizacją Knights of the Old Republic. I witam na blogu. :]
Swoją drogą, mam nadzieję, że będziesz częściej zaglądał – sądząc po Twoim poście, spora część moich materiałów może Cię zainteresować. :]

Van Chan13
Van Chan13
13 lat temu

Jeśli chodzi o mój film prawdopodobnie okazałby się wielkim przerostem formy nad treścią, ewentualnie odwrotnie, zależy od mojego humoru. Pewnie zatrudniłabym jakiegoś dobrego scenarzystę i kazała mu napisać coś epickiego, wysłała to pocztą do Roberta Pattinsona i innych znanych osobliwości – szczególnie tych, których nie lubię. A w między czasie napisała nowy scenariusz, który byłby tak denny, że aż niemożliwy i kazała im grać jakieś dziwaczne rolę, która później bym sfilmowała i dorobiła genialną muzykę z Justinkiem >D. Mogliby mnie pozwać, ale kij~

KoZa
Reply to  Van Chan13
13 lat temu

Może by pozwali, ale przynajmniej byłoby zabawnie. ;] Witam na blogu. :]

Anulka2607_18
Anulka2607_18
13 lat temu

Powieść, której zakończenie mnie zaskoczyło, wstrząsnęło, a wręcz zmiażdżyło
to dzieło Agathy Christie pt. ,,I nie było już nikogo”. Historia dziesięciorga
ludzi, z których każdy ma na sumieniu jakąś zbrodnię. Wszyscy trafiają na wyspę
odciętą od świata, bez możliwości wydostania się. W pokojach zastają tajemniczy
wiersz o ,,Dziesięciorgu Murzyniątkach”. I od tej pory pojedynczo giną. Staje
się jasne, ze ktoś z nich jest mordercą, który zastawił na nich pułapkę. Na
wyspie przy życiu zostają tylko dwie osoby. Jednak żadna z nich nie zabiła
pozostałych towarzyszy. jak to możliwe? Otóż, Sędzia Lawrence Wargrave,
kreujący się na prawego i uczciwego człowieka zaaranżował własną śmierć przy
pomocy jednego z lokatorów wyspy. Doprowadził do zgonów wszystkich, których sam
zaprosił na wyspę. A postem popełnił samobójstwo. Zakończenie tej historii było
tak zaskakujące, iż długo nie mogłam wyjść z podziwu dla kunsztu Christie.
Odgadnięcie głównego podejrzanego jest wręcz niemożliwe. Fabuła tak misternie
utkana i skomplikowana, że przywodzi na myśl pajęczą sieć. Czytelnik jest
święcie przekonany, że wszystko jest już jasne. Nic go nie zaskoczy. Jednak
epilog jest prawdziwym fajerwerkiem. Nie tylko ostatnie kartki powieści
wstrząsają. Na każdym kroku odbiorca zostaje zmuszony do myślenia,
podejrzewania. Christie wyprowadza czytelników na manowce. Cała powieść jest
majstersztykiem, zaś zakończenie ukoronowaniem i zwieńczeniem tej
nieprawdopodobnej fabuły, wisienką na torcie. Jako że uwielbiam kryminały nie wyobrażam sobie, iż mogłabym stworzyć inny film niż ten na podstawie wyżej wspomnianej książki 🙂 Plejada najlepszych aktorów, tajemnicza wyspa (podobna do tej z serialu ,,Lost”), dodająca dreszczyku muzyka (na kształt tej z ,,Dziecka Rosemary”), wartka akcja, sprawnie napisany scenariusz i kompetentny reżyser – to musiałoby się udać! Książka jest tak genialna (wybaczcie, ze tak się o nie rozpisałam), iż potrzeba bardzo wiele wysiłku by zniszczyć takie arcydzieło. W efekcie może powstać dreszczowiec, klasyczny film kryminalny, dzieło z elementami grozy itp. Wystarczy trochę smaku, doświadczenia, kunsztu aktorów, wyczucia, zaangażowania, wiedzy, pomysłu, inwencji, kreatywności i już mamy przepis na sukces 🙂

KoZa
Reply to  Anulka2607_18
13 lat temu

O tak, nową wersję „I nie było już nikogo” (nie cierpię tego tytułu, wychowałem się jednak na „Dziesięciu murzynkach”) bardzo chętnie bym obejrzał. Z ciekawości sprawdziłem i znalazłem wersję anglojęzyczną z roku 1945 oraz wersję… sowiecką. :] 
Przy okazji witam na blogu – mam nadzieję, że będziesz częściej zaglądała. :]

Emmi
Emmi
13 lat temu

Nie mogę już znieść oglądania kolejnych przewidywalnych produkcji. Choć nie wiem, jaki dokładnie gatunkowo film bym zrealizowałam, to kilka rzeczy wiem na pewno. Moje love story nie miałoby szczęśliwego zakończenia. W filmie akcji wszyscy bohaterowie sami prędzej czy później by się pozabijali. Główny bohater nie byłby błyskotliwym przystojniakiem, zaś czarny charakter – półgłówkiem. Obie postacie zawierałyby w swojej konstrukcji wszystkie odcienie szarości. A najlepiej, gdyby ten dobry pod koniec filmu okazał się zły, a ten zły na chwilę był dobry, by następnie powrócić do swojej wyjściowej roli. W mojej produkcji fantastyczny glina nie złapałby seryjnego mordercy. Właściwie konstrukcja mojego filmu powodowałaby, że widzowie sympatią obdarzyli tego, który byłby po „ciemnej stronie mocy”, a jego śmierć (bo w końcu zamierzam w ten czy inny sposób uśmiercić wszystkich bohaterów) napełniłaby smutkiem. W obsadzie obok wielkich nazwisk pojawiliby się młodzi, zdolni, którzy zasługują na angaż.

KoZa
Reply to  Emmi
13 lat temu

Trochę kręci mi się po głowie film „Revolver” Guya Ritchiego, ale tam nie było aż takiej huśtawki emocjonalnej, jeśli chodzi o głównego bohatera i głównego złego. :]

Anulka2607_18
Anulka2607_18
13 lat temu

Dziękuję za powitanie 🙂 tak się składa, ze jestem tu nie pierwszy raz i myślę, że będę częściej zaglądać 🙂

KoZa
Reply to  Anulka2607_18
13 lat temu

Miło mi to słyszeć (czytać). :]

Anonimowo
Anonimowo
13 lat temu

Dla mnie inspiracją do stworzenia filmu za grubą kasę byłby tytuł niezależnej gry komputerowej sprzed kilku lat: „Stalin vs. Martians”. Akcję osadziłbym w latach 50-tych XX wieku, oczywiście w Związku Radzieckim rządzonym przez  Iosifa Wissarionowicza Dżugaszwili, szerzej znanego jako Stalin. Zimna wojna pomiędzy ZSRR oraz USA miałaby się w  najlepsze, więzienia przepełnione byłyby więźniami politycznymi, hasła propagandowe były wszędobylskie, tak samo jak i szpiegostwo. Taka wroga atmosfera, jak wiemy była sprzyjająca rozwojowi nauki: pierwsze loty w kosmos, ciągłe udoskonalanie broni masowej zagłady. Aż tu pewnego dnia na Placu Czerwonym rozbija się statek kosmiczny, a wkrótce potem niebo nad Rosją przysłania cała flota jemu podobnych. Tak zaczyna się kolejna wojna, miasta i wsie są pacyfikowane przez Marsjan, Marsjanie są trzebieni przez Armię Czerwoną, a ci których udaje się schywtać trafiają do obozów zagłady dla zielonych ludków. Jednak coraz bardziej zaawansowana technologia (m.in. potężne lasery, egzoszkielety oraz roboty na parę sterowane przez połączone z nimi neuronami kosmiczne noworodki) tych ostatnich zaczyna przechylać szalę zwycięstwa na stronę kosmitów, więc Stalin i jego towarzysze na ruinach Kremla podejmują decyzję o użyciu bomby atomowej. Na wieść o tym, jeden z rosyjskich naukowców, postanawia powstrzymać niechybną zagładę dla całego świata. Niespodziewanych sprzymierzeńców znajdzie w osobach młodego dezertera z Armii  Czerwonej oraz równie młodej, a w dodatku pięknej, wiejskiej przodowniczki pracy, których połączyło uczucie…  
Film „Stalin vs.Martians” zrealizowany byłby w stylistyce steampunkowej, pełen czarnego humoru (nawiązującego do wręcz legendarnego pijaństwa naszych sąsiadów) oraz ujęć rodem z filmów fantastycznych powstałych w latach 50 – swoistym połączeniem „Dr. Strangelove” Kubricka z humorem rodem z Hitchcocka. Do nagrania ścieżki dźwiękowej wybrałbym zespół Cradle of Filth, który juz kilka lat temu obiecał nagrać płytę opartą na „Wojnie światów” Wellsa i w końcu miałby poniekąd okazję tą obietnicę spełnić. Blackmetalowa muzyka w ich wykonaniu w połączeniu z rosyjskimi pieśniami patriotycznymi musiałaby brzmieć co najmniej nieziemsko. 😉 Poza tym w filmie znalazłoby się miejsce na propagandowe filmiki zrealizowane na modłę „Kroniki filmowej” tyle, że zamiast np. przed stonką przestrzegano by w nich przed Marsjanami. W tej samej propagandowej stylistyce zrealizowane byłyby trailery, jak i plakaty promujące film.

Anonimowo
Anonimowo
13 lat temu

Filmy akcji wszyscy uwielbiają od bardzo dawna,
A każdy z osobna to prawdziwa perełka i taka jest prawda.
Ja sam bym się podjął zrobienia filmu co przykułby Waszą atencję,
A dochody z produkcji zwróciłyby się kilkakrotnie, a nawet więcej.
Obraz byłby niczym wycieczka po bezkresach naszej wyobraźni,
Dotarłby do najskrytszych zakamarków i miejsc ludzkiej jaźni.
Zabrałbym was w podróż, której nigdy nie zapomnicie,
Lokacje będą spektakularne, wydawać się będzie, że po prostu śnicie.
W tym cudownym świecie zegarek staje się niepotrzebnym dodatkiem,
Wskazówki stoją w miejscu, więc czasu na zwiedzanie jest pod dostatkiem,
Ten świat, to w pewnym rodzaju Nibylandia nadzwyczaj urodziwa,
Gdzie każda przeżyta przygoda jest ekscytująca i taka prawdziwa.
Film ten bez wątpienia stanowić będzie w kinematografii punkt przełomowy,
Niczym najlepsze wino, dojrzewać będzie z czasem wewnątrz naszej głowy.
Pokaże, że podróż w nieznane bywa bardzo ekscytująca:
Człowiek jest niczym odkrywca – istota nowy ląd eksplorująca.
To niezwykłe wrażenie spotęguje odważna i retro muzyka filmowa,
Wypełni nasz umysł, dowodząc że to niepowtarzalna ścieżka dźwiękowa.
 
Obraz będzie mieć jeszcze zdecydowanie o wiele więcej innych plusów
Tak licznych jak na pogodnym niebie kłębiastych cumulusów:
Będzie świetna gra aktorska głównych i drugoplanowych postaci,
No i fabuła, której pozazdrościli by słynni pisarze, czy nawet literaci.
 
Efekty specjalne, które wcisną was w fotel niezwykle głęboko,
Ucieszą w pełni każde najwrażliwsze zarówno ucho jak i oko.
Temat filmu również nie mniej ciekawy,
Dostarczy trochę nauki, ale przede wszystkim jeszcze więcej zabawy..
To wszystko dostaniecie, jeśli puścić wodze fantazji mi pozwolicie
A gwarantuję, że doświadczycie wrażeń, których nigdy nie zapomnicie!

KoZa
Reply to  Anonimowo
13 lat temu

Jestem pod wrażeniem, dzięki za włożenie tyle pracy w odpowiedź!
Przy okazji witam na blogu, mam na dzieję, że będziesz częściej odwiedzał stronę i się wypowiadał. :]

Paweł Szymczak
13 lat temu

Dobra, czas wziąć wreście udział w tym konkursie, ale sądząc po ilości zgłoszeń szanse są dosyć marne, zwłaszcza patrząc na Sparkling1986, który zarymował sobie 😉
A więc nakręciłbym film może nie epicki, gdyż raczej to byłby dramat z nutką komedii i romantyzmu. Jesteście ciekawi fabuły? Fabułą były by moje wakacje tego roku. Mógłbym oczywiście oprzeć film na całym swoim życiu, ale nie chciałbym zanudzać ludzi, a w te wakacje zdarzyło się tyle, że wystarczyłoby to do przyciągnięcia uwagi ludzi.
A więc film opowiadałbym o człowieku, który mimo grożącego mu nie przejścia do następnej klasy olewa to i postanawia się dobrze zabawić w wakacje razem z własną grupą.
Opowieść opowiadałaby o człowieku, który w pewien sposób mimo dobrej zabawy pogrąża swoje życie całkowicie pijąc zażywając narkotyki i uciekając od nauki jak najdalej, mimo, iż jego własna matka zagroziła mu wyrzuceniem z domu jeżeli nie zda poprawki.
Człowiek ten jest dość mocno zakochany w pewnej koleżance z grupy, która mu się bardzo podoba, lecz wstydzi się jej do tego przyznać. Jak dowiemy się w dalszej części filmu człowiek ten z powodu tej dziewczyny otworzy się na świat i przestanie być samotnikiem.(Wiem trochę zalatuje amerykańskim kinem dla nastolatków)
Mieliśmy już motywy dramatu i romantyzmu, spytacie się gdzie tu komedia. Motywy komediowe dla jednych mogą być bardzo śmieszne, a innych zniesmaczyć. Głównym motywem do śmiania się będą imprezy na,  których nasz bohater będzie się upijać do wyłączenia mózgu i tak między innymi będzie na 8-nastce u kumpla rozrywał koszulę własną i paradował na gołą klatę po sali, będzie palił swój telefon w piecu, będzie się szarpał z kumplem, będzie miał podbite oko przez puszkę itd. Więcej wymieniać nie będę, bo nie chce mi się przypominać innych zdarzeń z mego życia.
Będziemy obserwowali też upadek głównego bohatera, gdy jego matka odkryje, że on ćpa oraz wtedy, gdy nie zda poprawki i cały w nerwach będzie czekał 2 dni na ogłoszenie czy może przejść warunkowo.
To jest pierwszy pomysł. Drugim jest zekranizowanie pewnego wydarzenia w życiu pewnego(Nie gniewać się za powtórzenie ;)) człowieka, które przeżył w dzieciństwie.
Zgłosiłbym jako główny pomysł, ale nie wiem czy jest to zgodne z regulaminem. Więc proszę traktować to jako ciekawostkę 😉
Kiedyś, kiedy byliśmy jeszcze dziećmi zbudowaliśmy latawiec.
Najdłuższy i najpiękniejszy latawiec jakiego widział świat.
Do dziś
pamiętam jak majestatycznie poruszał się po niebie, a ludzie, którzy
pomagali nam go budować, mieli łzy w oczach. Wtedy nie rozumieliśmy ich
łez. Byliśmy dziećmi. Teraz, kiedy piszę te słowa, rozumiem ich
wzruszenie, bo dorosłem.
Pamiętasz świętego Mikołaja i Babę Jagę? Kiedyś wierzyłeś,
że oni istnieją naprawdę. A Bóg był w niebie. Nasi bliscy po śmierci
także szli do nieba. Tam wysoko za chmurami był raj.
 
Kiedy byliśmy dziećmi, dzieliliśmy ludzi na złych i dobrych po tym, w jaki sposób nas traktują.
Teraz najpierw dopatrujemy się zła.
Gdy wchodzimy w kolejne związki, czujemy się niepewnie, łapiemy na
zazdrości, braku zaufania i nawet wtedy, kiedy absolutnie ufamy swojemu
partnerowi, gdzieś podświadomie jesteśmy przygotowani na to, że nas
skrzywdzi.
Gdy podejdzie do nas ktoś obcy, zastanawiamy się, czego od nas chce. Nie widzimy w nim dobra. Oczekujemy krzywdy.
Nie podchodzimy do obcych, bo obawiamy się, jak na nas zareagują.
Dziecko nie widzi problemów tam, gdzie dorośli za wszelką cenę je tworzą.
Nawet E.T. nie wróciłby na swoją planetę, gdyby nie pomoc dzieci.
W pewnym momencie życia przestaliśmy być dziećmi i nauczono nas krytycznie patrzeć na świat.
Pamiętasz ten moment?
Nauczono nas nie rozumieć dzieci, pogardzać ich łatwowiernością,
naiwnością, brakiem umiejętności rozróżniania dobra i zła, fikcji od
rzeczywistości.
Było piękne lato końca lat osiemdziesiątych, wakacje na wsi.
Chcieliśmy pomóc mu zbudować najdłuższy latawiec na świecie, on tego
potrzebował, bo widział w tym sens. My także widzieliśmy. Przez cały
dzień chodziliśmy po okolicznych domach, nawet rowerami pojechaliśmy do
sąsiedniej wsi, aby zebrać jak najwięcej kawałków sznurka.
– Po co wam taki długi latawiec? – pytano nas dopatrując się drugiego dna.
Odpowiadaliśmy.
I nagle dorośli zaczynali rozumieć, oferowali pomoc, nazbieraliśmy całą torbę różnych łakoci w nagrodę za naszą pracę.
 
Miał może sześć albo siedem lat, gdy umarła jego mama.
Powiedziano mu, że jest w niebie, ale gdy wychodziliśmy na dwór i
patrzeliśmy w górę, nie dostrzegaliśmy niczego prócz chmur. On płakał
krzycząc w niebo, ale powiedziano mu, że niebo jest zbyt wysoko.
Kazali mu zapomnieć o niej. Mama nie żyła. Była za daleko, aby go usłyszeć.
Ale on uparł się i chodził pytając wszystkich, jak ma dostać się do nieba, bo tęskni za mamą.
Dziś już nie pamiętam który z dorosłych dał mu ten pomysł, może ojciec, może sam zobaczył to w jakiejś bajce, ale…
Zbudowaliśmy latawiec, najdłuższy i najpiękniejszy latawiec, jakiego widział świat.
Wszyscy wiedzieli, po co go budujemy, wiedzieli także, że to nie ma sensu, ale pomagali nam.
Gdy już go zbudowaliśmy, on doczepił do latawca kartkę z jednym,
niezdarnie napisanym zdaniem brzmiącym mniej więcej „dla ciebie mamusiu
ten latawiec, abyś mogła przeczytać jak bardzo mi ciebie brakuje i chcę,
żebyś do mnie wróciła”.
To był latawiec, który miał sięgnąć nieba.
Dolecieć do samego Boga, dolecieć do jego matki.
I kiedy wzbił się w powietrze krzyczeliśmy i skakaliśmy z radości, bo
szybował tak wysoko, jakby pod samym niebem. Udało nam się!
Gdy ściągnęliśmy go z powrotem – kartki nie było.
Wtedy podszedł do nas jego ojciec, przytulił syna i powiedział mu, że
mama zatrzymała sobie jego liścik na pamiątkę. On uśmiechnął się i znowu
poleciały mu łzy, ale tym razem czuł się szczęśliwy, że na przekór
wszystkim osiągnął swój cel.
Wiem, że lubił wracać w to miejsce i rozmawiać z matką. Jeśli wciąż
jest dzieckiem, to jak dawniej spogląda w niebo i czeka na dzień, w
którym ona zejdzie z chmur.
Do dziś nie dopuszczam do siebie myśli, że kartkę odczepił podmuch wiatru.
Jakby na przekór dorosłości patrzę na zdjęcia z tamtych lat, wspominam i
wierzę, że wtedy udało nam się zbudować latawiec, który doleciał do
samego nieba

KoZa
Reply to  Paweł Szymczak
13 lat temu

Widzę, że będę miał sporo czytania. :]

Paweł Szymczak
Reply to  KoZa
13 lat temu

O ile przebrniesz przez historie z moich wakacji to dalej będzie Ci się bardzo miło czytało 😉

Jakub Kocikowski
Jakub Kocikowski
13 lat temu

Wybaczcie, że piszę dopiero teraz, ale okazało się dziś, że wczoraj wysłany komentarz nie doszedł do serwera… Bywa. Sytuacja losowa, więc podporządkuję się decyzji jury w osobie Kozy 🙂
Zadanie rozważałem dłuższy czas, bo chciałem połączyć kilka pomysłów i inspiracji. Z owych przemyśleń wyłonił się pewien zarys zarys filmu, z którym to mam zamiar się z Wami podzielić.
Historia toczy się w początkowej fazie wprowadzania prochu do użytku w europejskich armiach. Jednostrzałowe pistolety, czy muszkiety są wykorzystywane dość szeroko, jednak prym wciąż wiedzie broń biała, a wszelkie pukawki są swoistym jej uzupełnieniem.
Film rozpoczyna się wraz z początkiem bitwy. Nie z tych gatunku tych, co przesądzają o losach państw, ale wciąż całkiem dużej. Widziałbym ją nakręconą w epickim stylu „300”. Bitwa ma o tyle znaczenie, że mają tam się pojawić machiny wojenne, po raz pierwszy stosowane przez wroga – które są istotne dla fabuły.
Tam też poznajemy naszych bohaterów. Jest ich kilku – około trzech. Wśród nich znajdą się zapewne klasycznie: „tank” i „łotrzyk” – ktoś na pograniczu ninja, a służący także jako snajper – oraz „mózg” zespołu – też posiadający jakąś specjalną umiejętność.. może nawet to on zostanie snajperem. Od samego początku możemy podziwiać ich kunszt w walce.
Inna koncepcja początku filmu zakłada, że rozpoczynamy następną sceną (o niej za chwilę), a owe maszyny będą pojawiać się tylko w dialogach. Motywacja jest podwójna: z jednej wizja tych maszyn jest mocno podatna na kicz, a z drugiej pozwalamy widzowi na dopowiedzenie sobie ich wyglądu.
Druga scena: nasi bohaterowie omawiają przy piwie nowe zadanie, zlecone przez dowództwo (zapewne jeden z nich przyjdzie i im je obwieści). Mają wedrzeć się do pilnie strzeżonej (a jakże!) fabryki maszyn, zatrzymać produkcję i – jeśli się uda – to jeszcze podwędzić plany ich konstrukcji. W czasie ich rozmowy w karczmie – jak to w takich miejscach często bywa – wybucha sprzeczka – pretekst dla mnie, aby pokazać miłą dla oka demolkę i kilka pojedynków stylizowanych na walki na noże w „Niezniszczalnych”.
Jednak w końcu trzeba się wziąć do roboty. Nasi panowie infiltrują fabrykę znajdująca się w przystosowanej twierdzy. I to właśnie tu, błądząc po korytarzach, lochach i jaskiniach, mierząc się z kolejnymi przeszkodami i walcząc z coraz to nowymi przeciwnikami, nasi bohaterowie spędzą większą część filmu.
I tu ważna sprawa: chciałem, żeby film miał kilka warstw rzeczywistości – pomysł rozpowszechniony przez „Incepcję” – ale też nie widziałem tu rozwiązania tak oczywistego, więc zdecydowałem się na rzeczywistość zaginającą się płynnie, wraz z upływem czasu. I tak walki z „Piratów z Karaibów” przerodzą się na podobne do tych w „Hero”, a następnie prawa fizyki i możliwości ludzkiego ciała staną się jeszcze bardziej odległe od tych, które znamy. Analogicznie będą się zmieniać też inne aspekty rzeczywistości, a do pokonania nowych przeszkód potrzebne będzie skorzystanie z asortymentu nowych możliwości. Co ciekawe, bohaterowie, zamiast być zaskoczeni przemianą, będą dostosowywać się do niej i intuicyjnie wykorzystywać.
Chciałem też zawrzeć w filmie treści filozoficzne, oprócz tych związanych ze zmianami rzeczywistości, więc bohaterowie skonfrontowani będą z serią (uzasadnionych fabularnie) wyborów moralnych, przy czym każdy z nich będzie opowiadał się za innym systemem etycznym. I zapewne ktoś umrze, żeby nie było tak sielankowo i banalnie (co nie oznacza, że się jednak cudownie nie uratuje…).
W sferze formy – oprócz najwyższej jakości efektów specjalnych i muzyki napisanej przez czołowych kompozytorów specjalnie dla filmu – warto zaznaczyć, że będzie on kręcony w technice 2D (przynajmniej przy dzisiejszej technologii…) i w jednej, ciekawej kolorystyce (jak w „300” i „Sin City”).
Całość powinien wieńczyć wielki wybuch, zmiatający fabrykę z powierzchni ziemi. Najlepiej z naszymi bohaterami na pierwszym planie, spokojnie odchodzącymi z miejsca zbrodni 🙂

KoZa
Reply to  Jakub Kocikowski
13 lat temu

Potwierdzam, że komentarz został wysłany zgodnie z regulaminem, ale coś czknęło i nie dotarł. Gdyby ktoś z Was też miał kiedyś – w którym z kolejnych takich konkursów – taki problem, śmiało do mnie piszcie. To ma być przede wszystkim zabawa i wszystko zawsze można dogadać. :]

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze

29
0
Would love your thoughts, please comment.x