Są takie chwile, które przypominają mi, czemu jestem graczem, czemu lubię spędzać czas czy to przy PeCecie, czy przy konsoli. Wiele z takich momentów można przewidzieć. Gdy biorę się za nowy tytuł od Blizzarda czy Rockstara, wiem, co mnie czeka. Zachwyt, miłość, dziesiątki cudownie spędzonych godzin, których nigdy nie będę żałował. Jednak niektóre takie momenty przychodzą kompletnie znienacka, przez co frajda, i tak już trudna do wyobrażenia, staje się jeszcze większa, gdyż była nieoczekiwana. Tak miałem ze Sleeping Dogs. Funkcjonariusz Wei Shen przyszedł do mojego domu, obił po twarzy, wcisnął pada w ręce i trzymał mnie za klejnoty rodzinne dopóki nie poznałem jego historii od początku do końca.Wei właśnie wrócił do Hong Kongu po długiej nieobecności. Ostatnie lata spędził z rodziną w USA, jednak ojczyzna wyciągnęła po niego ręce i ponownie przyjęła w swoje objęcia. Shen nie wrócił jednak ni to przypadkiem, ni to kierowany bliżej niezidentyfikowaną, ogólną chęcią odnowienia kontaktu z rodzinnymi stronami. Został zwerbowany przez lokalne służby specjalne jako tajniak, którego zadaniem będzie zinfiltrowanie szeregów Triady. Stare znajomości nie dają jednak o sobie zapomnieć, zaś zadanie bardzo szybko staje się znacznie bardziej osobiste, niż życzyliby sobie tego przełożeni czy też sam Wei.
Historia agenta Shena wciągnęła mnie bez reszty, przywodząc na myśl najlepsze historie czy to gangsterskie, czy też w klimatach kina policyjnego, z jakimi miałem się w życiu okazję zetknąć. Chyba najbliższym memu sercu porównaniem byłoby tu przywołanie genialnego „Donnie Brasco” z Johnnym Deppem. Opowieść Weia ma bardzie wiele wspólnych elementów z rolą wykreowaną przez późniejszego kapitana Jacka Sparrowa. Miesza się tu również wszystko to, co było najlepsze w „Ojcu Chrzestnym” – miłość, lojalność, przyjaźń i rodzina. Narracja zaś rzuca nas to od tematów stricte związanych z samą Triadą, po wątki zdecydowanie bardziej policyjne. Mamy tu intrygi, zdrady, chłodne kalkulacje i trudne wybory, które poziomem nie odstają od najlepszych kinowych klasyków i zostawiają daleko w tyle większość tego, co możemy ostatnio oglądać w kinie.
Sleeping Dogs to pełnokrwisty sandbox, który z rzadko spotykaną wprawą łączy w sobie zalety otwartego świata z bardzo silnie zarysowaną narracją. Znam tylko jeden tytuł, który prezentował tego typu poziom, i jest to nieśmiertelne GTA IV. Mimo mnogości rzeczy, które możemy robić w wolnym czasie w cudownie przestawionym Hong Kongu, nigdy nie czułem się wybity z rytmu świetnie prowadzonej historii. Twórcy zadbali o to, by wszystkie aktywności nie odbiegały ani klimatem, ani poziomem od całości gry. Ścigając się luksusowymi samochodami z przedstawicielami lokalnego półświatka, możemy słuchać dowolnej z hongkoński audycji rajdowych. Walcząc na pięści, mierzymy się z typowymi chłopakami z podwórka, których trudne miejskie życie zmusiło do poznania tajników kung-fu. Ucząc się i rozwijając zdolności Weia, spotykamy się z jego mentorem sprzed lat etc. Hongkong ocieka klimatem, niezależnie od tego, w którą jego część się zapuścimy.
Ci, którzy czytali już jakieś inne z moich tekstów, mogli się już z tym spotkać, iż wyróżniam czasem rzeczy tak dobre, że… nie za bardzo jest sens o nich pisać, ponieważ dłuższy tekst zamieniłby się po prostu w wodospad „ochów” i „achów”. Sleeping Dogs jest właśnie takim – jak dla mnie – dziełem sztuki. Twórcy ze Square Enix osiągnęli poziom rzadko spotykany w grach, a już w szczególności w sandboxa. W praktycznie każdym elemencie rozrywki udało im się znaleźć Złoty Środek między wszystkimi najważniejszymi elementami składowymi – złożonością, poziomem trudności i satysfakcją z zabawy. Model jazdy, strzelanie, poruszanie się po mieście z elementami le parkour czy walka na pięści – wszystkie te aspekty Sleeping Dogs są dokładnie w sam raz.
Każdy z modułów gwarantuje masę satysfakcji z sukcesu, jednocześnie trzymając cały czas bardzo równy poziom trudności i złożoności. Choćby takie mano-a-mano: okładanie wrogów łokciem zostało wykonane w stylu bardzo przypominającym dokonania Rocksteady w Batman: Arkham Asylum. Jeśli chcecie przeżyć na ulicy, musicie nauczyć się blokować ciosy wrogów, wyprowadzać dokładnie wymierzone kontry i stosować możliwie skuteczne kombinacje. Łatwo jest o zebranie łomotu, w szczególności na początku, ale nigdy też nie pojawiała się u mnie jakakolwiek, choćby najmniejsza irytacja. System jest tak skrojony, by piętnować błędy, nagradzać starania i dawać masę satysfakcji z wyniku końcowego. I tak jest ze wszystkim.
Mam do wyboru albo rozwodzić się nad wszystkimi elementami z osobna i zachwalać każdy genialnie wykonany detal, albo… przestać marnować Wasz czas i zachęcić do sięgnięcia po Sleeping Dogs. Jeśli tylko lubicie gangsterskie klimaty, potraficie docenić doskonałe sandboxy, a kinowe klimaty stanowią dla Was niepodważalny atut, musicie poznać Weia Shena. Znajdziecie tu wciągającą historię i doskonale dopracowaną mechanikę, które sumarycznie składają się na wielogodzinną rozrywkę na najwyższym poziomi. Grałem w tym roku w wiele niesamowitych tytułów, zaś Sleeping Dogs znajduje się zdecydowanie w ich najściślejszej czołówce.
Bardzo lubiłem tą grę trafiłem na nią po tym jak oglądałem Infernal Affairs, a ta gra bardzo mi przypominała ten film (no dobra w filmie się nie bili
ale chodzi o nastrój chińskiej mafii, i policjanta pod przykrywką). Jak będziesz miał ochotę na porządne chińskie kino polecam ten film.
Chyba kojarzę ten film, choć go jeszcze nie oglądałem – dzięki za cynk! Skoro mówisz, że to są właśnie „te klimaty”, to będę chciał go nadrobić. :-]
No i tu się zgadzam, sleeping dogs było (a w zasadzie jest, bo dopiero zacząłem) naprawdę sporym zaskoczeniem. Świetna gra, którą warto każdemu polecić
A, to życzę w takim razie miłej gry – trochę Ci zazdroszczę, że ta przygoda jest jeszcze przed Tobą. ;-]
Korzystając z okazji – miło Cię tu widzieć, witam w moich skromnych progach. :-]
Grałeś na pc czy ps3? (zgarnąłem na steamowej wyprzedaży i czekam aż kurier przywiezie xbox controller pod pc ;))
Na PS3, kiedyś był w Plusie za free. :] Swoją drogą… czy czekasz na pada, żeby nawet na PC móc grać w shootery na padzie? Tylko nie mów kolegom z pracy, znowu będą się śmiali. xP
PS: Pad Xboxowy jest niesamowicie wygodny, pomijając kiepskiego D-pada. :]
Tak, czekam na pada, żeby pograć na pc w shootery na padzie. Nienawidzę Cię.
Pamiętaj tylko, żeby telewizor do kompa podłączyć!
Heretyk. Klawiatura + myszka = wszystko, czego potrzebujesz. Noobie xP
Powiedział ten, co gra w Dark Souls na padzie!
(chyba)
Nie moja wina, że port jest taki skopany, że sterowanie klawiaturą to dodatkowe wyzwanie samo w sobie
Tylko winny się tłumaczy. ;-]
Znaczy, twórcy są winni? W sumie już nie wiem czego, ale tak: są winni! Ich wina, że portować nie umieli i robili to na szybko, co sami przyznali. Ich też wina, że stworzyli jedną z najlepszych gier dekady. Ale to chyba miał być temat o Sleeping Dogs, tak więc: Shuriken Ci w oko xP
Patrz, teraz zacząłeś się jeszcze gubić w zeznaniach!
A tak na serio – DS2 na PC ma być chyba lepiej przygotowany, z tego co czytałem. Prawda to?
Prawda. Twórcy obiecują, że nauczyli się na błędach. Obecna wersja od początku jest tworzona także na PC. Tak więc, jak tylko zachowają ten satysfakcjonujący poziom trudności, zachowają genialne lore… gra roku.
Ubawiłbym się, gdyby teraz trolowali konsolowców i wprowadzili obsługę modów i więcej programowalnych przycisków niż ma pad. ;]
Muszę w końcu ograć.
A orientujesz się, co jest uważane za lepsze? Dark Souls czy Demon Souls? Bo Demon Souls mam i ciągle czeka na pierwsze włączenie. ;]
Z tego co wiem, obie produkcje są w zasadzie równie dobre
Ogrywaj. Co-op działa. Just sayin’
SD jest genialne
2 raz przechodzę, trzeba sobie przypomnieć fabułę przed rozegraniem dlc 
Przyznaję, że mnie własnie kusi kupienie DLC. A rzadko mi się coś takiego zdarza! :]
Zodiac Tournament wygląda jak stary chiński film karate, kicz straszny, ale da się pośmiać, Nightmare in North Point jest dosyć średni, walczy się z duchami, a ostatnie dlc, zapomniałem nazwy kontynuuje wątek fabularny
Hm, nie kojarzę tego Zodiac Tournament z PSN-a. Musiałbym zobaczyć, czy to w ogóle wyszło na PS3 w takim razie. Dzięki za opisy. :]
Ha! Mówiłem tu już kiedyś, że Sleeping Dogs to GENIALNY tytuł. Zasługuje na wszelkie ochy i achy.
Mówiłeś, mówiłeś – potwierdzam. :]
Koz, a dodatek The Year of the Snake może ogrywałeś?
Jeszcze nie, ale kusi. Może kupię zdrapkę na 100 zł do PSN i jednak się szarpnę. ;]
Dodatek był niedawno na steamie za 2 zł, no ale musiałbyś grać w SD na pececie.
2 zł… Damn, no na PS3 jest trochę drożej jednak. ;] Choć trzeba też przyznać, że Sony coraz bardziej wyrabia się z tymi promocjami, na zimowej wyprzedaży też były ciekawe ceny (pomijam tu genialne, darmowe gry w PS+).
Tak, Sony daje rade, dopóki nie mówimy o cenach gier na PS4 w cyfrowej dystrybucji.
Ceny premierowych gier w cyfrowej dystrybucji są ogólnie chore jak na polskie warunki. Diablo 3 było chyba droższe tak z 70 zł od wersji pudełkowej. ;-]
Czekam na sequela z niecierpliwością
Ja też! :]
Ciężka, brutalna i wciągająca. Bawiłem się świetnie, nie żałuję ani minuty. Szkoda tylko że już się skończyła. Oby jak najwięcej takich gier w przyszłości.
Tylko czekać na kontynuację. :] Korzystając z okazji, witam na blogu! :]
Dziękuję, co do SD to w oczekiwaniu na kontynuację niedługo dostaniemy Watch Dogs które zapowiada się wybornie:)
Watch_Dogs zdecydowanie leży w kręgu moich zainteresowań. :] W szczególności, że Ubi ma od kilku lat naprawdę dobrą rękę do gier.
Zastanawiam się tylko, kiedy do nich siądę… Jako że wychodzą zarówno na PS3, jak i PS4, to chyba już poczekam z ten rok czy dwa i ogram dopiero na nowszej z konsol Sony.