Niedawno widziałem w kinie „Wojnę żeńsko-męską”, po której zaklinałem się, że przez dłuższy czas nie obejrzę żadnego polskiego filmu. Na nic jednak zdały się moje silne postanowienia, gdyż akurat na srebrnych ekranach zawitała produkcja, która naprawdę mnie sobą zaciekawiła.
Głównym bohaterem jest niejaki Dominik, który, na moje oko, jest emo. A przynajmniej, jest stereotypowym emo – maluje włosy, paznokcie, oczy, garbi się, ma zapadniętą klatkę i płacze od okazji do okazji. Oczywiście, jest również niezrozumiany przez świat, co boli go tym bardziej, że ponoć jest i czulszy, i wrażliwszy od otaczających go szarych zjadaczy chleba. Po kilku niemiłych przeżyciach w szkole, postanawia się zamknąć w pokoju i kontynuować życie już tylko wirtualnie. W jednej z wieloosobowych gier – tak zwanych MMO od Massive Multiplayer Online – poznaje ludzi, którzy, podobnie jak on, są niezrozumieni przez otocznie. Sęk w tym, że większość z jego nowych znajomych marzy o samobójstwie.
We wszystkim tym bardzo ważny jest konflikt Dominika z jego rodzicami. Czy może raczej – brak konfliktu. Rodzice są karierowiczami, którzy na każdy problem swojego syna odpowiadają wyłożeniem odpowiedniej kwoty na stół. Do szkoły zawożony jest przez szofera, w domu zaś gotuje mu gosposia. Najlepszym przykładem na nieobecność rodziców w życiu syna jest fakt, że dopiero po 10 dniach zauważają, iż Dominik przestał wychodzić z pokoju.
Jeśli po wysłuchaniu mojego streszczenia pierwszych kilkunastu minut fabuły macie wrażenie, że całość jest trochę płaska, to… cóż, według mnie, macie niestety trochę racji. Największym problemem „Sali samobójców” jest przekraczanie dopuszczalnej granicy wyrazistości niektórych cech postaci. Wszystko jest po prostu nazbyt oczywiste. Dominik, jako się rzekło, jest idealnie stereotypowym emo – jego zdjęcie spokojnie mogłoby zdobić wpis na nonsensopedii. Rodzice zaś mogliby mieć wyhaftowany napis „karierowicz” na koszulkach i nikt by nie zauważył różnicy – ich role są po prostu zbyt oczywiste, a przez większość filmu wręcz czarnobiałe. Szkoda, ponieważ subtelniejsze zarysowanie postaci naprawdę dodałoby „Sali samobójców” mocy.
Tak, dobrze rozumiecie – mimo powyższego poważnego zarzutu „Sala samobójców” ma moc. Porusza ciekawy temat, jest sprawnie nakręcona i świetnie zagrana. Zaś Jakub Gierszał, który wcielił się w Dominka, wypadł, według mnie, po prostu brawurowo. Postacie matki i ojca też zostały świetnie odegrane przez wcielających się w nie aktorów – odpowiednio przez Agatę Kuleszę oraz Krzysztofa Pieczyńskiego.
Podobało mi się przede wszystkim to, że „Sala samobójców” skupiła się na jednym, konkretnym temacie i konsekwentnie się go trzymała do samego końca. Nie było skoków w bok, nie było nielogicznych zwrotów akcji. Naprawdę byłem ciekaw, czym się wszystko skończy, a z kina wyszedłem usatysfakcjonowany.
Osobny akapit należy się samej oprawie wizualnej, gdyż ta jest dosyć nietypowa. Twórcy postanowili pokazać widzom swoją wizję gry MMO – zamiast więc oglądać Dominka siedzącego przed laptopem, przyglądamy się jego cyfrowemu alter ego w niemniej cyfrowym świecie. Całość przypomina w dużym stopniu grę Second Life, która swego czasu biła rekordy popularności. A jak wyszedł ten zabieg? Według mnie, twórcy wyszli z tego starcia obronną ręką i ich cyfrowe wizje były w stanie się obronić. Uważam, że zobrazowanie życia w Internecie w sposób ciekawy i zjadliwy dla widza jest bardzo trudny, tym bardziej doceniam fakt, że reżyser, Jan Komasa, podjął to wyzwanie. Animacje nie są może co prawda najwyższych lotów, ale swoje zadanie spełniają całkiem dobrze.
Uważam, że „Sala samobójców” jest dobrym filmem nie tylko jak na nasze, polskie podwórko, ale również w kontekście kina światowego. Z drugiej strony, daleki też jestem od zachwytów i wychwalania pod niebiosa. Jak przez cały ten czas mówiłem – przede wszystkim scenariusz ma swoje problemy, głównie przez zbyt oczywistą, płaską konstrukcję postaci. Film broni się jednak ciekawym tematem i świetnym aktorstwem, co sprawia, że w mojej opinii jest wart polecenia.
Ekstra że napisałeś recenzję, jest bardzo dobrze napisana, lecz już na początku popełniłeś wielki błąd przy opisie postaci.
Dominik nie farbuje włosów, ma naturalne czarne i nic w tym dziwnego. Paznokcie i oczy zaczął malować dopiero po tym jak wkroczył do Sali, i to za namową. A, i wcale się nie garbi. Tylko schyla głowę ku ziemi, by nie widzieć krzywdzącego wzroku innych…
Sorry za spoilery.
„…lecz już na początku popełniłeś wielki błąd przy opisie postaci.”
Żadnego błędu tu nie widzę. ;-] Nie mi oceniać, czy w scenariuszu napisali, czy włosy są farbowane, czy też nie – tak wyglądają. Nie określałem też momentu, w którym zaczął się malować. A schylanie głowy ku ziemi, chowanie jej w ramionach i ciągłe w tej pozycji chodzenie jest właśnie „garbieniem się”. A tak poza tym, to wydaje mi się, że powinieneś na trochę większym luzie podchodzić do tego typu opisów. ;-]
W wielu scenach widać, że włosy Dominika mają charakterystyczny(matowy) odcień czerni, dlatego wydaje mi się że raczej są naturalne.
Jest taka scena, jest nawet w trailerze, jak Dominik przegląda na podłodze internet. Jest zbliżenie na palce, i nie ma lakieru. Lakier widać gdy idzie po korytarzu, i poprawia grzywkę… A to było już po dołączeniu do Sali Samobójców.
Z garbieniem jednak racja.
Luz. ;-] I tak jak mówiłem, nie informowałem ludzi nt. tego, kiedy zaczynał malować paznokcie, żeby nie spoilować – chodziło o zarysowanie ogólnej idei i tyle.
Ej, a podałbyś adres Twojej video recenzji?
Aj, faktycznie nie podałem linka – proszę: http://koziol.info.pl/2011/03/sala-samobojcow-videorecenzja-film/ :]
jest
Świetne sprawozdanie ! Po prostu genialne !