Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Rango – animacji ziemia obiecana

R

Z roku na rok wysyp animacji robi się coraz większy, lecz, niestety, jak to zwykle w biznesie bywa – za ilością wcale niekoniecznie musi iść jakość. Duża część wypuszczanych rokrocznie filmów nie-aktorskich nastawiona jest tylko na wyciągnięcie kasy z naszych portfeli, bez pozostawiania jakichkolwiek wspomnień w naszych głowach. Na szczęście raz na jakiś czas pojawia się film, który nie tylko jest bardzo dobry czy wręcz wyśmienity, ale też przynosi ze sobą powiew świeżości. Przed Państwem „Rango”!

Łamanie schematów zaczyna się już na etapie samej fabuły. Bohaterem filmowego seansu jest tytułowy Rango, który miał tę nieprzyjemność, że jego dotychczasowy dom – terrarium konkretnie – zaliczył bliskie spotkanie trzeciego stopnia z betonową autostradą.

Co więcej, z betonową autostradą prowadzącą przez sam środek pustyni. Najwyraźniej nieświadomi tego faktu właściciele kameleona pojechali dalej, w kierunku zachodzącego słońca, swojego niedawnego pupila pozostawiając na pastwę losu, sępów, palącego słońca i lodowatych nocy. Jako jednak że Rango z natury jest gadem zaradnym, szybko trafił do głównego ośrodka kulturalnego po tej stronie pustyni i znalazł tam nowych znajomych. Znajomych, którym szybko wmówił, że jest postrachem dzikiego zachodu i że piekło to on wciąga nosem. W ten oto sposób został mianowany szeryfem i dostał pierwszą poważną zagadkę – otóż, do miasteczka przestała dopływać życiodajna woda, a jej zapasy są już na wyczerpaniu. Oczywiście, rozwiązanie problemu spoczęło na barkach nowego szeryfa.

Fabuła jest ciekawie pomyślana i bardzo dobrze poprowadzona. Scenariusz nie tylko potrafi naprawdę wciągnąć, ale również obsypuje widzów kopami rewelacyjnie pomyślanych i barwnych postaci. Co istotne, całość napisana jest w sposób, który osobiście uważam za inteligentny. Żarty są nienachalne, ale i przy tym niezwykle błyskotliwe i świeże. Trzeba tu jednak koniecznie nadmienić, iż „Rango” zdecydowanie nie jest filmem dla dzieci. Pomijam już fakt, że podrostki nie wyłapią nawiązań do „Las Vegas Parano” czy spaghetti westernów z Clintem Eastwoodem. Samo słownictwo i duża część żartów zdecydowanie nie są przewidziane dla ich uszu. Zresztą, podczas seansu akurat na sali była jedna niezwykle młoda latorośl i jej reakcje jeszcze bardziej utwierdziły mnie w przekonaniu, że wiele dzieci z obejrzeniem tego filmu powinno jeszcze poczekać pięć czy dziesięć lat.

Graficznie „Rango” to po prostu majstersztyk. Ostatni raz animacja zrobiła na mnie tak piorunujące wrażenie chyba przy okazji „Katedry” Tomka Bagińskiego. Tak, zdaję sobie sprawę, że to bardzo duże słowa, ale nic na to nie poradzę – zakochałem się w konwencji graficznej animacji Gore’a Veribnskiego. Jest brudna, bogata w detale i robi niezwykle realistyczne wrażenie, oczywiście w miarę możliwości filmu o gadających mieszkańcach pustyni.

W przypadku animacji Polacy wiele razy już udowodnili, że na czym, jak na czym, ale na dubiingu to oni się znają. Nie inaczej jest tym razem. Nie widziałem jeszcze niestety oryginalnej wersji dźwiękowej – w której występują między innymi Johnny Depp, Alfred Molina czy Bill Nighty – ale rodzimy przekład zdecydowanie mnie urzekł. W głównych rolach wystąpili Wojciech Paszkowski czy Monika Pikuła i sprawdzili się naprawdę świetnie. Chętnie z czasem ocenię również jakość samego tłumaczenia i wezmę się za „Rango” w wersji oryginalnej, ale na chwilę obecną mogę powiedzieć, że polski głos świetnie się sprawdził.

Nie jestem osobą, która zwracałaby szczególną uwagę na muzykę w filmach, lecz w przypadku „Rango” przejść obojętnie obok kompozycji Hansa Zimmera po prostu nie sposób. Jeśli znacie i lubicie dzieła tego pana, tym razem też na pewno się nie zawiedziecie.

„Rango” jest świetnym filmem, dla osób, które mają ochotę obejrzeć coś dobrego, inteligentnego, zabawnego czy po prostu lubią animacje tak ogólnie, jak i ze szczególnym uwzględnieniem tych dla starszych widzów. Innymi słowy, z seansu, na którym główne danie stanowi „Rango”, nikt raczej nie powinien wyjść zawiedziony. Zdecydowanie mogę polecić zakup biletów na ten film i lekką ręką przyznać KoZi znak jakości.

Subscribe
Powiadom o
guest

6 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
uriel
uriel
14 lat temu

Ech, pościgu i towarzyszącej mu muzyki długo nie zapomnę 😀 Cóż mogę więcej powiedzieć? Chyba tylko….”w konie” i na seans jazda 😀

Oceansoul
14 lat temu

Przez kilka chwil odruchowo szukałam wersji video, zanim zauważyłam, że dziś tylko tekst. 😀 Wyrabiasz w czytelnikach nowe odruchy!
Film mam w planach, jak najbardziej. Ale nie zamierzam w pierwszej kolejności zapoznawać się z inną wersją, jak tylko oryginalną. Bo choćby nie wiem jak świetny był polski dubbing i jak dobre tłumaczenie, to zawsze to produkt przetworzony, zawsze na jakimś etapie ktoś dokonał już pewnej interpretacji – pewnikiem i tłumacz, i osoby podkładające głosy. Dlatego wolę najpierw wersję nietkniętą, taką, jaką chcieli ją widzieć twórcy, żeby się niczym nie sugerować, a dopiero później ewentualnie polską dla porównania. No i to w końcu głos Deppa! <3

Emerald
Emerald
14 lat temu

Dzisiaj miałam okazję zobaczyć ten film. Uśmiałam się 😀 I mam ochotę jeszcze raz zobaczyć ten film. Teksty w dubbingu ma rozbrajające i jak wspomniałeś.. nie dla dzieci 😉 Np. jak dziewczyny się przezywały. Super super super animacja 🙂

Emerald
Emerald
14 lat temu

mój tekst ulubiony chyba, jak Rango zapytany czy ma jakąś dziewczynę odpowiada „.. nie miałem do niej głowy” xD Zdecydowanie chcę jeszcze raz!!

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze

6
0
Would love your thoughts, please comment.x