Tomasz Kozioł

(Pop)kultura osobista

Najświeższe teksty

Dungeon Siege: Throne of Agony – Przenośne siecz&rąb

D

Zawsze bardzo sobie ceniłem serię Dungeon Siege. Miałem szczęście grać we wszystkie jej odsłony przeznaczone dla PC i wszystkie je również ukończyłem. Odkąd tylko pojawiły się informacje o Throne of Agony, czyli wersji przeznaczonej dla handhelda Sony, zawsze irytowało mnie, że gdzieś tam zawsze będzie odsłona DS, której nie miałem okazji rozpracować. Wszystko się jednak pozmieniało i… wreszcie się do nie niej dorwałem. Mimo licznych obaw, związanych z przenoszeniem Dungeon Siege’a na PSP, okazało się, że naprawdę mam do czynienia z tytułem nie tylko rewelacyjnym, ale i świetnie wykorzystującym możliwości i właściwości mobilnej platformy. (więcej…)

Viva Pinata – Łopatą być, sielsko żyć…

V

Wyobraź sobie taką sytuację: Jesteś szczerbatą łopatą… W zależności od humoru, możesz zmienić się w konewkę albo paczkę nasion. Nie, nie siejesz konopi indyjskich. Wbrew pozorom, również ich sobie nie aplikujesz. Ale wróćmy do tematu – jesteś wspomnianą łopatą i masz zaśmiecony ogródek. Korzystając z głowy – czyt. przedłużenia styliska – usuwasz zbędne śmieci, z których hurtowo wysypują się czekoladowe pieniądze. Gdy – rzecz jasna, po małej metamorfozie w paczkę nasion – zakwitnie Twój trawnik, zbiegną się do niego pocieszne zwierzątka o, na ogół, dosyć specyficznej anatomii. Zakładając, że jesteś dobrą łopatą/konewką (w zależności od stanu faktycznego, niepotrzebne skreślić), jest wielce prawdopodobne, że owe stworzonko się u Ciebie osiedli na stałe i zostanie Twoją własną… Pinatą! (więcej…)

FlatOut 2 – Dwa kroki do przodu, jeden do tyłu…

F

Pierwszy FlatOut był dla mnie objawieniem. Była to gra, która ukazała się ni z tego, ni z owego i okazała się realizacją moich ukrytych zamiłowań – złomowania samochodów. Oferowała dwa tryby jazdy, dzięki czemu i fani arcade’ów, i ci, którzy lubią większe, bardziej symulacyjne wyzwania, mieli czego w niej szukać. Do tego twórcy z Bugbear okrasili jedno ze swoich pierwszych dzieci grafiką, która do dziś za bardzo się nie zestarzała oraz takim modelem zniszczeń, że nawet fani Burnouta mogli pozazdrościć. W takim razie chyba nikogo nie dziwi, że po drugiej odsłonie FlatOuta oczekiwałem gry przynajmniej tak dobrej, jak część pierwsza, prawda? (więcej…)

XIII – Singleplayerowe mistrzostwo!

X

Wbrew pozorom, upływ lat może mieć zbawienny wpływ na niektóre gry. Z punktu widzenia gracza, oczywiście, gdyż na pewno nie z perspektywy technologii. To, co – dajmy na to – za Hindusa króla nie ruszyłoby na moim rzęchu sprzed pięciu lat, dziś śmiga bezbłędnie, wymazując z mojego słownika takie wyrazy, jak „zamulanie”, „zwis”, etc. A jak powszechnie wiadomo, takie grzebanie w przeszłości może czasem prowadzić do odkrycia prawdziwych skarbów. (więcej…)

F.E.A.R. – Strach się bać

F

Sezony w branży gier zmieniają się średnio co parę lat. Kiedyś królowały zręcznościówki, swój epizod dostały przygodówki, a i cRPG w swojej historii również odnotowało złotą erę. Przez ostatnie dwa-trzy lata zdecydowanie na topie są wszelkiej maści FPS-y. A w historii tegoż gatunku – właśnie w tym okresie – sporą rolę odegrał F.E.A.R., który w dniu premiery naprawdę nieźle namieszał. Można chyba śmiało powiedzieć, że było to pierwsze – a przynajmniej pierwsze na tyle głośne – połączenie strzelanki z… azjatyckim horrorem. I wcale jego autorami nie byli nasi skośnoocy bracia z Dalekiego Wschodu.

Jak już pisałem – strach się bać

Przede wszystkim w F.E.A.R. mamy – uwaga, to nadal potrafi być dla niektórych szok – fabułę! W rzeczywistości niezbyt skomplikowaną, ale na tyle zgrabnie opowiedzianą, że owej prostoty raczej się nie odczuwa, a już na pewno nie uznaje się jej za wadę. Przeze całą przerażającą przygodę przyjdzie nam kierować poczynaniami żołnierza oddziału First Encounter Assault Recon, który będzie miał za zadanie uśmiercić niejakiego Paxtona Fettela, który jakoś kurczowo trzyma się życia i nie za bardzo chce opuścić ten świat. Problem jest jednak taki, że Paxton szybko stał się guru armii klonów, która postanowiła oddać za swojego charyzmatycznego przywódcę życie. W to wszystko dodatkowo jest zamieszana tajemnicza postać dziewczynki-zjawy, nawiedzającej naszego biednego żołdaka dosyć często i systematycznie.

Co najważniejsze, twórcom udało się przede wszystkim osiągnąć odpowiednio gęstą, zawiesistą atmosferę. Mnie osobiście nie zdołała przestraszyć, ale z ręką na sercu mogę powiedzieć, że trzymała w napięciu. Za to, sądząc po opiniach znajomych, osoby ze słabszymi nerwami mogą się spodziewać naprawdę niezłych przeżyć.

Wadą całego scenariusza jest tylko jedna rzecz – po półmetku wszystkie zagrywki stają się już do bólu oklepane, gdyż twórcy trochę zbyt często i nachalnie z nich korzystają. Dodatkowo, ogólnie tryb single do długich nie należy – starczy na około cztery do sześciu godzin gry.

Asortyment

Wybór uzbrojenia w grze jest niemalże do bólu schematyczny. Otrzymujemy pistolet vel „klamkę”, strzelbę, karabin szturmowy, pistolet maszynowy, snajperkę… Standard. Do tego dochodzą jeszcze „Super Bronie” – np. miotacz cząsteczek – które niestety psują trochę klimat gry, który byłby znacznie ciekawszy, gdyby przyszło nam korzystać jedynie z tej bardziej konwencjonalnej odmiany uzbrojenia. Wada wielka to jednak nie jest i da się przeboleć (a w multi nawet wyłączyć).

Najważniejsze jest to, że broń mamy na kim przetestować, a samo skuteczne korzystanie z niej daję nielichą satysfakcję, gdyż o wrogach można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że są głupi. Tak dobrze rozwiązanego „oporu zorganizowanego” nie widziałem w żadnej grze przed F.E.A.R. Klony wydają sobie nawzajem rozkazy, podają informacje o stanie sytuacji, przewracają meble, tworząc prowizoryczne zasłony, etc. Dzięki temu wszystkiemu starcia robią wrażenie tak autentycznych i żywych, jak mało które! Gdy się do tego doda jeszcze dobrze pracujące oświetlenie, możliwość chwilowego zwolnienia czasu (bullet time się kłania) oraz tynk sypiący się ze ścian, to dostaniemy obraz walki niczym z Matrixa. Dla mnie rewelacja, a stylu przy tym są po prostu tony!

A skoro o tynku mowa…

Kwestie graficzne warto rozwinąć, gdyż silnik F.E.A.R. prezentuje się nieźle po dziś dzień. Szczególnie dobrze wyglądają modele wszystkich postaci, wybuchy, animacje i ogólnopojęte efekty, związane z wymianą ognia. Gorzej ma się już sprawa z otoczeniem, gdyż ono robi niezłe wrażenie tylko przy pierwszym spojrzeniu. Każdy się szybko zorientuje, że tak naprawdę tynk odpada w jeden z przewidzianych przez twórców wzorów, a ponad połowa elementów jest całkowicie niezniszczalna. Najgorzej wyglądają sytuacje, gdy po walce ściana jest cała podziurawiona, a pośrodku stoi nienaruszony automat telefoniczny. Gdy się jednak weźmie poprawkę na te parę lat, które już od premiery minęło, to można to spokojnie wybaczyć, gdyż całokształt i tak trzyma się nieźle.

Przy okazji warto wspomnieć, że tynk również ładnie brzmi przy odpadaniu. To samo można powiedzieć też o wszystkich innych odgłosach, które zostały nagrane naprawdę solidnie. Duży plus również należy się twórcom za wszelkie głosy tła, muzykę i rozmaite przejmujące jęki – mają kolosalny udział w tworzeniu odpowiedniej atmosfery!

Grupowy terror

Wiadomo, trybu multi nie można pominąć przy próbie całościowej oceny FPS-a. Bez bicia mogę przyznać, że testowanie wieloosobowej rzezi, to czysta przyjemność w przypadku tej gry. Co prawda nie jestem szczególnym fanem wszelkich urozmaicanych trybów (tu mamy np. opcję ze spowolnieniem czasu dla jednego gracza po zebraniu specjalnego „power upa”), ale za to tradycyjnego deathmatcha zawsze przyjmuję z otwartymi ramionami. A ten właśnie tryb w F.E.A.R. jest naprawdę dobrze przygotowany i zrównoważony. Jeszcze więcej frajdy jest wtedy, gdy się wyłączy wspomniane „Super Bronie”. Nawet gdy już teoretycznie skończyłem testy, wcale nie przestałem grać, gdyż po prostu grywalność przyciągała mnie z powrotem przed monitor. Jedyne, co denerwowało, to znikające raz na jakiś czas uszkodzenia ścian, etc. Nie wiem czemu nie mogły zostawać do końca rozgrywki…

Zawał

Mimo upływu dwóch lat z hakiem, F.E.A.R. i jego popularność mają się naprawdę dobrze. Poniekąd przyczyniły się do tego dwa dodatki, które jednak nie zostały już tak dobrze przyjęte, jak podstawka (ale o tym przy innej okazji). Na pewno wpływ na żywotność tego tytułu mają również świetny klimat i naprawdę dobrze skrojone multi. Co, jak co, ale o ilości graczy na serwerach na razie nie można powiedzieć, żeby malała…

2008-02-23. Tekst napisany na zlecenie portalu Gaminator.tv.

Kane & Lynch: Dead Men – Gra klasy B

K

Tyle się mówiło o tym, jaką to genialną adaptacją filmów klasy B będzie Kane & Lynch. Twórcy wiele pod tym względem obiecywali i – rzadko zdarza mi się to pisać – w pełni dotrzymali wszelkich przysiąg! W Kane & Lynch wszystko rzeczywiście jest klasy B – od scenariusza, przez grafikę, a na akcji kończąc…

Klasa B, klasa B, klasa B… ile razy ja to już słyszałem? Szkoda, że mało kto pamięta, czym jest tak naprawdę owa „klasa B”. Przez Quentina Tarantino i Roberta Rodrigueza już chyba pół świata utożsamia z kinem klasy B takie perełki, jak „Pulp Fiction”, „Jackie Brown” czy „Planet Terror”. Wszyscy jednak już zapomnieli, że są to w rzeczywistości wysokobudżetowe produkcje, z doborową obsadą i solidnym scenariuszem, które na dorobku taniego, budżetowego kina made in USA jedynie bazują. Niestety, panowie z Edios oraz IO Interactive, wybierając sobie jakiś wzór do naśladowania, trochę przestrzelili i zamiast trafić na świetlaną schedę po Tarantino, wymierzyli dokładnie w prawdziwe kino klasy B. Czyli w co? Ano w coś, czego bez zaprawy i żelaznych nerwów oglądać się po prostu nie da…

(więcej…)

Dungeons & Dragons Tactics – Kieszonkowy symulator Lochów i Smoków

D

Dungeons & Dragons… Jakby nie patrzeć, jest to system-legenda. Nie odkryję też Ameryki, jeśli powiem, że jest to bodaj najpopularniejsza mechanika RPG wszechczasów (patrząc w kontekście d20). Kilka edycji, setki dodatków, dziesiątki światów i… po prostu masa gier komputerowych. Można się godzinami rozwodzić, czy jest to na pewno najlepszy system do papierowego rolpleja i dlaczego nie. Ciężko za to się sprzeczać z tym, że do większości cRPG – opartych w większym czy mniejszym stopniu na turowym systemie walki – pasuje po prostu jak ulał. Najlepszym dowodem na to są chyba wszystkie Baldursy, Icewindy, Tormenty, KotOR-y i inne Neverwintery, które właśnie na nim w dużej mierze oparły swój sukces. Są również dowody na to, że trzeba być naprawdę upartym programistą, żeby adaptację D&D schrzanić, czego przykładem jest Świątynia Pierwotnego Zła. O dziwo, Tactics, o którym przeczytacie w dalszej części recenzji, jest znacznie bliżej… Świątyni. Ale tylko i wyłącznie, jeśli chodzi o założenia, a nie – całe szczęście – o wykonanie. Co to znaczy dla graczy? A to, że Tactics nie stawia na rozbudowaną fabułę, lecz jest – rzec można – symulatorem samej mechaniki walki. Tak, jakiś wątek przewodni jest, ale w rzeczywistości stanowi on jedynie wymówkę dla ciągłego korzystania z… Taktyki. (więcej…)

Assassin’s Creed – Rach, ciach, skok, salto i… gleba, w piach…

A

Niektórzy zagorzali fani next-genowych next-genów już pewnie po przeczytaniu samego tytułu tej recenzji szukają namiarów na mnie w książce telefonicznej i zapewne ich zamiary do szlachetnych nie należą. Wiernie uprzedzam – ten tekst nie jest peanem na cześć wspaniałości Assassin’s Creed. Owszem, to gra z potencjałem (i to niewykorzystanym). Owszem, programiści z Ubisoft Montreal wpakowali w swoje dziecko masę sterydów, dzięki czemu pięknie wygląda, daleko skacze i nieźle wywija żelazem, mordując setki strażników i… zaraz, „mordując setki strażników”? Jeśli w tym momencie i Wy wyczuwacie pewną – oczywiście, delikatną i subtelną – sprzeczność między „Kredem Assassyna” i „rzezią na masową skalę”, to… cóż, mogę tylko powiedzieć „wolcome in da club”… (więcej…)

Hexic HD – High Definition Klocek

H

„Gier logicznych ci u nas dostatek” – to zdanie z ręką na sercu mógłby spokojnie powiedzieć każdy pracownik działu Xbox Live Arcade. Rzeczywiście, wybór jest bogaty i aż ciężko samodzielnie zdecydować, od czego by tu zacząć. Dlatego i tu pracownicy Microsoftu w pewnym sensie poszli nam na rękę i ułatwili decyzję, dodając do zestawu Premium HDMI jedną grę. Trzeba przyznać, że bardzo reprezentatywną grę. Grę, która naprawdę potrafi zachęcić do zagłębienia się w temat XBLA. Hexic HD. (więcej…)

Bioshock – Czysty geniusz i gra idealna w jednym

B

Przed BioShockiem stało nieliche zadanie. Wszyscy mi go polecali, wszyscy wychwalali, każdy twierdził, że się nie zawiodę, nikt nie powiedział złego słowa. Im więcej pochwał, tym większa szansa, że ostatecznie człowiek się rozczaruje. Jestem pod wrażeniem – BioShock jest jeszcze lepszy niż ludzie mówili.

Na wstępie taka adnotacja dla starych wyjadaczy. Nie będę porównywał BioShocka do – wiekowego już teraz – System Shocka 2. Powód jest prosty, od premiery tego drugiego minęło już tyle czasu, że na podobnych zestawieniach żaden z graczy i tak raczej nie skorzysta. Poza tym, nawet jeśli dzieło 2K Games jest silnie wzorowane na starym przeboju, to na pewno efektu końcowego nie można uznać za ujmę na honorze System Shocka. Tak dobry jest BioShock. (więcej…)

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze