Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Lumines – Klocek do klocka i… zapętlić

L

Lumines – kolejna gra, która z powodzeniem mogłaby widnieć w encyklopedii, jako ilustracja hasła „tetrisopodobna hybryda”. O ile trafiają się gry, które z tego oklepanego schematu potrafią jeszcze coś wyciągnąć i opakować to w powiew świeżości, o tyle… cóż, są one rzadkością. I, niestety, Lumines nie udało się zakwalifikować do puli „tych dobrych i godnych naśladowców Tetrisa”. Gorzej: Lumines wygląda średnio nawet na tle – ostatnio ostro skrytykowanego przeze mnie – Koloomn. Czyli jest przeciętnie – po prostu przeciętnie.

Znowu klocki

Zasady gry są, jak przystało na gry logiczne, dziecinne proste. Naszym zadaniem jest ustawianie dwukolorowych kwadratów 2×2 tak, żeby uzyskać możliwie największy, jednobarwny prostokąt. Im większy uda nam się sklecić, tym więcej cegiełek naraz zniknie, a nasza pula punktów zostanie doładowana o tym większy bonus. Koniec filozofii.

Tradycją w takich produkcjach jest dawanie graczowi do dyspozycji cegiełek o specjalnych właściwościach, które na ogół a to czyszczą całą linię, a to całą kolumnę czy też dają inne, bardziej egzotyczne bonusy. Problem z Lumines polega na tym, że takich „power upów” jest łącznie sztuk… jeden. Możecie się domyślić zapewne, że w takim razie gra nie jest szczególnie finezyjna (niewiele bardziej od najzwyklejszego Tetrisa).

Jeszcze gorzej sprawa wygląda, gdy człowiek sobie uświadomi, że gdy już rozpracuje tryb dla jednego gracza, to… nie zostanie mu już wiele więcej do poznania. Poza tradycyjnym „znikaczem bloczków”, developerzy udostępnili nam jeszcze Time Attack (czyli to samo, ale z ograniczeniem czasowym), Puzzle Mode i Versus Mode. O ile pierwszy jest kompletnie nieciekawy, o tyle dwa pozostałe już wnoszą trochę świeżości. Zasada puzzli jest prosta – naszym zadaniem jest uzyskanie z cegiełek tego samego koloru jakiejś konkretnej figury (np – krzyża). Muszę przyznać, że kilka zadań było dosyć ciekawych i one w sumie najbardziej mnie w całej grze zainteresowały – pomysłowość jest w cenie. Zaś Versus to gra jeden na jednego z komputerem lub żywym przeciwnikiem (WiFi się kłania), w której wygrywa ten, kto dłużej będzie powstrzymywał swoje bloczki przed spiętrzeniem się aż do „sufitu”. Czyli zasadniczo standard.

Standard, standard, standard…

Tak, „standard” i jego synonimy, to słowa, które dosyć często przewijają się w tym tekście. Oczywiście, w schematach nie ma nic złego, jeśli się z nich rozsądnie korzysta. Więc co jest nie tak z Lumines? Otóż… ta gra po prostu szybko się nudzi. Zbyt szybko. Mimo że naprawdę uwielbiam gry logiczne, tryb dla jednego gracza spowszedniał mi już po kilku godzinach gry. Na trochę dłużej przytrzymały mnie przy sobie puzzle, ale i to nie starczyło na długo. Niestety, dla ludzi z wprawą, wyrobioną na innych tego typu tytułach, gra może być zbyt prosta od początku do końca. A gdy coś jest zbyt proste, szybko się to odkłada na bok, gdyż taka zabawa nie daje zbyt dużej satysfakcji.

A tu już jesteśmy poza standardem!

Na kluczowy element – grywalność – głównie narzekam. Jest jednak pewna zaleta Lumines, której w całej rozciągłości brakowało, według mnie, Koloomn. Oprawa wizualna! Ta jest naprawdę rewelacyjna – estetyczne menusy, ładnie zaprojektowane bloczki i animacje oraz cały zestaw różnych „skórek”, na tle których toczy się zabawa. Oczywiście, owe skiny są elementem, który możemy podczas dłuższej rozgrywki odblokować, poszerzając naszą pulę dostępnych artworków. Graficy nie poskąpili graczom sporej garści efektów świetlnych i różnych bajerów, które urozmaicają rozgrywkę. Osobistego plusa mogę postawić za to, że wśród możliwych do wyboru emblematów była… koza, hyhy.

Z dźwiękiem już nie jest, niestety, aż tak koncertowo. Jeśli ktoś nie lubi elektronicznych brzmień, to przypuszczam, że audio szybko wyłączy. Ja – w ramach zbierania materiałów do recenzji – pograłem trochę z włączonymi odgłosami i stwierdzić mogę, że milczenie jest owie… złotem. Nie jest źle, ale też nie są to rytmy, które pomagałyby w skupieniu uwagi czy intensywnym myśleniu.

Game over…

Szkoda, że tyle pracy developerów poszło w oprawę audio-wizualną, kiedy ogólny zamysł gry jest po prostu średnio ciekawy. Mam wrażenie, że gdyby ktoś połączył oryginalność Koloomn z graficzną stroną Lumines, to wyszedłby z tego absolutny must-have dla wszystkich fanów logicznego myślenia (z PSP pod ławką podczas wykładu). Jeśli miałbym komuś polecić tę grę, to co najwyżej osobom, które dopiero zaczynają rozgrzewać swój umysł na tego typu produkcjach. Weterani mogą spokojnie przejść obok i nie poczują straty.

2008-01-07. Tekst napisany na zlecenie Gaminator.tv.

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze

0
Would love your thoughts, please comment.x