Czasem się zastanawiam, czy Łazarz zdawał sobie sprawę, jak ważne dla popkultury staną się jego losy. Cóż, pewnie nie – kino akcji i komiksy superbohaterskie nie były szczególnie popularne w jego czasach. Grunt, że jego wskrzeszenie stało się inspiracją dla przynajmniej kilku historii, które znam. W szczególności, że jego imię wymawiane „z angielska” ma w sobie coś epickiego. Lazarus. Brzmi dobrze. Tajemniczo. Ma się wrażenie, że za każdym razem, gdy się je wymawia, gdzieś w oddali piorun uderza w zamieszkany przez wampiry zamek. Pewnie dlatego znany z komiksów z Batmanem przywódca ligi zabójców, Ra’s Al Ghul, zamiast w sanatorium wolał spędzać czas w swoim Lazarus Pit. I pewnie dlatego też właśnie taki tytuł wybrali Greg Rucka oraz Michael Lark dla swojego komiksu. W końcu jeśli ktoś ma problemy z umieraniem, Lazarus jest imieniem jak najbardziej właściwym.
OK, gwoli ścisłości, główna bohaterka „Lazarusa” nie ma na imię Łazarz. Wołają na nią w sposób już kompletnie nie pozostawiający złudzeń co do jej zdania na temat życia pozagrobowego. Nazywa się Forever. I należy do rodziny Carlyle, co jest o tyle istotne, że w świecie, w którym przyszło jej żyć, tylko owa rodzina ma znaczenie. Granice stanów czy państw już od jakiegoś czasu nie odgrywają roli. Świat zaś dzieli się na tych, którzy należą do rodziny, tej rodzinie służą albo są kompletnie zbędni. Jak mówi ludowa legenda, każda z rodzin ma swojego jednego agenta, któremu daje wszystko, co najlepsze. Swojego Lazarusa. Ich życie jest pełne sprzeczności – z jednej strony są wysyłani na każdą najniebezpieczniejszą misję, gdyż ich obecność gwarantuje sukces. Lub minimalizację skutków porażki. Z drugiej jednak strony, mimo ciągłego perforowania ciała i pomiatania jego resztkami, są oczkiem w głowie każdej głowy rodziny.
Od pierwszych stron komiksu dano mi do zrozumienia, że Forever jest czymś więcej niż „tylko” Lazarusem. Jest też dzieckiem nauki, a nie ludzi, choć jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy. Osoba, którą uważa za biologicznego ojca, w rzeczywistości zleciła stworzenie jej od zera grupie uzdolnionych naukowców. Historia panny Carlyle jest więc rozbita na dwa tory. Z jednej strony mamy przyjemny, rzemieślniczo wykonany komiks akcji w klimatach niezbyt odległego S-F. Z drugiej zaś śledzimy losy Forever na płaszczyźnie bardziej emocjonalnej, prywatnej.
Muszę tu jednak uczciwie zaznaczyć, że przez pierwsze cztery zeszyty, które składają się na pierwszy tom opowieści, raczej nacisk był kładziony na efektywne ukazywanie rozczłonkowania kolejnych ofiar Lazarusa z rodziny Carlyle, niż na rozwój postaci. I choć akcja prezentowana przez zgrabne rysunki Michaela Larka wygląda wyśmienicie, po skończeniu lektury czułem duży niedosyt. Miałem wrażenie, że jak na w miarę zamkniętą historię, pewne jej aspekty prawie nie ruszyły się do przodu. Sytuacja Forver została bardzo sprawnie zakreślona w czterostronicowym prequelu i na początku pierwszego zeszytu i… de facto na tym skończył się wątek jej przeszłości w tym tomie.
Reszta czasu została poświęcona na rodzinne knowania – też nieszczególnie złożone – i, jako się rzekło, dekapitowanie różnej maści biedaków, którzy napatoczyli się pod katanę Forever. Po doczytaniu czwartego zeszytu do końca czułem się i usatysfakcjonowany, i zawiedziony jednocześnie. Z jednej strony bawiłem się bardzo dobrze, a czas mijał mi niezwykle przyjemnie. Z drugiej strony, żałowałem, że to już koniec, ponieważ przecież nie zdążyłem się tak naprawdę dowiedzieć nic więcej o postaci, która mnie zaciekawiła. Jeśli jednak twórcy chcieli, by pierwszy tom ich komiksu służył za wabik na nowych czytelników, to… ze mną im się udało i przygody Forever będę pewnie dalej śledził.
Ostatnio rownież zabrałem sie za Image, czytam na bieżąco TWD, planuje kupic 1 tom Invinsible, oraz Outcast. Zakupiłem jeszcze Manifest Destiny, wiec niedługo sie za niego zabiorę.
Do TWD też chcę się zabrać. :] Daj znać, jak pozostałe komiksy z tych, które wymieniłeś – jestem ciekawy, co warto przeczytać.
Heh, może kiedyś założę jakiegoś bloga o komiksach 🙂
Jeśli tak zrobisz, to czekam na linki z opiniami o poszczególnych komiksach. :-]
Spoko 🙂
Recenzja w trakcie pisania, jak wszystko skończę to wyśle ci na fb 😉
OK, świetnie. :-]
Recenzja wysłana 🙂
Mógłbyś mi tu linka zapodać? Próbowałem sobie na FB odkopać i mi się nie udało…
http://k-paks.blogspot.com
Dzięki :] Życzę wytrwałości w regularnym pisaniu. :]
Podobno jakiś polski wydawca zainteresowany jest tym tytułem – bodajże taurus.
Również w Polsce planują wydać „Sagę” – inny komiks od Image, który jest bardzo popularny i z tego co czytałem świetny!
Saga jest genialna! Niedługo będę o niej pisał. :]
A ja czytał !
Bardzo dobra decyzja. :-]
Na 100% zainteresowany jest Taurus. Czy wyda to na 100%? Póki co, pewni są na 90%. 🙂
Wolałbym, żeby „Sagę” wydali – wg mnie to komiks, który może łatwo zainteresować również ludzi, który powieści graficznych w ogóle nie tykają. :]
„Sagę” wydać ma Mucha Comics i to już niedługo, chyba późnym latem…
Świetnie. :]
Fajna recka, ale mam wrażenie że ciut przesadzasz pisząc o licznych dekapitacjach. Ktoś kto przeczyta ten tekst, pomyśleć może że komiks serwuje jakąś tęgą siekę. A przecież tak nie jest. Szkoda że nie mam tego story-arc’a przy sobie, ale jak dobrze pamiętam, to są tam trzy sceny (popraw mnie jeśli się mylę) tego typu: na samym początku, gdzieś w środku (scena zresztą bardzo krótka, sugeruje ją okładka trzeciego zeszytu) i na końcu (bodaj najbrutalniejszy moment i chyba najbardziej obszerny), cała resztę wypełnia już to o czym pisałeś: trochę komiks pozwala się zorientować w sytuacji, trochę szyje się intrygę, etc. W każdym razie drugi story-arc powinien Cię zadowolić: postać Forever jest nieco bardziej pogłębiona, poznajemy retrospekcje z jej dzieciństwa, relacje z ojcem i jej trenerką Marisol, co jest zresztą jednym z bardziej ujmujących wątków tego story-arc’u. Także polecam śledzić dalej 🙂
Wiesz, możliwe, że miałem taki „sieczny” odbiór właśnie przez tę konstrukcję – komiks zaczyna się brutalnie i kończy się jeszcze brutalniej. Ale przejrzałem sobie teraz ten story arc i masz rację – w środku jest zdecydowanie spokojniej. :-]
A, i doczytałem do 8. zeszytu – zdecydowanie podoba mi się coraz bardziej!