Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

J. Edgar – Tak powinna być nakręcona Żelazna dama

J

Problem z filmami a charakterze biograficznym jest taki, że jeśli nie zna się dobrze przytaczanej postaci, ciężko jest go ocenić pod kątem innymi niż „podobało mi się, nie podobało mi się”. Tak miałem przy okazji „Żelaznej damy”, tak mam i przy „J. Edgarze” – moja wiedza o Margaret Thatcher jest podobnie ograniczona do tej o założycielu FBI, niejakim J. Edgarze Hooverze, który miał ponoć haka na wszystkich, a jego sekrety miały sekrety. Nie pozostaje mi więc, niestety, nic innego, jak dać Wam znać, czy ów film mi się podobał. A podobał się bardzo.

„Żelazna dama” została przytoczona nie bez powodu – obydwa filmy mają niemalże identyczną konstrukcję. Śledząc najbardziej współczesne wydarzenia z życiu bohaterów, jesteśmy również świadkami ich trudnych początków, przytaczanych w bardzo licznych retrospekcjach. Różnica polega na tym, że jedynym atutem filmu o angielskiej pani premier była Meryl Streep (a trzeba zaznaczyć, że to atut niezaprzeczalny), zaś scenariusz potykał się o własne nogi i sam nie wiedział, na czym chce się skupić. Tego problemu zupełnie nie ma przy „J. Edgarze”. Błyskotliwa gra DiCaprio jest „tylko” dodatkiem do solidnego scenariusza i świetnej reżyserii (za tę ostatnią zabrał się król kina, Clint Eastwood). Autorzy mieli pomysł na ten film i konsekwentnie się go trzymali.

W filmie zręcznie przeplatają się cztery główne wątki. To, jak Hoover powoli dochodził do władzy, założył FBI i pracował nad jego niezależnością. To, jakie Hoover miał relacje z matką (w tej roli jak zwykle genialna Judi Dench). To, jakie Hoover miał relacje z kobietami. I, na deser, to, jaką Hoover miał relację ze swoim najbliższym przyjacielem i współpracownikiem. Jako się rzekło wcześniej, do tego dochodzi ciągłe mieszanie teraźniejszości z przeszłością. Taki konglomerat tematów i ciągów przyczynowo-skutkowych mógł się źle wymieszać i w efekcie eksplodować. Szczęśliwie, nad wszystkim twardą ręką czuwał sam Brudny Harry, dzięki czemu otrzymaliśmy kawał, według mnie, solidnego kina.

Nie mam pojęcia, czy J. Edgar Hoover był takim człowiekiem, jaki został mi przybliżony w filmie Eastwooda. Nie zmienia to jednak faktu, że jego osoba mnie bardzo zaciekawiła i kiedyś w wolnej chwili chciałbym się o nim dowiedzieć więcej. Trzeba tu zaznaczyć również, iż twórcom udało się zachować delikatną równowagę między wyciąganiem na światło dzienne różnych „brudów” a odpowiednią dozą szacunku dla kontrowersyjnej postaci, którą ciężko byłoby jednoznacznie ocenić. Wszystko to, czego nie miała „Żelazna dama”, jest właśnie tutaj – w kolejnym świetnym filmie Clinta Eastwooda.

Subscribe
Powiadom o
guest

6 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Mika
Mika
13 lat temu

Świetne wydanie filmu na DVD!

KoZa
Reply to  Mika
13 lat temu

Owszem. :] I wielka szkoda, że tego filmu w kinach nie było. Na szczęście, można teraz bez problemu nadrobić. :]

Sakora
Sakora
13 lat temu

Eastwood to ikona, a DiCaprio wyrasta na klasę samą w sobie. Lubię takie, mocne jednak, kino.

KoZa
Reply to  Sakora
12 lat temu

Mi też DiCaprio coraz bardziej się podoba. Muszę nadrobić filmy z nim, które pojawiły się między „Gangami Nowego Jorku” a tymi współczesnymi. 

Mr. ??
Mr. ??
12 lat temu

Jak dla mnie film bardzo dobry, trochę żałuje że pominęli okres drugiej wojny i lata pięćdziesiąte.
Ale i tak moja ocena 9/10.
No i najlepsze jak matka mówi J. Edgarowi o tym że ktoś w jego szkole był ciotą i że wolała by mieć martwego syna niż ciotę :).   

KoZa
Reply to  Mr. ??
12 lat temu

Ogólnie duet Dench i DiCaprio był nieziemski w tym filmie. :]

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze

6
0
Would love your thoughts, please comment.x