„Giganci ze stali” są bodaj pierwszym filmem, przy którym mogłem dokładnie zaobserwować, jakie spustoszenie w całkiem przyzwoitym filmie aktorskim może poczynić dubbing. W okolicach premiery wspomnianego filmu, przeszedłem się do kina i wyszedłem ze zdruzgotaną psychiką. Nie wiedziałem, że „Real Steel” miało mieć podłożone polskiego głosy – nie pomyślałem nawet, żeby sprawdzić. W końcu to film od 13. roku życia, tych się u nas chyba nigdy nie dubbinguje. I to był błąd. W polskich kinach „Giganci ze stali” dostali oznaczenie „7+”. Oraz polskich lektorów.
Jako że nie wszyscy pewnie znają mój materiał o „Gigantach ze stali”, trzeba przybliżyć podstawy. Głównym bohaterem jest Charlie Kenton. Ex-bokser oraz ex-ojciec. Po zakończeniu kariery na ringu, wziął się za walki robotów, które są rozrywką numer jeden w roku 2020. Efekty, niestety, nie są najlepsze – jego zawodnicy przegrywają kolejne walki, zaś on sam przegrywa starci z butelką. W takiej sytuacji poznaje go na nowo jego syn, porzucony za młodu i zostawiony z samą tylko matką. Niestety, rodzicielka niedawno zmarła i ktoś musi zaopiekować się młodym. Co robie Charlie? Podnosi się z rynsztoku i staje lepszym człowiekiem, jak na film dla 7-latków przystało? Może, ale najpierw… sprzedaje prawa rodzicielskie za 100.000 dolarów dalszej rodzinie. Musi tylko wytrzymać dwa miesiące, po czym może zainkasować gotówkę.
Widzicie, problemów z oceną tego filmu jest wiele. Pomińmy w ogóle logikę tak skonstruowanego świata i uznajmy, że wszystko z nią jest w najlepszym porządku – wtedy problemów będzie o jeden mniej. Co jednak z ograniczeniami wiekowymi? Przy „13+” zasadniczo nie mógłbym się niczego przyczepić, ale przy „7+”? Innymi słowy: przy filmie dla małych dzieci? Stety bądź niestety, taki film, jeśli chce być dobry, musi promować jakieś pozytywne wartości. I nie, przedsiębiorczość, polegająca na handlu ludźmi, nie jest taką wartością! Uznajmy jednak, że i ten czynnik pominiemy – rodzice zostali ostrzeżeni, dla reszty te wszystkie oznaczenia i tak nie mają pewnie znaczenia.
Dochodzimy do kwestii polskiego dubbingu i jego braku. Dopiero po obejrzeniu wersji oryginalnej, zrozumiałem, jak bardzo został zmaltretowany ten film w polskich kinach. Podmiana głosu zabiła wszelkie przejawy aktorstwa. I choć niemy Hugh Jackman starał się, jak mógł, dziwny głos, wydobywający się z jego ust, rujnował wszystko. Dla mnie było to podwójnie bolesne, gdyż jestem wielkim fanem Jackmana. Teraz, gdy mogłem się wsłuchać w jego głos i podziwiać aktorstwo, cóż… odczucia po filmie są skrajnie inne.
Sęk w tym, że „Giganci ze stali” są produkcją po prostu dobrą. Mają potencjał, ale i nie brakuje słabszych elementów. Dubbing zaś sprawił dwa problemy. Po pierwsze, wyciął w pień część atutów produkcji, po drugie zaś – zwiększył frustrację widza, tu: moją, skupiając bardziej uwagę na wszystkim, co negatywne, stanowiąc swoisty katalizator. Zmieniają się też wrażenia związane z ogólnym wydźwiękiem filmu – główny bohater w wersji oryginalnej przestaje wyglądać na chłodno kalkulującego handlarza niewolnikami i wyraża, o zgrozo, liczne emocje. Wraz z jedynym słusznym podkładem dźwiękowym, film odzyskał również wiele utraconych wartości
Czy warto więc obejrzeć „Real Steel”? W wersji DVD jak najbardziej, między innymi dlatego, że zapełnia kilka nisz naraz. Każdy już pewnie widział „Rocky’ego” po sto razy – takie osoby będą mogły zaspokoić swoją potrzebę obejrzenia czegoś choćby quazi-bokserskiego. Zresztą, naprawdę sprawnie zmontowanego, zgodnie z najlepszymi tradycjami lat 80-tych. Zadowoleni będą też fani robotów, gdyż – siłą rzeczy – tych tu nie brakuje, zaś efektom specjalnym, które służyły do ich ożywienia, nie można nic zarzucić. Innymi słowy, „Giganci ze stali” po angielsku to po prostu dobre kino, które raczej nie postanowiło zawieść fanów lekkiej rozrywki.
Najsmutniejsze jest to, że idziemy powoli w stronę zachodu gdzie potrafią prawie każdy film dubbingować, np. Władcę Pierścieni. Wyobraź sobie dubbingowanego Spidermana lub nowego Batmana.
Niemcy chyba tak mają, prawda? Nie przeżyłbym tego. Przecież to jest gwałt na filmie, tak się zabija aktorstwo.
Co się tyczy Niemców – widziałem kiedyś jeden dubbingowany odcinek Simpsonów. Tylko za okno wyskoczyć pozostaje.
Kiedyś widziałem South Park i Beavis&Butt-Head z polskim dubbingiem. Nie jestem w stanie sobie przypomnieć gdzie, może w koszmarze.
Wiesz, mi się zrobiło słabiej na samą myśl, że coś takiego w ogóle powstało (albo mogłoby powstać, zakładając, że to faktycznie był koszmar).
Powstało… Oglądałam i powiem szczerze, że przeżyłam koszmar…
O zgrozo… Szacun za przetrwanie. :]
Pocieszę Cię nowiną. The Avengers będzie dubbingowane 😀 ….na szczęście będzie też do wyboru wersja z napisami.
http://www.filmweb.pl/video/klip/Skolimowski+o+udziale+w+filmie+%22Avengers%22-27967 i na końcu filmiku próbka 😛
Holy Mother of What the Fuck, Batman!
Jak będę miał DVD, to zapraszam do siebie. Weź wódkę. Dużo wódki.
Może i co do Cartera odniosłem sie jako stary fan (no nie, nie jestem fanem niczego), „zadowolony czytelnik” (tak lepiej) Księżniczki Marsa to tutaj mimo tego, że w sumie stoję po drugiej stronie barykady to jako krytykowi gratuluję znakomitej recki.
Z polskim gównianym dubbingiem nie da się tego oglądać. Film traci na tym więcej, niż mógłbym przypuszczać po naszych „głosach”.
Oj, a nawet o samym filmie nie mówię, nie mój przedział wiekowy, ale efekciory jako zapaleniec SF chciałem obejrzeć 😉
Lektor tak, dubbing nie stanowczo. No ale stało się i tyle…
Dzięki za dobre słowo. :] Muszę w końcu przysiąść, żeby na spokojnie – i merytorycznie – odpisać na Twój komentarz dot. „Księżniczki Marsa”.
czy myślicie że można ten film zapodac dla 6 latka? chciałem z synem obejrzeć ale się waham …
Witam na moim blogu. :]
Jeśli chodzi o polecenie tego filmu dla sześciolatka – miałem kiedyś okazję recenzować „Gigantów…” w wersji z polskim dubbingiem i tam poruszałem ten temat, może Cię to zainteresuje: http://koziol.info.pl/2011/10/4677/ (mam nadzieję, że to odpowiada na pytanie – gdybyś jeszcze potrzebował jakiś informacji, koniecznie daj znać :] ).
Mam przy okazji prośbę – jeśli obejrzysz sam albo z synem filmem, to daj, proszę, znać, na ile moje uwagi z punktu widzenia rodzica były słuszne. Sam nie jestem (jeszcze) rodzicem, więc musiałem się poruszać w tej materii trochę po omacku. :]