Pisząc tekst o „Niepojętym”, czyli poprzednim tomie przygód marvelowskiej rodziny z Wielkiej Kolekcji, miałem okazję zaznaczyć, że Fantastyczna Czwórka nie jest szczególnie blisko centrum moich komiksowych zainteresować. Sam tom jednak nie pchnął owej drużyny w żadną stronę – miał i mocne, i słabe strony, a że te się w miarę równoważyły, to moje zainteresowanie FF ani się nie zwiększyło, ani nie zmalało. Cóż, tak jak bezboleśnie łyknąłem „Niepojęte”, tak przy „Uzasadnionej interwencji” prawie się udławiłem.
Warto zaznaczyć, że omawiany tom jest bezpośrednią kontynuacją wydarzeń z „Niepojętego”, co w Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela aż tak często się nie zdarza. Jeśli Was więc ten temat ciekawi, zachęcam do sięgnięcia najpierw po poprzedni tekst – ekipa twórcza się w tym czasie nie zmieniła, więc w praktycznie wszystkich aspektach mówimy o pełnej ciągłości. Akcja przenosi nas do Latverii, gdzie Reed Richards postanawia się ostatecznie rozprawić z dziedzictwem teoretycznie martwego Doktora Dooma. Ot, na wszelki wypadek, gdyby owa teoria jednak w praktyce się nie sprawdziła, a zainteresowany swoim zmartwychwstaniem Victor faktycznie by powrócił do świata żywych.
Co tu wiele mówić, Reedowi w międzyczasie trochę puszcza i do osiągnięcia swojego celu wykorzystuje coraz bardziej radykalne narzędzia. Zostaje nowym władcą Latverii, zaś część arsenału Dooma przejmuje i wykorzystuje do własnych potrzeb, zamiast po prostu go złomować. Oczywiście, wywiera to wpływ na całą rodzinę, która jest już w tym momencie na granicy rozpadu. W między czasie komuś się nawet ginie, ale… szczegóły poznacie już sami, jeśli chwycicie się za komiks.
Widzę już, że zarys fabularny nie wyszedł mi tak zniechęcająco, jak miałem to w planach. Cóż, w takim razie wyłożę kawę na ławę: w „Uzasadnionej interwencji” panuje jeden wielki b…ałagan. Choć linia fabularna wydaje się mieć w miarę jednolitą konstrukcję, wydarzenia zmieniają się jak w kalejdoskopie, osiągając czasem prędkość komiksowego światła. Dosłownie w ciągu dwóch-trzech kadrów zagadka absolutnie nierozwiązywalna zostaje, rzecz jasna, nierozwiązana. Bohaterowie umierają i zmartwychwstają, zaś w sam proces zostały nawet zaangażowane siły wyższe – w sposób tak bełkotliwy, że miałem ochotę wyjść z siebie i stanąć obok, gdy to czytałem. Efekt jest taki, że wszystko, co się działo w „Uzasadnionej interwencji”, robiło na mnie wrażenie kompletnie nieistotnego. Ponieważ i tak zaraz się przecież zmieniało.
Widocznie FF jest tylko przystępne dla małego grona wybrańców XD
W WKKM mają być chyba jeszcze ze dwa komiksy z FF, więc będę miał jeszcze okazję się przekonać, czy coś mi podejdzie. Ale szanse są raczej nikłe. ;]
No i za Ultimate FF się wezmę. ;]
Może Ultimate ci podejdzie, ja nawet się za to nie biorę XD
Ze świata Ultimate fajne są komiksy o Ultimates i Spider Man z Milesem Moralesem
Ultimates 1 strasznie mi się podobało, a zanim do Moralesa dojdę, to wiesz… emerytura już będzie. 😛 Aktualnie Ultimate ma coś ok. 650 zeszytów, ja przeczytałem łącznie może ze 130. Ale w sumie nieźle mi idzie. ;]
To tak za 3 lata dojdziesz do Milesa XD
Albo dłużej – ostatnio coś więcej książek, mniej komiksów. ;-]
U mnie znowu na odwrót, komiksy non stop. Cały Friday the 13th, Evil Earnie i coś jeszcze ale nie jestem w stanie sobie wspomnieć XD
Zliczasz sobie, ile komiksów przeczytałeś? Ile w tym roku już? xP
Musiałbym wreszcie zacząć XD Tak na oko to z 500? Może więcej
Ej, myślę, że sporo więcej. Sam mam w tym roku ponad 570 zeszytów przeczytanych, więc Ty pewnie coś ze 2-3 razy tyle. xP
Nie strasz mnie XD
I jak, przeliczyłeś? ;] Ja się zbliżam do 600. ;]
Ponad 1500 XDDD
No, mówiłem, że coś tak ze trzy razy tyle co ja! 😛 Damn, 1.500 to ja jeszcze łącznie nie mam przeczytanych. ;]
Ja liczyłem tylko te co na bieżąco czytam, 30 tygodniowo wychodzi, jakby zliczyć starocie to dopiero by był maras XD
Kosmos. 😀
Powinni zrobić komiksy Dooma jako protagonistę, a potem wymyślać mu przeciwników. Byłaby postacią pozytywną typu anti- hero, coś jak Namor.
Albo lepiej – 616 Doom vs Ultimate Richards. Yeaaaaaah.
W przypadku tomu „F4: Niepojęte” miałem podobne odczucia co Ty, w przypadku „F4: Uzasadniona Interwencja” już mam inne odczucia. Krótko mówiąc bardzo mi się ten tom podobał. Zgadzam się, że fabularnie dużo się tutaj dzieje: polityka międzynarodowa, ONZ, SHIELD, piekło, rozłam rodziny, śmierć, zmartwychwstanie i na końcu wizyta w zaświatach jednak jest to tak ciekawie przedstawione że lekturę pochłania się raz dwa. Równie dobrze wypada kontrast między wielkim wynalazkami, przygodami i podróżami a przyziemnymi sprawami na łonie rodziny. A trzy ostatnie zeszyty to bardzo miłe mrugnięcie okiem do fanów. Mnie ten tom bardzo przekonał do pierwszej rodzinki Marvela 😉
Komiks przeczytany, i podobał mi się dał mi wiele do myślenia czemu Reed jest takim dupkiem w Civil War i pokazuje że to jednak taki mały psychol na spółkę z Iron Manem. Co do samego komiksu to fabuła jest lepsza niż w ,,Niepojęte”. Ogólnie nawet jak na świat Marvela pomysł politycznej intrygii w tle wypada dośc dobrze i wiarygodnie. Sama kreska bardzo przypada mi do gustu ale wiem że nie każdy ją lubi. Jest naprawdę dobrze chyba nawet kupię sobie cały run Waida mimo iż FF nie jest moją ulubioną serią. Widać też pewna spójność z tym że chyba to ten komiks dał nam zaczątek premier Latverii i Tajnych Wojen?. Jest tutaj dobra i spójna fabuła spore cameo Nicka F. 😛 . Komiks dużo lepszy niż wcześniejszy tom. Wiadomo że jeśli ktoś FF jako rodzinę superhero nie kręci to tutaj też będzie zawiedzony ale jak dla mnie relacje między rodzinką wypadły naprawdę dobrze no i The Thing staje się moim ulubionym marvelowym bohaterem dla dzieciaków.
Mam dwie sprawy – po pierwsze przepraszam, że Twój komiks został bez żadnej odpowiedzi przez miesiąc. A po drugie – dzięki za ciekawe spostrzeżenia! Czytałeś coś dalej z tej serii FF?