Boom Boom Rocket to kolejna gra, która powstała na fali popularności produkcji rytmicznych. Żeby jednak wyróżnić się trochę z tłumu, panowie i panie z Bizzare Creations postanowili połączyć wciskanie przycisków w odpowiednim momencie z dosyć ciekawym motywem graficznym – fajerwerkami. Tak, w tej grze linia melodyczna jest uzupełniana przez piękne eksplozje wielkich rac. Wizualnie i muzycznie – dosłownie bomba!
To właśnie dzięki swojej konwencji graficznej Boom Boom Rocket udało się do mnie przemówić. Nie jestem fanem gier rytmicznych, gdyż często ograniczają się jedynie do walenia po przyciskach kontrolera w odpowiedniej kolejności i tempie. W tym przypadku jednak nasze starania są wizualizowane w bardzo ciekawy sposób. Fajerwerki – jak łatwo się domyślić – lecą w górę pod różnymi kątami, a naszym zadaniem jest ich zdetonowanie wtedy, gdy są najbliżej punktu docelowego. Ten zaś jest wyznaczony przez poziomą linię, która przebiega mniej więcej na wysokości 4/5 ekranu. Im bliżsi perfekcji będziemy, tym ciekawszy efekt wizualny otrzymamy. Ponadto, rakiety są podzielone na cztery kolory i przyporządkowane klawiszom funkcyjnym A/B/X/Y na padzie, co wprowadza dodatkowe utrudnienie, ale i barwne urozmaicenie. Muszę przyznać, że owe wielokolorowe wybuchy wyglądają naprawdę cudnie – do tego stopnia, że ma się ochotę powtarzać niektóre utwory po kilkanaście razy. Dodatkowym urozmaiceniem są specjalne wzory wybuchowych rac, które można odblokować, kończąc każdy z utworów z wystarczająco wysokim wynikiem. Nie jest to prosta sprawa, ale za to gra potrafi zmotywować do ciągłego doskonalenia umiejętności. Ostatnim, graficznym – i przy okazji również mechanicznym – urozmaiceniem zabawy jest tryb „focus”, który możemy odpalić, jeśli mieliśmy wystarczająco długi ciąg bezbłędnych detonacji. Gdy to uczynimy, tempo zostanie nieznacznie spowolnione, mnożnik punktów zostanie drastycznie zwiększony, a wybuchy… Ech, to jest sposób na uzyskanie największych i najbarwniejszych eksplozji w Boom Boom Rocket. Wyglądają naprawdę bajecznie!
Pomijając warstwę wizualną, najważniejszym aspektem tego typu produkcji jest oczywiście zestaw utworów. Tu jest równie dobrze, co w przypadku oprawy video! Wszystkie 10 utworów to zestaw elektronicznych wariacji na temat utworów klasycznych – znajdziemy tu takie perełki jak „Game over Beethoven”, czyli przeróbkę „5. Symfonii”, czy też „Valkyries Rising” nawiązujące do… tak, tak, oczywiście legendarnej kompozycji Wagnera. Myślę, że ten zestaw trafi w gusta naprawdę sporej grupy odbiorców, w szczególności, że został przygotowany bardzo pieczołowicie i ze smakiem.
Co ważne, dziecko Bizzare Creations jest zarówno przystępnedla zupełnych laików, jak i wystarczająco wymagająca dla prawdziwych, rytmicznych wymiataczy. Wszystko za sprawą trzech dobrze wyważonych poziomów trudności. Na „easy” można się rozgrzać i poznać linie melodyczne utworów, zaś na „hard”… Cóż, na „hard” zasadniczo można wyłysieć – ten tryb naprawdę daje do wiwatu. Poza tym, twórcy przygotowali też takie atrakcje, jak „Endurance mode”, w którym gramy do momentu popełnienia kilu pomyłek pod rząd. Można też odpalić „Practise”, lecz tak naprawdę lepiej od razu wziąć się za „easy” i odblokowywać kolejne wzory fajerwerków.
Boom Boom Rocket mogę z czystym sumieniem polecić nawet tym z Was, którzy nie są fanami gier rytmiczne na śmierć i życie. Dzięki bardzo atrakcyjnej formie oraz ciekawej i oryginalnej ścieżce dźwiękowej, jest to miła odskocznia od typowych, Xboxowych tytułów. W sam raz, żeby odpalić sobie przed wyłączeniem konsoli. W szczególności, że niektóre z kompozycji są naprawdę cudowne i wręcz zapadają w pamieć.
30.09.2008. Artykuł został napisany dla portalu Gaminator.pl.