Wielokrotnie przy okazji pisania o animacjach na podstawie komiksów narzekałem na bardzo prostą kreskę, która na ogół nie różniła się niczym od tej, którą znaliśmy z seriali z czasów dzieciństwa. Cóż, przyszła pora napisać o filmie, który zrywa z tą konwencją. Przy okazji zrywa też czapki z głów. Przed Wami „Batman: Under the Red Hood”.
To pierwsza animacja z Batmanem, o której mogę powiedzieć, że już raczej nie jest dla dzieci. A na pewno nie dla tych najmłodszych. Mamy tu płonących żywcem ludzi, katowanie nastolatka łomem, zaś trup ściele się naprawdę zaskakująco gęsto. Już sam początek opowieści jest mocnym kopnięciem w cojones, gdyż zaczyna się od śmierci drugiego Robina z ręki Jokera. A później jest tylko coraz ostrzej. W główną intrygę zaplątane są trzy stronnictwa. Pierwszym jest niejaki Black Mask, który kontroluje sporą część narkotyków w Gotham. Po drugiej stronie staje Red Hood, nowy chłopak w mieście, który bardzo szybko zgarnia sporą część nielegalnego terytorium i wydaje się przeciwnikiem równym Batmanowi. Oczywiście, naprzeciw wszystkich staje właśnie Mroczny Rycerz, wspierany przez Nightwinga (który był kiedyś pierwszym Robinem). Szczerze mówiąc, kilku z tych postaci nie kojarzyłem, ale na szczęście scenariusz przychodzi w sukurs takim widzom, jak ja, i subtelnie podpowiada, kto jest kim.
Przyznam, że opowieść naprawdę trzymała mnie w napięciu – nawet większym niż masa filmów aktorskich o superbohaterach. Byłem ciekaw, kto naprawdę kryje się pod maskę Red Hooda, a że całość była relatywnie brutalna, spodziewałem się, że zakończenie będzie raczej nietuzinkowe, jak na amerykańską animację. I takie faktycznie było. Fabuła w „Under the Red Hood” poprowadzona jest rewelacyjnie i, jak dotąd, to najlepsza superbohaterska animacja, jaką oglądałem.
Co się tyczy jakości wykonania od strony wizualnej – jako się rzekło, „Under the Red Hood” bardzo odstaje od wszystkich serii animowanych, które miałem okazję oglądać. Widać, że w ten projekt wpakowano większą kasę – postacie są świetnie narysowane, a choreografie walki długie, wyczerpujące i bardzo dynamiczne. Do tego dochodzi mój ulubiony mrok prosto z Gotham – po prostu rewelacja.
Przyznam się szczerze – jeśli będzie się pojawiało więcej takich animacji, jak omawiana historia z Batmanem w roli głównej, to żadnej nie będę chciał ominąć. Tu jest wszystko, czego bym oczekiwał po wysokobudżetowej, aktorskiej produkcji. Wciągająca akcja, ciekawa, zakręcona fabuła, świetne aktorstwo w zakresie – rzecz jasna – głosu. Osobiście, nie mam problemu, by na równi z efekciarskimi wybuchami postawić po prostu ładną, dopracowaną animację. Jeśli tylko historia wciąga, a całość jest wykonana z dbałością o detale, niczego więcej do szczęścia nie potrzebuję.
Nic tylko się zgodzić. Więcej takich animacji prosimy.
Lada moment będzie „Justice League: Doom”, ale czytałem już opinie, że niestety bez szału jest.
Świetny film, w pełni podzielam Twoją opinię.