Kawał czasu temu wziąłem się za czytanie restartu uniwersum od DC Comics – innymi słowy, zabrałem się za serię „New 52”. Ze szczególnym naciskiem położonym na Batmana – próbowałem co prawda zainteresować się innymi bohaterami, ale nie za bardzo mi to wyszło. Natomiast opowieści o Mrocznym Rycerzu porwały mnie bez reszty. Niesamowicie podobały mi się pierwsze zeszyty „Detective Comics” i zaskakująco wczułem się w historię przedstawioną w serii „Batman & Robin”, mimo iż myślałem, że nigdy nie będę w stanie strawić tego duetu. Ale to inna seria pochłonęła mnie bez reszty. Ta, która nazywa się po prostu… „Batman”.
Pisałem już kiedyś o pierwszych trzech zeszytach pierwszego wątku fabularnego, który ostatecznie znany jest pod zbiorczą nazwą „Court of Owls”, a u nas, jako „Trybunał Sów”. Już wtedy niesamowicie podobało mi się to, jak duży nacisk został położony na fakt, iż Batman jest między innymi – a może przede wszystkim – najlepszym detektywem świata. Tak, potrafi spuścić łomot, nosi(ł) majtki na rajtuzach i ma fajne gadżety, ale, co najważniejsze, jest mistrzem dedukcji, takim zamaskowanym i lepiej dofinansowanym Sherlockiem Holmesem (z tak zabezpieczonym budżetem, że gdyby był opiumistą, nigdy nie byłby na głodzie). I to czuć przez cały wątek fabularny. Bruce Wayne, zastanawia się, analizuje i rozwikłuje intrygę, na którą się natknął, czy raczej: na którą „został natknięty”.
Jak się okazuje, Batman nie jest jedną osobą, która obserwuje Gotham, mając za sprzymierzeńca noc i cienie. Mroczny Rycerz trafia na trop organizacji, która niemal od zawsze pociągała za wszystkie ważne sznurki w mieście, mając też specjalne plany względem rodziny Wayne’ów. Ich zdaniem, Batman zdecydowanie nadużył gościnności w mieście i przyszła najwyższa pora, by się nim zająć. Wyeliminowanie go, to jedno. Najpierw chcą go jednak złamać. Powstaje jednak pytanie: czy Bruce Wayne jest kimś, kogo wolę tak łatwo złamać?
Fabuła wymyślona i przekształcona w scenariusz przez Scotta Snydera (nie mylić z Zackiem Snyderem) jest po prostu niesamowita – mam nadzieję, że udało mi się Was choć trochę zarazić moim entuzjazmem względem tej opowieści. Ale jak ma się sprawa z oprawą wizualną? Przyznaję, że tu moje uczucia są lekko mieszane, ale ogólnie pozytywne. Greg Capullo nie stworzył najbardziej bogatego Batmana w historii komiksów superbohaterskich – ta seria przegrywa graficznie w przedbiegach z pierwszymi zeszytami „Detective Comics”, jeśli o mnie chodzi. Ale z drugiej strony – stworzony przez niego klimat jest niemniej niesamowity od samej historii. Dlatego też, mimo że wiele paneli albo podobało mi się średnio, albo kompletnie mnie nie ruszało, całość uważam za świetnie współgrającą ze sobą i tym bardziej wartą uwagi.
Muszę jednak Wam zdradzić, że jedną uwagę do „Court of Owls” mam. Otóż… chyba nie do końca kupiłem zakończenie. Momentami miałem wrażenie, że to taka trochę groteskowa interpretacja „Opowieści wigilijnej”, ale, oczywiście, nic więcej Wam na ten temat napiszę, żeby przez przypadek nie zdradzić za dużo. Wydaje mi się, że to jedna z tych sytuacji, kiedy historia rozkręca się tak niesamowicie, że praktycznie żadne zakończenie nie byłoby w stanie w pełni usatysfakcjonować czytelnika. Co też, na swój sposób, świadczy o jakości tej serii.
PS: „Court of Owls” niedługo pojawi się też na polskim rynku pod wydawniczą banderą Egmontu, bodaj w dwóch tomach. Jeśli macie ochotę dobrze wydać pieniądze na komiks, to chyba bezpiecznie mogę polecić właśnie tę serię.
PS2: Na wszelki wypadek dodam – powyższy tekst dotyczy zeszytów „Batmana” z numerami od #1 do #12. Przy czym tom, który u nas wyszedł jako „Trybunał Sów” zawiera zeszyty, bodaj, od #1 do #7. Druga część, czyli od #8 do #12, w Stanach pojawiła się pod zbiorczym tytułem „City of Owls”, choć zeszytówki pierwotnie nie sugerowały takiej nazwy (zaś tom zbiorczy miał się nazywać po prostu „Court of Owls vol. 2”). Innymi słowy, można się pogubić. Tak czy siak, tekst traktuje o całym tymże wątku.
Batman: Trybunał Sów – Batman, którego zawsze chciałem przeczytać
B
Bo Court of Owls jest wstępem do Night of the Owls. Czyli tak de facto historia jeszcze się nie skończyła.
Druga uwaga Egmont Court of Owls wydaje w jednym tomie a juz na jesieni kontynuacja czyli „City of Owls” (ktora w stanach dopiero pod koniec marca wychodzi a wiec odstep nie wielki ; )
Bardziej mi sie właśnie Capullo podoba niż prace Daniela w DC, a co do scenariusza Snydera to wiecej rozpisałem sie u siebie na blogu, ale zgodze się, że jest po prostu niesamowity!
Damn, przejrzałem sobie trochę wieści w necie, ponieważ sam czytałem zeszytówki, a z nich wniosek był taki, że cały wątek nazywa się „Cour of Owls” (przy czym druga połowa ma podtytuł „Night of the Owls”). Dlatego dodałem taki paragraf na koniec tekstu:
„Na wszelki wypadek dodam – powyższy tekst dotyczy zeszytów „Batmana” z numerami od #1 do #12. Przy czym tom, który u nas wyszedł jako „Trybunał Sów” zawiera zeszyty, bodaj, od #1 do #7. Druga część, czyli od #8 do #12, w Stanach pojawiła się pod zbiorczym tytułem „City of Owls” mimo iż zeszyty oryginalnie nosiły zbiorczy tytuł „Night of the Owls”. Innymi słowy, można się pogubić. Tak czy siak, tekst traktuje o całym tymże wątku.”
Dobrze, że zwróciłeś uwagę na to w komentarzu, miałem okazję od razu sprostować. :]
bo tom „Night of the Owls” wyszedł w lutym i zawiera wszystkie historie poboczne z Nightwingiem, Batgirl itd…
Czyli że „City of Owls” dubluje zeszyty #8 i #9? Komiksy… nigdy nie nadążam za numeracją, corssoverami etc. ;-] Dzięki za wskazówki i informacje.
Tak dubluje bo Noc Sów to po prostu sam cały główny event. A City of Owls to po prostu drugi tom Batmanowy. Zabieg zrobiony na celu, żeby Ci batmanowi nie fanatycy nie musieli tyle kasy wydawać.
A historie po boczne nie są wymagane zeby główny kręgosłup zrozumieć
Ja na swoje egzemplarze Nocy i Miasta czekam więc mnie cieszy, że nie było u Ciebie spoilerów : D
Zawsze staram się, jak mogę, żeby nie było żadnych, choćby najmniejszych spoilerów – dobrze wiedzieć, że się udało. :-]
I jak mi już ktoś wytłumaczył, jak to zostało wydane, to szczerze mówiąc… ma to sens.
i z tego co słyszałem (czytałem?) z zapowiedzi to każdy event ma być tak wydawany.
i słyszałeś już dzisieszego njusa o Batman Zero year? 11 zeszytowa historia… Snyder z Capullo chca od nowa nakreslic poczatek Batmana w ramach New 52… a tak wlasciwie nie wiadomo za wiele co chca z robic bo wiadomosci sa lakoniczne
http://uk.ign.com/articles/2013/03/11/batman-zero-year-coming-in-june?abthid=513e15b03bcea1261b00000a
Świetny news! Dzięki. :]
A co do takiej formy wydawania eventów… przyznaję, że to fajny, przystępny pomysł. Nie znasz się na uniwersum, ale kupujesz 2-3 tomy z danego eventu i możesz czytać. I łatwiej na inne rynki przenieść. U nas wydawanie zeszytówek a później wydań zbiorczych się nie sprawdziło, a tak można zacząć od razu od tych drugich. :]
Aha, i dodam jeszcze, że muszę w wolnej chwili do Ciebie zajrzeć, bo jestem ciekawy Twojej opinii o scenariuszu. :]
Year Zero zapowiada się super, w końcu się dowiem po co mu tyle ciekawych rzeczy w jaskini 😀
Rysunek jest bardzo poprawny, przyjemny dla oka, świetna kolorystyka. Mnie drażniły tylko te futurystyczne maski, komputery, soczewki rozpoznające poszczególne osoby. Trochę za futurystcznie 😉
Mi się motyw z soczewką podobał o tyle, że został głównie wykorzystany do przedstawienia postaci (co było ciekawym rozwiązaniem problemu nadmiaru postaci przy restarcie). :]
Czekamy na kolejną adaptację w postaci animacji, do nich Batman ma talent 🙂 (red hood!)
Zgadzam się. :] A teraz w kolejce mam Powrót Mrocznego Rycerza, tylko chcę sobie komiks najpierw odświeżyć. :]
Ale już koniecznie z Trybunału Sów w animacji chcę zobaczyć Batmana w tej zajebistej zbroi…bo to w tej serii się pojawia, tak?
Tak, w tej. :-] Swoją drogą, jeśli chodzi o zbroję, to jestem pod wrażeniem. Wydawało mi się, że taki pancerz byłby mało w klimatach batmana i raczej pasowałby do Iron Mana. Ale Capullo naprawdę super ją wymyślił. :]
[…] Świetne komiksy o Batmanie sprawiły, że nabrałem szczerej ochoty na lepsze poznanie dorobku Scotta Snydera. Na pierwszy ogień poszło „The Wake”, o którym pisałem niedawno, a w następnej kolejności chwyciłem się za „Severed”. I tak jak snyderowska wizja „Wodnego Świata” mnie nie ruszyła, a wręcz trochę zniechęciła, tak jego podejście do horroru mnie oczarowało. […]