Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Szybcy i wściekli 7 – Wściekli w kosmosie

S

Seria filmów o ludziach zmieniających biegi 40 razy na ćwierć mili już dawno ewoluowała w kierunku, który z owymi wyścigami nie ma wiele wspólnego. Jeszcze trójka skupiała się stricte na samochodach (i była w moim rankingu jak dotąd na pierwszym miejscu), a później już było tylko… nie, nie napiszę gorzej, ponieważ nie o to do końca chodzi. Raczej: inaczej. Pomysły na samo ściganie się już się skończyły, za to zaczęły się pojawiać inne, coraz bardziej absurdalne koncepcje. Przemycanie narkotyków, kradzieże, chowanie się w Brazylii przed służbami porządkowymi etc.

Uczciwie to przyznaję, że „FF4” oraz „FF5” po prostu średnio przez to lubiłem. Nie dlatego, że nie było stricte toru wyścigowego, a bardziej dlatego, że twórcy próbowali udawać, że cała ta poplątana fabuła ma jeszcze sens. I się krygowali przy niektórych scenach, tworząc kino niby szalone, ale… jednak nie do końca. Przy okazji części szóstej miałem już uczucie, że powoli wszystkie kreatywne hamulce zaczynają puszczać. Był pościg za samolotem na pasie startowym długości połowy Europy, była walka z czołgiem, było skakanie z maski samochodu między pasmami autostrady, było szaleństwo. I teraz przyszła część siódma. Część siódma, która przestała już cokolwiek udawać i po prostu popłynęła.

Tu samochody pojawiają się absolutnie wszędzie, gdzie się tylko da. I tam, gdzie się nie da, również. Co najlepiej jest wyrzucić z samolotu w celu przejęcia wrogiego transportu? Zmodyfikowane samochody sportowe. Gdzie jest najlepiej zainstalować nowoczesny dysk, nie mający żadnego wyraźnego zastosowania? W pancernym super-samochodzie arabskiego szejka. Co jest znacznie fajniejsze od wyciągu linowego do poruszania się między dachami wieżowców? Proste, że zmodyfikowany, pancerny, super-arabski samochód sportowy. I końca tego typu odpowiedzi na podobne pytania nie widać.

Ba, to jest w film, w którym Dwayne „Rock” Johnson w ogóle się już nie ogranicza i kiedy widzi CKM-a, to bierze tego CKM-a. Ponieważ to Dwayne „Rock” Johnson – on robi takie rzeczy. Ten film jest tak twardy i męski, że Vin Diesel i Jason Statham nie zaczynają pojedynku od wymienienia się sierpowymi. Zamiast tego grają w tchórza – kto pierwszy zjedzie samochodem na bok, temu odpadną cojones, a wiatr przeznaczenia będzie je turlał po bezdrożach. Oczywiście, żaden nie zjeżdża i się wzajemnie taranują. Ponieważ to Vin Diesel i Jason Statham – oni robią takie rzeczy.

Właśnie, Jason Statham. Raz, że zaliczył chyba najbardziej epickie, filmowe wejście w historii swojej kariery. Początek seansu należał do niego i tylko do niego. Dwa, że później taki wejść było jeszcze z tuzin, a każde jego pojawienie się na ekranie wyglądało jak lekcja poglądowa „jak być twardym, żreć granaty i popijać napalmem”. Cud, miód, koktajle Mołotowa.

I jeszcze zostaje, oczywiście, Paul Walker. Paul Walker, o którym było wiadomo, że w tym filmie będzie miał miejsce szczególne. Przyznaję się uczciwie, nigdy nie byłem jego fanem, ale… widziałem z nim tyle różnych produkcji, że ostatecznie czułem do niego ciepłą, nostalgiczną sympatię. Dlatego też, kiedy przeczytałem o jego śmierci, zrobiło mi się trochę pusto przez chwilę. Starczy powiedzieć, że i twórcy, i wszyscy kluczowi aktorzy serii pożegnali go pięknie i ze smakiem. Bez przegięć, bez fajerwerków, ale za to z klasą. Można nawet śmiało powiedzieć: z klasą, której człowiek by się po takim seansie nie spodziewał. Ostatnie pięć minut „Szybkich 7” to jednocześnie jedyny spokojny moment w całej tej szalonej produkcji.

Jakoś tak mi się nie zeszło, by w tym wszystkim wspomnieć o fabule. Powód jest prosty: jest ona pretekstowa. Kiedyś Vin Diesel i Paul Walker nadepnęli na cień rzucony przez brata Jason Stathama, łamiąc tym samym święty kodeks bushido. Jedyny sposób na uratowanie honoru brata, to w tej sytuacji obrzucanie się drogimi samochodami przez dwie godziny. Co też wszyscy z radością uczynili.

Domyślam się, że są ludzie na świecie, którym ten film się nie spodoba, ale… mam nadzieję, że po prostu nie pójdą oni na seans. Żal ich pieniędzy i żal też dobrej energii, która aż iskrzy na sali kinowej, wypchanej po brzegi entuzjastami takiej rozrywki. „Szybcy i wściekli 7” w ogóle nie udają, czym są. A trailer lojalnie uprzedzał: będą latające samochody i łapanie się spoilera nad przepaścią. To, za co ja jestem wdzięczny, to fakt, iż ów trailer nie zawierał wszystkich dobrych scen. Zawierał tylko przedsmak tego, co twórcy przygotowali. Dzięki temu całemu nieskrępowanemu szaleństwu „Furious 7” jest aktualnie moim ulubionym filmem z serii. Cóż, może ex aequo z genialnym „Tokio Drift”, który nadal pozostaje dla mnie praktycznie niedoścignionym wzorem filmu o prostym, nieskalanym niczym zbędnym ściganiu się (bokiem).

Subscribe
Powiadom o
guest

9 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Bijuella
10 lat temu

Pięknie opisałeś genialność tego filmu. 🙂 Ja też odebrałam go jako świetną rozrywkę i dałam się porwać szaleństwu bez ograniczeń. 🙂

KoZa
Reply to  Bijuella
10 lat temu

Cieszę się, że tekst się podobał. :-]

Rick
10 lat temu

No nie, tym razem się nie zgodzimy. Trudno, tak czasem bywa 🙂
Aha… jeszcze tylko jedna rzecz. To czego się łapie Walker to nie jest spoiler 😉

KoZa
Reply to  Rick
10 lat temu

Ale że tak kompletnie Ci się nie podobał seans?
PS: A jak się nazywa ta część samochodu? :-]

Rick
Reply to  KoZa
10 lat temu

Podobało mi się około 20-25 minut na początku i ostatnie 5-7 minut, czyli końcówka ku pamięci Walkera 😉
Ale mi się nie podobało to, że fabuła się kupy-dupy nie trzymała przez co dużo trudniej było mi przełknąć te absurdalne efekty specjalne 🙁 Jak masz czas i ochotę to zapraszam do mnie, tam opisałem wszystkie moje rozterki wobec najnowszej części serii F&F :]
P.S. A ta część samochodu to prawdopodobnie rodzaj jakiegoś orurowania wzmacniającego (a tak naprawdę to jakieś rusztowanie zamontowane tylko w tym celu żeby Brian miał się czego złapać ;)).

KoZa
Reply to  Rick
10 lat temu

Przyznaję, że od czasów FF4 zakładałem, że fabuła nie będzie miała najmniejszego sensu. I wolę w takiej sytuacji totalne szaleństwo z FF7 niż jakieś pseudo-poważne tematy, ciążę i ukrywanie się w fawelach. :-]

Rick
Reply to  KoZa
10 lat temu

A widzisz 🙂 To wychodzi na to, że w tej kwestii nasze zdania się odrobinkę rozjeżdżają :] Ale tak powinno być! Bo jak wszystko się wszystkim podoba, to mnie zaczyna to spiskiem jakimś śmierdzieć xD

KoZa
Reply to  Rick
10 lat temu

Jasna sprawa. :-] A samo FF7 ogólnie zbiera mieszane opinie od widzów. :-]

Mr. ??
Mr. ??
10 lat temu

Ja po FF5 miałem dość takie to głupie było
Oto kilka głupot :
1 Autobusu który zderzył się ze zwykłym samochodem osobowym i robi takie akrobacje jakby ważył 3 kilo,
2 Policjanci i agenci z USA którzy w Brazylii rządzą się jak u siebie,
3 Hobbs (Johnson) każe swoim ludziom rozmontować rozkładać i składać samochód po czym zagląda do środka i znajduje, nie mógł od razu zajrzeć.
W ogóle Hobbs to taka żałosna parodia Brudnego Harryego która przesadziła ze sterydami :).
4 Bohaterowie poszukiwani przez policje kradną auta z policyjnego parkingu i się ścigają po ulicy ale nikt tego nie widzi.
5 Główny zły równie słaby i bez jajeczny co Killian z IM3, ale może powróci z martwych w FF9
6 Strzelanina i wybuchy gdzie giną tylko pomocnicy Hobbsa, sam Hobbs nie ma nawet zadrapania mimo że był blisko wybuchu, podobnie jak główni bohaterowie którzy nauczyli się strzelać z armią i unikać kul na stojąco.
7 Pościg z ciągniętym sejfem.
Mark Vincent / Vin Diesel podobał mi się w Szeregowcu Ranie czy jako Riddick tak w FF to miękka ciepła kluska, która próbuje udawać inteligentnego człowieka.
Dwayne Johnson słaby aktor który, od lat nie zagrał w niczym dobrym, od Mumii 2 urosła mu muskulatura no i podobno zostawił żonę dla faceta :).
Paul Walker zmarnował się grając w kolejnych FF.

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze

9
0
Would love your thoughts, please comment.x