Są takie filmy, o których ciężko mi się pisze. Właśnie przekonałem się, że jednym z nich jest „Ex Machina”. Wszystko, co przemieniam w tekst, brzmi mocno banalnie i nie oddaje kinowych emocji. Ot, mamy dwóch bohaterów. Jeden z nich jest genialnym programistą i właśnie stworzył pierwszą na świecie sztuczną inteligencję. Drugi z nich odstaje poziomem od pierwszego, ale ponoć powoli drepcze mu po piętach. Jego zadaniem będzie ocena pracy twórcy AI. Czy faktycznie udało mu się stworzyć sztuczną inteligencję? Czy to tylko pozór świadomości? Czy piękna kobieca twarz, za którą kryje się pamięć operacyjna, może wpłynąć na ocenę?
Wszystko to, co napisałem powyżej, nie brzmi porywająco. Czemu właściwie sztuczna inteligencja ma kobiecą postać i to w dodatku seksowną? Czy to kolejny z tych seksistowskich filmów S-F, gdzie nawet androidy zasuwają w bikini? I czemu tylko dwóch programistów? Przecież grupa lepiej by i poprowadziła, i oceniła ten projekt.
Cóż, właśnie takie wątpliwości pod adresem „Ex Machiny” można wysnuć choćby na podstawie samego trailera, który pokazuje dokładnie taki zarys sytuacji. Sam film zaś przez długi czas podtrzymuje ów mało wiarygodny status quo, igra z widzem i… robi to po mistrzowsku. Każda wątpliwość, którą miałem, została przez twórców niezwykle sprawnie rozwiana. Każdy moment, w którym byłem przekonany, że nakryłem ich na nieścisłości, szybko był obracany w perzynę.
Co więcej, scenariusz okazał się nie tylko spójny, ale i świetnie napisany. Wszystkie dialogi, emocje i relacje między bohaterami tworzyły szybko narastające napięcie. Napięcie, które było jeszcze mocniej podkręcane bardzo dobrym montażem, ciekawymi ujęciami i wibrującą muzyką. Może nie siedziałem na kancie fotela, jak przy „Whiplashu”, ale na pewno bez porównania mocniej się niepokoiłem niż przy „Lofcie” czy innych ostatnich thrillerach i horrorach.
Wszytko to zostało spięte rewelacyjnym finałem, który zostawił mnie z uczuciem niesamowitego, kinowego nasycenia. Wszystko wydało mi się spójne, pomysłowe i dobrze przemyślane. „Ex Machina” to film, który sprawdza się jako thriller, jako S-F… ba, nawet jako dramat i obyczajówka. To kino zdecydowanie kompletne, w którym miałbym problem doszukać się jakiejkolwiek wady.
Również widziałem tydzień temu „Ex Machinę” i teraz się zastanawiam czy to ze mną jest coś nie tak czy o chodzi? 😉 Jest to naprawdę dobrze zrealizowany film, poruszający wiele tematów i dający do myślenia ale… czy to wszystko nie było nieco przewidywalne i wtórne? Naprawdę większość problemów i pytań jakie zadaje ten film było już poruszanych od dawien dawna i są tak wyeksploatowane, że po zwiastunie mniej więcej każdy (przeciętnie zainteresowany tematyką sci-fi) widz może przewidzieć jak to się skończy. Jedynie seksualność androidów i dziwna relacja między twórcą a jego obiektami, to było to co przyciągnęło moją uwagę. Cała reszta po prostu jest za bardzo odgrzewanym daniem.
Ze względów świąteczno-wyjazdowych mam spore opóźnienie w odpisywaniu na komentarze, sorry. :-]
Osobiście nie postrzegam „Ex Machiny” jako film, który „otwiera oczy”, „daje do myślenia” etc. Między innymi dlatego, że masa pytań postawionych przez ten film, była już zadana dużo, dużo wcześniej. Nie uważam tego jednak za wtórność, a za nie wyważanie otwartych drzwi.
To co mi się podoba, to świetna realizacja, która do tradycyjnych wątków SF dodaje elementy bardzo dobrego thrillera. Podoba mi się aktorstwo. Podoba mi się świetne korzystanie z elementów otaczającej nas współczesności – np. oparcie AI o… internetową wyszukiwarkę. A już motyw z projektem twarzy androida opartym o historię oglądanych pornoli… genialne. :-]
„Ex Machina” jest dla mnie filmem sprytnym, inteligentnym, dobrze wyważonym i idealnie zrealizowanym. Nie szukałbym w nim jednak odpowiedzi na pytania o sens istnienia.