Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

John Wick – Piękna zemsta klasy B

J

Lubię, kiedy film nawet przez chwilę mnie nie próbuje oszukać, czym tak naprawdę jest. Lubię, gdy twórcy potrafią po prostu pokazać: słuchaj, chciałem nakręcić jeden wielki rozpiernicz. Bez żadnych wyższych emocji, bez przesłania, bez szczególnego przejmowania się tym, co możliwe, i tym, co nie. I taki jest właśnie „John Wick” – to proste kino o prostej zemście.

Motywacja jest silna. Johnowi ukradziono Mustanga. I zabito mu psa. A pies bynajmniej nie był zwykły – to był ostatni prezent, jaki dostał od umierającej żony. Powyższa ekspozycja głównego bohatera i wszystkich walczących w nim emocji trwa może dziesięć minut. Po upływie tego czasu, aż do samego końca filmu, jest już tylko zemsta. John wyciąga spod podłogi zalaną betonem walizeczkę, pobiera z niej „Zestaw małego mordercy” i rusza w tracę koncertową. Po drodze zahacza o mafijny hotel, tajną łaźnię, jeszcze bardziej tajny i jeszcze bardziej mafijny skarbiec, a kończy… w doku. Takim zwykłym doku – niezbyt tajnym, niezbyt mafijnym.

„John Wick” ma w sobie piękną prostotę, której często brakuje we współczesnym kinie akcji. Film skonstruowany jest z relatywnie długich ujęć, które niejednokrotnie pokazują śmierć nawet do trzech przeciwników równocześnie. Dzięki rezygnacji z rwanego montażu, mogłem się nacieszyć ładnie ułożonymi choreografiami, dzięki którym John przechodził płynnie od jednego napastnika do drugiego, zostawiają za sobą tylko pożogę i zgliszcza.

Genialnym dopełnieniem całości były energetyczna muzyka i… niewymuszone poczucie humoru – takie stonowane, idealnie dozowane i kompletnie nienachalne. Szczególnie przypadły mi do gustu wszystkie sceny, które obrazowały funkcjonowanie mafii – po prostu perełki! I jeszcze jedna sprawa: „one linery”. „John Wick” to kopalnia krótkich, werbalnych strzałów i ociekających testosteronową pewnością siebie dialogów.

Podczas seansu nie opuszczało mnie uczucie, że to pierwszy od dawna film, przy realizacji którego Keanu Reeves po prostu dobrze się bawił. I był to jeszcze jeden powód, dzięki któremu i ja bawiłem się tak cudownie. A jeśli i ty lubisz zemstę klasy B, to też pewnie „Johna Wicka” docenisz.

Subscribe
Powiadom o
guest

4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
mikewest007
mikewest007
10 lat temu

Mam wrażenie, że takich filmów się ostatnio po prostu nie robi. Wszyscy wolą skaczący montaż rodem z teledysków i przegięte, robione w 100% na komputerach VFXy.

KoZa
Reply to  mikewest007
10 lat temu

Fakt, mało takich filmów – dlatego zawsze cieszę się, jak dziecko, gdy coś podobnego wyjdzie. A Raid widziałeś? Jedynka to sam miód, a dwójka ponoć jeszcze lepsza (choć tej drugiej jeszcze nie nadrobiłem).

mikewest007
mikewest007
Reply to  KoZa
10 lat temu

Odpowiem złośliwie: Nie, ale widziałem Dredda. 😀

trackback
10 lat temu

[…] – bardziej na ogół doceniam styl, który był wykorzystany ostatnio w „Johnie Wicku”. Wolę, gdy sceny akcji korzystają z dłuższych kadrów, pokazujących w bardziej […]

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze

4
0
Would love your thoughts, please comment.x