Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

BioShock: Infinite – Pięknie i z głową

B

Pierwszy BioShock jest jedną z najlepszych gier, w jakie w życiu grałem. A w kontekście FPS-ów, kładących silny nacisk na fabułę, a nie na miodną, mulitplayerową mechanikę, jest… Cóż, chyba bezkonkurencyjny, przynajmniej w moim rankingu. I choć nie dałem się za bardzo porwać kontynuacji, której do dziś nie ukończyłem, na – nazwijmy to – spin-off z podtytułem „Infinite” miałem szczerą chrapkę. A że dzięki jakże cudownemu abonamentowi PlayStation Plus mogłem ostatnio bez problemu zaspokoić moją chęć poznania „Nieskończonego”… Co tu wiele mówić: nie zostałem powalony na kolana, jak to miało miejsce przy jedynce, ale i tak bawiłem się świetnie, zaś świat przedstawiony po prostu mnie oczarował. Przyjrzymy się jednak wszystkiemu po kolei.

Tym razem naszym alter ego będzie Booker DeWitt, który… nie jest ofiarą nieszczęśliwego wypadku nad oceanem. Do latarni morskiej – tak, tym razem też zaczynamy w tego typu samotni – udaje się dobrowolnie. Cóż, prawie dobrowolnie – robi to w zamian za możliwość spłaty długu z przeszłości. Jaki to dług? Tego mamy się dopiero dowiedzieć, zaś narracja nie dzieli się z nami przez większość czasu zbyt szczodrze informacjami na ten temat. Światło na środku wodnej pustki nie prowadzi jednak tym razem na dno, a… między chmury. Booker udaje się utopijnej Columbii, gdzie musi odnaleźć dziewczynę imieniem Elizabeth, po czym jego zadaniem jest odprowadzenie jej do zleceniodawcy.

„Infinite” przez cały czas trwania był dla mnie grą znacznie bardziej enigmatyczną od pierwszego „BioShocka”. Więcej tu było niedopowiedzeń, fabularnych wątpliwości i tajemnic związanych z samym światem przedstawionym. Główny bohater jest też od samego początku znacznie bardziej zaplątany w całą intrygę – w przeciwieństwie do protagonisty z jedynki, który wstępnie robił wrażenie tylko przypadkowego przechodnia, który wpakował się w problemy kompletnie nie ze swojej winy. Muszę tu też uczciwie powiedzieć, iż… zakończenie gry wcale nie pozwoliło mi zrozumieć wszystko, co się wydarzyło przez – pi razy drzwi – osiem godzin zabawy. Wręcz przeciwnie, finał zostawił mnie z wieloma pytaniami, co, jak myślę, było zamiarem twórców. I nie będę udawał, że zrozumiałem całą intrygę i jej potencjale drugie dno – nie, nie jestem nawet blisko. Z wielką chęcią poczytałem kilka opracować w internecie i przynajmniej uświadomiłem sobie, że nie da się powiedzieć, by ktoś faktycznie zrozumiał wszystkie intencje twórców. Finał „Infinite” jest otwarty na interpretacje i możliwe, że nigdy nie poznamy jedynej właściwej odpowiedzi na wszystkie pytania.

Czy to zaleta? I tak, i nie. Z jednej strony zostałem z lekkim uczuciem niedosytu. I brakowało mi tego szoku, który przeżyłem w Rapture. Z drugiej strony, od początku nie nastawiałem się na aż takiego „plot-twista”, gdyż takie rzeczy nie przytrafiają się graczom aż tak często. Pełne niedopowiedzeń zakończenie miało też swój ulotny urok, w szczególności, że bohaterów – Bookera i Elizabeth – szczerze polubiłem.
Tyle w temacie fabuły – nie jest to jednak jedyny aspekt ostatniej części „BioShocka”, o którym warto się rozpisać. Świat Columbii jest o tyle niesamowity, iż jest to miasto zawieszone w chmurach. I nie jest to tylko figura artystyczna, która ma jedynie wpływ na estetykę, omijając mechanikę szerokim łukiem. Poszczególne elementy podniebnej metropolii są od siebie niezależne, dlatego też, żeby dostać się z miejsca na miejsce, bardzo często musimy przeskakiwać między platformami, szukać specjalnych kładek lub… jeździć po specjalnie do tego zaprojektowanej szynie. Wiąże się z tym i cała masa frajdy, i kilka specjalnie przygotowanych pod tym kątem możliwości – tak walki, jak i eksploracji. I, co więcej, wizualnie wygląda to po prostu nieziemsko! Tak jak Rapture było brudne i wilgotne, tak Columbia jest wiecznie skąpana w promieniach słońca i przykryta chmurnym puchem.

Mechanika została odświeżona również w zakresie walki. Ponownie funkcjonuje system, w którym lewa dłoń odpowiada za używanie specjalnych mocy – tu: Wigorów – a prawa za broń konwencjonalną. Teraz jednak możemy okładać przeciwników hakiem, wykorzystywanym głównie do poruszania się opisanych wyżej torach. Muszę to przyznać: egzekucje z jego użyciem należą do całkiem kreatywnych. Niestety, w ogólnym rozrachunku „Infinite” w zakresie samej mechaniki nie jest wiele bardziej rozwinięty od jedynki. Wyraźnie widać, że AI przeciwników czy mnogość dostępnych manewrów taktycznych nie były głównym tematem zajęć dla twórców. Choć trzeba też przyznać, iż wspomniany hak oraz możliwość współpracy z Elizabeth dodają całej zabawie mordowanie całkiem sporo pikanterii.

„Infinite” było dla mnie wspaniałą przygodą na raz. Mimo uczucia, że zakończenia za bardzo nie zrozumiałem, nie czułem się przez twórców oszukany nadmiernym przeintelektualizowaniem tematu. Udało im się niesamowicie uchwycić magię utopijnej Columbii, dzięki czemu kupili mnie i sprawili, że nie zadawałem nadmiaru zbędnych pytań. Tak, scenariusz momentami pędzi i skacze od zdarzenia do zdarzenia. Tak, opowieść czasem za bardzo kluczy. I tak, brakowało mi lepiej zarysowanego tła w przypadku niektórych narzędzi fabularnych, ale… Jako się rzekło, czas spędzony z ostatnią odsłoną „BioShocka” był po prostu przyjemny.

Subscribe
Powiadom o
guest

24 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
DD
DD
11 lat temu

Gra grą, ale tak fajnie poskręcanej fabuły nie widziałem już dawno. Na końcu wydaje się że to wszystko nie ma sensu, ale gdy już się nad tym zastanowić…
Uwielbiam takie rzeczy.
I dodam jeszcze jedno – „rodzeństwo” Lutece powinno odebrać statuetkę „najciekawsze postacie w grach roku 2013”. I to za pierwsze miejsce.

KoZa
Reply to  DD
11 lat temu

Rodzeństwo jest wybitne – strasznie mi się podobało. W szczególności, że czasem pojawiało się w tak niespodziewanych momentach.

DD
DD
Reply to  KoZa
10 lat temu

To dlatego że nie żyją od 3 lat w trakcie akcji gry i są „wybici” z linii czasu, więc mogą się pojawiać gdzie i kiedy chcą…
Ups…spoiler?

Michał
Michał
11 lat temu

W Infinite grałem niedługo po premierze i wrażenia również bardzo pozytywne. BioShocka poznałem przez Dishonored, ponieważ po ukończeniu tej gry szukałem czegoś podobnego i na forach ludzie pisali, że nowy BS: Infinite będzie do niego podobny. Grałeś może w dlc „Burial at Sea” (Akcja dzieje się w Repture) ? Ja zagrałem ok. 20 minut ponieważ postanowiłem na początku przejść Bioshocka 1. Muszę się za niego zabrać, co prawda spędziłem w nim parę godzin, lecz po jakimś czasie przerwałem.

Michał
Michał
Reply to  Michał
11 lat temu

Myślałem, że miejsce dla obrazka to avatar, niestety nie mogę tego usunąć 😀
masz możliwość by usunąć zdjęcie, które wstawiłem ?

DD
DD
Reply to  Michał
11 lat temu

E tam – tak jest ciekawiej 🙂

KoZa
Reply to  DD
11 lat temu

Też tak uważam. ;]

Michał
Michał
Reply to  KoZa
11 lat temu

Możesz zostawić. Konto już mam, swoją drogą ten disqus to fajny skrypt do umieszczania pola do pisania komentarzy na swoje strony internetowe. Nie mam na fb strony ze swoimi pracami.

KoZa
Reply to  Michał
11 lat temu

Disqus jest genialny – szczerze go uwielbiam. A co FB – Michały mi się pomyliły. :]

KoZa
Reply to  Michał
11 lat temu

Usnąć mogę, ale… zgadzam się z kolegą poniżej. ;] Więc pytanie, czy na pewno mam usuwać?
Swoją drogą, jeśli chcesz sobie ustawić avatara, to możesz np. konto na Disqusie założyć. Albo zalogować się przez FB/Twittera/Google’a, wtedy Twój avatar sam się „zaciągnie”.
Ja dobrze kojarzę, że masz na FB stronę ze swoimi pracami?

KoZa
Reply to  Michał
11 lat temu

O, Dishonored to jedna z tych gier, które będę chciał nadrobić. Fajnie, jakby do PS+ kiedyś weszła (co wydaje mi się mocno prawdopodobne, tak swoją drogą). :]
W „Burial at Sea” nie grałem – ponoć pierwsza część starcza na 1,5 godziny, druga może na dwa razy tyle, a całość kosztuje 80 zł. Więc po prostu finansowo odpadłem. Aha, i tak, akcja ma miejsce w Rapture. :]

Michał
Michał
Reply to  KoZa
11 lat temu

Nie pytałem się czy akcja dzieje się w Repture, pisałem o tym w nawiasie by poinformować kogoś kto nie wie 🙂

KoZa
Reply to  Michał
11 lat temu

A, faktycznie – ten znak zapytania po nawiasie mnie zmylił, źle przeczytałem. ;]

Grzybson Grzyb
Grzybson Grzyb
11 lat temu

Przechodzę powoli 2 raz bo grałem przy premierze i nie pamiętam za bardzo co, gdzie, jak i z czym 😉

KoZa
Reply to  Grzybson Grzyb
11 lat temu

Mi przeszło przez myśl, żeby przejść jeszcze raz jedynkę, ograć wreszcie dwójkę i wtedy jeszcze raz Infinite, żeby lepiej nawiązania wychwycić. ;] Ale to jednak wymagałoby naprawdę sporo czasu…

Grzybson Grzyb
Grzybson Grzyb
Reply to  KoZa
11 lat temu

coś ok 30h, dasz radę w weekend XDD

Maciek
11 lat temu

Właśnie ogrywam. Gra miażdży mnie estetycznie i na poziomie fabuły. Om Om Om Om

KoZa
Reply to  Maciek
10 lat temu

Widzę, że rok minął od tego komentarza – skończyłem Infinite? :-]

Maciek
Reply to  KoZa
10 lat temu

Minął rok, a ja jeszcze się nie pozbierałem 😉

KoZa
Reply to  Maciek
10 lat temu

Może jeszcze kiedyś nadrobisz. ;-]
Grywasz jeszcze w ogóle?

Maciek
Reply to  KoZa
10 lat temu

Nie no, skończyłem Bioshocka 😉 Zakończenie bardzo miodne. Na PS3 już w zasadzie nie – ostatnio trochę w Pillars od Eternity 😉

KoZa
Reply to  Maciek
10 lat temu

Aaa, OK, w takim sensie się nie pozbierałeś – sorry, źle zrozumiałem. ;]
Do Pillars ja się z kolei przymierzam, ale odkładam to na jakiś odpowiedni okres, może któreś święta. ;-]

DD
DD
10 lat temu

„Burial at Sea” takie smutne ;_;

KoZa
Reply to  DD
10 lat temu

Ostatnio znów chodziło mi po głowie, żeby kupić, ale mam tyle tytułów jeszcze do dokończenia, że jakoś tak głupio mi kasę wydawać. Ale jak pokończę moją rozkopaną listę gier, będę chciał się w końcu szarpnąć. :-]

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze

24
0
Would love your thoughts, please comment.x