„Niezniszczalni 2” są filmem tak genialnie zrealizowanym, że nawet teraz, pisząc te słowa, nie mogę się zdecydować, czy chcę z tego zrobić dłuższy tekst, czy może jednak streścić się w dwóch-trzech akapitach. Z jednej strony zalet jest tyle, że można byłoby się o nich nieźle rozpisać. Tak jak rzadko mi się to zdarza, tak teraz mógłbym rozpływać się w zachwytach nad każdą z postaci z osobna. Z drugiej jednak strony, jako się rzekło, w zakresie realizacji „Niezniszczalni 2” to szczyt geniuszu. Jeśli się do tego dołoży listę nazwisk, każdy fan hamburgerowych filmów akcji będzie wiedział, że maksymalna nota to dla tej produkcji po prostu za mało.
Fabułę możemy pominąć. Najpierw nasi twardziele odbijają kogoś gdzieś. Niestety, nie wszystko idzie dobrze – druga banda twardzieli ubiła jednego z naszych twardzieli, więc przychodzi pora na zemstę. Po jednej stronie barykady stają samobieżne „testosterony” pod wodzą Sylwestra „Rambo” Stallone’a, po drugiej zaś wodzirejem jest nie kto inny, jak Jean Claude „Kickboxer” Van Damme (znany też jako „Ich Czterech”). Trzeba tu jednak zaznaczyć, że od początku wiadomo, kto wygra to starcie, gdyż po stronie Sly’a są między innymi: Jason „Transporter” Statham, Arnold „Terminator” Shwartzenegger, Chuck „Strażnik Teksasu” Norris czy Bruce „Yppie-kai-yay” Willis. Losy tej potyczki, siłą rzeczy, są przesądzone.
Muszę tu zaznaczyć, że podawanie aliasów przy nazwiskach aktorów nie ma na celu jedynie udowodnienia, że jestem fanem amerykańskiego kina akcji. To również oddaje klimat samego filmu. „Niezniszczalni 2” są wypchani po brzegi nawiązaniami do hitów sprzed lat. Żeby nie szukać daleko, pojawiają się między innymi „Terminator”, „Szklana pułapka”, „Strażnik Teksasu” czy „Rambo”. Dla mnie to byłą prawdziwa uczta.
Ten film w moim odczuciu jest po prostu idealny, doskonały. Podobnie zresztą, jak część pierwsza. Jeśli ktoś ma ochotę na staroszkolny, testosteronowy film akcji, to trafił pod właściwy adres. Scenariusza praktycznie nie ma, jedyne, co się liczy, to rozwałka i jako takie umotywowanie jej w tle (a tu trzeba przyznać, że motyw też jest idealnie klasyczny – pięć ton radzieckiego plutonu piechotą nie chodzi). Efekty specjalne zachwycają mnogością wybuchów, choreografie walki na pięści, noże, kastety i elementy wystroju baru cieszą oczy, a to wszystko w polewce z pewnego swej wyższości nad resztą hormonów testosteronu. To jeden z tych filmów, których fan kina spod znaku wybuchów i brutalnego wpierniczu po prostu przegapić nie może – ze względu na własne dobro.
Brakuje tylko takiego filmiku behind-the-scenes, jak któryś z nich się śmieje po ujęciu i mówi, że czegoś takiego to już dawno nie robił. 😛
To byłoby świetne. W sumie – będzie się trzeba po prostu dorwać do wersji płytowej i przejrzeć dodatki. :] Szkoda tylko, że aktualnie większość ciekawych dodatków trafia już tylko na Blu-Raye, a tych nadal nie mam jak odtwarzać i nie zapowiada się na szybką zmianę.
Zgadzam się całkowicie – film jest genialny. Tylko jedno pytanie – gdzie się podział jeden z najtwardszych, najlepszych i w ogóle naj… (sam osobiście za nim nie przepadam) Steven Seagal – w takim filmie to chyba powinien być.
Wiesz, wydaje mi się, że problem jest w tym, iż aktualnie Steven potrzebowałby podnośnika pneumatycznego, żeby wykonać kopnięcie. Niestety, jeden z tych twardzieli, którzy się strasznie zapuścili na starość…
Nie zgadzam się tylko z jednym- jedynka nie.była aż tak dobra 😉
Naprawdę Ci nie podeszła? A które elementy konkretnie? :]
Jak dla mnie to była komedia.
Strzelaniny gdzie zabici są tylko po jednej stronie no i bardzo niezniszczalny pan grany przez Chucka Norrisa 🙂 :).
Być może pojawią się Matthias Hues, Mark Dacascos, Steven Seagal, Rey Park
no i może jeszcze Robert Maillet lub Tyller Mane żeby był ktoś wysoki 🙂 🙂 .
Nawet nie będę się spierał z określeniem tego filmu mianem „komedii” – poniekąd się zgadzam. :]
Co do koksów, to ja zdecydowanie chciałbym zobaczyć Vin Diesela i Rocka. :]
Film świetny! Jednak porównując z jedynką, uważam że wypada trochę gorzej.Tutaj wyraźnie postawiono przede wszystkim na gagi – rozwałka natomiast jest jakby w tle, przy okazji. Teraz czekam na 3. ^^
Osobiście powiedziałbym, że otrzymaliśmy doskonałą równowagę między jednym a drugim. I zdecydowanie nie czułem, żeby akcja ucierpiała na rzecz gagów – w sumie nie było za dużo czasu nawet na złapanie oddechu. :]
I tez czekam na trójeczkę. :]
Jak ogarnę filmowe podsumowanie minionego roku, to dam szansę tej produkcji, choć pierwsza część mnie nie porwała. Ale skoro tu za karabin chwytają również Arnold i Willis, to może przypadnie mi do gustu.
Jeśli jedynka Ci aż tak nie podeszła, to myślę, że dwójka wiele w tym zakresie nie zmieni. Ale spróbować zawsze warto.
Obejrzałem. ;(
Nie moje klimaty.
Za młody jesteś! ;-]