Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Łowcy głów – Norwegia: Inny wymiar kinematografii

Ł

„Łowcy głów” to nie jest moja pierwsza przygoda z norweskim kinem. Czy może konkretniej – z norweskim kinem kryminalnym, wymieszanym w sporej dawce z akcją. Jeśli dalej będę oglądał podobne produkcje, to… chyba nie pozostanie mi nic innego, poddam się tej coraz silniej napierającej fali i wezmę się również za czytanie powieści ludzi z północy. Tak, ten film był świetny. Ale po kolei.

Głównym bohaterem jest Roger (w tej roli człowiek, którego nazwiska pewnie bym nie potrafił poprawnie wymówić, Aksel Hennie). Żyje w przeświadczeniu, że niski facet musi sobie wynagrodzić swój wzrost całą masą zewnętrznych bodźców. Stąd mieszkanie za 30 milionów, piękna żona i, dla urozmaicenia, kochanka na boku. Niestety, takie życie nie przychodzi tanio, w szczególności, gdy chce się jeszcze dogodzić kobietom. Choć Roger pracę ma niezłą, musiał znaleźć jakieś dodatkowe, intratne hobby. I tak też się stało – kradnie obrazy i szybko sprzedaje za granicą. Teraz trafiła mu się wyjątkowa gratka – trafił na trop odnalezionego po latach płótna Rubensa, które może być warte nawet sto milionów euro. Niestety, problem polega na tym, że jego aktualny właściciel jest ekspertem od tropienia ludzi – taka karma. Czy gra jest warta świeczki?

Sam wątek główny to jedno. Owszem, jest ciekawy i niesamowicie wciąga, ale… szybko się okazało, że ten film ma do zaoferowania dużo, dużo więcej. Przede wszystkim „Łowcy głów” są bardzo rozbudowani w warstwie emocjonalnej, przez co najciekawsze dla wielu osób mogą okazać się motywacje bohaterów oraz toczące się w tle, mniej oczywiste intrygi. Całości dopełnia świetne aktorstwo. Zarówno dwie główne role męskie, jak i postać żony Rogera zostały wykreowane po prostu wyśmienicie.
Do tego dochodzi kompletnie pomieszanie z poplątaniem w zakresie stylistyki. Od razu zaznaczę, że umysł karmiony na co dzień amerykańską kinematografią, może się trochę buntować – będzie Wam się zapalał z tyłu głowy taki wykrzyknik „tak się nie kręci filmów!”. Owszem, nie kręci się, ale w Stanach. W Europie już tak. Mamy tu film akcji i kryminał, który w pewnym momencie uderza w bardzo groteskowe tony, przeplatając się z dramatem. I nie puszcza widza z objęć zainteresowania nawet na chwilę.

Przyznaję, bardzo lubię raz na jakiś czas w tak udany sposób oderwać się od amerykańskiego kina i, że tak to ujmę, odświeżyć umysł (piszę to z perspektywy fana amerykańskiej kinematografii, żeby nie było wątpliwości). „Łowców głów” polecam zdecydowanie wszystkim, nawet osobom, które mają alergię na nadmiar brutalności w kinie. Zdaję sobie sprawę z faktu, że trailer robił wrażenie cokolwiek krwawego. Jak się jednak okazało – do reklamy trafiły prawie wszystkie najmocniejsze sceny, a sam film wcale nie ocieka krwią. Wydaje mi się, iż można spokojnie powiedzieć, że to dobry wybór dla praktycznie każdego.

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Marcin Tomkowiak
13 lat temu

Zawsze lubiłem dobre filmy realizowane w krajach europejskich, niekoniecznie na zachód od nas… 🙂

KoZa
Reply to  Marcin Tomkowiak
13 lat temu

Ja też – odświeżające. :]

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze

2
0
Would love your thoughts, please comment.x