Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Podróż na Tajemniczą Wyspę – Szybki i wściekły Dwayne Johnson i jego driftujące pszczoły

P

O ile nie jestem fanem podróżniczo-przygodowego kina familijnego, o tyle na obejrzenie „Wyprawy na Wyspę Tajemnic” miałem kilka powodów. Dwie osoby, cztery słowa. Michael Caine oraz Dwayne Johnson. Czego chcieć więcej?

Oczywiście, odpowiedź na to pytanie brzmi: można chcieć jeszcze dobrego scenariusza, w miarę zgrabnego prezentowania sensownych wartości (w końcu to film familijny) i jako-takich efektów specjalnych, które nie będą polowały z dzidami na nasze oczy. Co ciekawe, „Podróż…” w ogólnym rozrachunku dała mi nie tylko dwóch aktorów, których bardzo lubię, ale też wszystko, co powyżej wymieniłem. Ukryć zaskoczenia nie sposób.Czemu zaś jestem tak bardzo zaskoczony, że familijna produkcja przygodowa może być dobra? Cóż, zbyt wielu takich po prostu nie ma. Zaś większość propozycji nawet nie próbuje w zamian za dziecięcą naiwność dać starszym widzom czegoś, z czego mogliby się pośmiać. Zaś „Tajemnicza Wyspa” świetnie sobie radzi w tym zakresie. Z jednej strony mam film w ogólnym rozrachunku skierowany do młodych i najmłodszych. Z drugiej zaś, nie brakuje żartów z Dwayna Johnsona, który, co zaskoczyło nawet mnie, jego fana, ma znacznie więcej dystansu do siebie, niż by na to wyglądało. Zobaczyć, jak Dwayne Johnson dosiada gigantycznej Pszczółki Mai, po prostu trzeba.

Jedynie sam początek filmu wzbudził moje obawy. Oto mamy motyw zbuntowanego nastolatka (Josh Hutcherson), który stracił ojca i dla zasady nie chce się dogadywać z ojczymem (Dwayne Johnson). Wszystko zmienia otrzymana przez radio zakodowana wiadomość, która… najprawdopodobniej została przesłana przez dziadka (Michael Caine) owego młodziana. Dziadka, który jest podróżnikiem i… odnalazł Tajemniczą Wyspę opisaną swego czasu przez Juliusza Verne’a. Oczywiście, bez pomocy ojczyma, który swego czasu zajmował się łamaniem kodów dla marynarki wojennej, nic by nie wyszło z rozszyfrowywania wiadomości. Zaś bez jego portfela grubo nabitego dolarami nic by nie wyszło z dalszego podążania za tropem. Obawy zaś wzięły się z tego, że wszystko, co opisane powyżej, trwało może pięć minut, ogłuszając mnie swoją dynamiką i, niestety, naiwnością. Całe szczęście, później było już tylko dużo, dużo lepiej.

Trzeba tu koniecznie odnotować jedną rzecz – „Podróż na Tajemniczą Wyspę” jest naprawdę dobrym filmem familijnym (w przeciwieństwie do takich „Gigantów ze stali” na przykład). Nie brakuje pozytywnych wzorów, takich jak poświęcenie dla rodziny i przyjaciół czy odważne podążanie za marzeniami. Tak, wiem, brzmi naiwnie, ale to w końcu kino dla młodych i w pewnym, zdrowym, stopniu takie właśnie powinno być – radośnie naiwne. W szczególności, że – jako się rzekło – nie brakuje tu elementów dla znacznie starszych widzów. Najlepszym przykładem chyba jest fakt, że – mimo świetnej obsady – sam podchodziłem do filmu sceptycznie, a z sali wyszedłem bardziej niż zadowolony.

Uczciwie muszę jednak dodać – jest jedna skaza na tym moim całym ucieszeniu. Dubbing. Ciągle się zastanawiam, czy lepiej jest, żeby dziecko zrozumiało wszystko co do słowa, czy może jednak posłuchało genialnego głosu Michaela Caine’a. Jak byłem mały, oglądałem w miarę możliwości wszystko w oryginale, starając się nadążać za napisami, a przy okazji chłonąc powalający głos, na przykład, Seana Connery’ego (kto oglądał „Ostatniego smoka”, ten wie, o co chodzi). Czuję, że wyszedłem na swoje w tej sytuacji. Choć pewnie względy marketingowe podpowiadają coś dokładnie odwrotnego. Polski dubbing niestety nie ma często nawet nic wspólnego z synchronizacją słów z – choćby pi razy drzwi – ruchem ust, przez co niektóre sceny wyglądają dosyć kuriozalnie. Dlatego też osobiście polecałbym albo poszukać seansu po angielsku, albo poczekać na DVD, które pewnie niebawem się pojawi.

Subscribe
Powiadom o
guest

6 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Bulekman
Bulekman
13 lat temu

Ciekawe, po zobaczeniu reklamy w TV spodziewałem się najgorszego, a tu taka niespodzianka. 🙂

KoZa
Reply to  Bulekman
13 lat temu

Sam, jak pisałem, miałem mieszane uczucia. Ale, jak widać, dobra obsada i scenariusz, który ma ręce i nogi, potrafią zdziałać cuda. ;]

Jakub Kocikowski
Jakub Kocikowski
13 lat temu

Nie wiem dlaczego, ale w Dwayne Johnsonie jest coś sztucznego, czy naiwnego. Jest jakby zobrazowaniem jakiegoś stereotypu jakiegoś dobrego twardziela… ale w sumie  widziałem go tylko w Szybkich i wściekłych 5 i kilku trailerach/wywiadach więc nie wiem, jak bardzo ta ocena przystaje do rzeczywistości.

KoZa
Reply to  Jakub Kocikowski
13 lat temu

O ile z lekką naiwnością – w pozytywnym sensie – bym się zgodził, o tyle ze sztucznością na pewno nie. On jest tak naturalny, jak to tylko możliwe. Zresztą, ma bardzo ciekawą historię – zanim został „aktorem” (on raczej występuje w filmach, nie gra w nich), był m.in. wrestlerem (The Rock) i grał w football amerykański. To po prostu koks, który świetnie czuje się na planie. ;] Bardzo go za to lubię. Zresztą, tak samo, jak Vina Diesela. 

DD
DD
Reply to  KoZa
13 lat temu

 Pamiętam go jako Króla Skorpiona 🙂

KoZa
Reply to  DD
13 lat temu

Dokładnie. :] Zdaje się zresztą, że to jego pierwszy film kinowy. 

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze

6
0
Would love your thoughts, please comment.x