Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Diablo II – Król? Legenda? Nieśmiertelny? Diablo!

D

Recenzowanie gier-legend zawsze wydawało mi się karkołomne. Sam fakt, że recenzent spędził nad danym tytułem dobre 7 lat swojego życia, już poważnie wpływa na wystawienie oceny końcowej, jak i analizę poszczególnych elementów. Z drugiej strony – jeśli produkt jest żywotny przez dekadę, to dostajemy argument mówiący sam za siebie. Diablo 2… Tak, to właśnie o nim mowa. Gra, tworząca razem ze swoim dodatkiem – Lord of Destruction – niezniszczalny duet, który nawet po takim czasie od premiery jest na szczytach list sprzedaży. Gdy w 2000 roku dziecko Blizzarda ujrzało światło dzienne, recenzenci zadawali sobie pytanie: Czy Diablo 2 jest dobre? Jednak czasy się zmieniły, lata upłynęły, a odpowiedź na to pytanie jest znana już każdemu. Tak, Diablo 2 jest dobre. Ba, jest jedyne w swoim rodzaju! Teraz powstaje inne pytanie? Czemu przez lata ewolucji komputerowej rozgrywki król nie został zdetronizowany? Czemu nie udało się to Dungeon Siege’owi i Titan Questowi?
Czemu Diablo jest dobre?

Jak powszechnie wiadomo, diabeł tkwi w szczegółach.

Patrząc z perspektywy lat, rozgrywka w Diablo 2 (do końca tekstu mowa zawsze będzie o grze razem z zainstalowanym dodatkiem) jest absolutnie typowa – tak jak typowy jest każdy kolejny hack’n’slash. Do wyboru dostajemy łącznie 7 postaci, z czego wszystkie różnią się między sobą tak, jak – nie przymierzając – rasy w StarCrafcie. Innymi słowy – każda jest unikalna; ma swoje wady i zalety. I tak możemy wybrać postać skrajnie magiczną – jak czarodziejka czy nekromanta – lub też postawić na kogoś, kto z żelazem jest za pan brat – vide barbarzyńca. Rozgrywkę zaczynamy na pierwszym poziomie, ale już po pierwszych kilku starciach zaczynamy przekraczać kolejne granice doświadczenia, dostając tym samym punkty na rozwój postaci. I tu znów wszystko jest typowe – 4 główne atrybuty i po 30 umiejętności (ułożonych w 3 drzewka po 10) dla każdej postaci. W rzeczywistości otrzymujemy w ten sposób nieograniczone możliwości w zakresie wymyślania coraz to lepszych buildów. Wprawdzie po 7 latach wszystkie postacie zostały już rozgryzione i przemyślane na każdy możliwy sposób, ale… uwierzcie mi, że kiedyś była to naprawdę niesamowita przyjemność i satysfakcja, gdy się wymyśliło nowe zabójcze combo!

Kontynuując dobre tradycje serii, Diablo 2 zostało wyposażone w dwa generatory. Jeden zajmuje się przetwarzaniem świata tak, by gracz, przy każdym rozpoczęciu rozgrywki od nowa, trafiał na dziewicze plenery i niezbadane lochy. Gdy się na to teraz spojrzy, to mapy są, niestety, niezwykle ubogie. W szczególności, jeśli chodzi o owe otwarte przestrzenie, na których często jedyną roślinnością są szczątki dopiero co zabitych wrogów. Za to lochy nadal robią dobre wrażenie i ze wszystkich lokacji w grze są chyba najbardziej klimatyczne. Poza tym, czego by o generatorze nie mówić – po dziś dzień nie stał się on wcale standardem, a gry, w których się pojawia nie potrafią do końca wykorzystać pełni jego potencjału.

Natomiast drugi generator jest odpowiedzialny za masową produkcję ton magicznego ekwipunku. Dzięki temu, każda ze znalezionych błyskotek tudzież części oręża, która posiada w sobie choć trochę magicznej mocy, ma niepowtarzalne statystyki. Poza tymi przedmiotami, które program sam generuje, można znaleźć jeszcze masę innych, przygotowanych przez twórców. Zdarzają się też artefakty tak unikalne, że gracze są w stanie za nie zapłacić całkiem sporo… prawdziwych pieniędzy. Diablo 2 jest chyba pierwszym przypadkiem na świecie, kiedy gracze zaczęli handlować wirtualnymi przedmiotami za realne kwoty. Wracając jednak do tematu samego ekwipunku – gwarantuję, że taka ilość przedmiotów dodaje ogromną pulę możliwości do kreacji postaci. Gracze lubujący się w stylu, na pewno zadowoleni będą z tego, że, w zależności od ekwipunku, zmienia się wygląd postaci.

Z podstawowych zagadnień rozgrywki warto wspomnieć jeszcze o poziomach trudności. Tak jak w pierwszej części są do wyboru trzy, z czego pierwszy – normalny – dostępny jest od razu, a następne dwa – koszmar i piekło – trzeba najpierw odblokować. Oczywiście, potwory stają się coraz trudniejsze, nagrody w punktach doświadczenia coraz wyższe, a znajdywane artefakty coraz potężniejsze.

I w ten oto sposób dochodzimy do trybów rozgrywki. Wybór jest klasyczny – można albo samotnie ratować świat, albo wybrać jedną z opcji gry wieloosobowej. Prawda jest taka, że o single’u nie za bardzo jest co pisać, gdyż zadanie gracza ogranicza się jedynie do przerąbania sobie drogi przez 5 kolejnych aktów, z czego każdy jest w innej scenerii i kończy się deserem w postaci bossa. Nie mogę powiedzieć, by kiedykolwiek ujął mnie za serce ten tryb – o ile przy pierwszym podejściu jest jeszcze względnie ciekawie, gdyż poznajemy grę, o tyle każda następna próba przejścia była, w moim przypadku, wieńczona porażką. Głównym powodem tego są właśnie nieciekawe mapy, przez które człowiek ma czasem ochotę przebiec, nie oglądając się za siebie.

Dobrze, więc w czym tkwi ta niesamowita siła Diablo 2? Cały czas tylko wymieniam elementy, które, choć dobre, na pewno nie robią wrażenia ponadczasowych. Jak się okazuje – nic bardziej mylnego! Te same części składowe, które złożyły się na wiejącego nudą single’a, są też przecież podstawą… trybu multi. A ten w dowolnej odmianie jest po prostu cudowny!

Powiem Wam szczerze – o ile samotne czyszczenie lochów po prostu mnie nie wciągało, o tyle gra po LAN-ie z kolegą, który siedział tuż obok i wspomagał mnie swoimi umiejętnościami, to po prostu kwintesencja gry! W ten sposób można po prostu grać non-stop przez kolejne dni i nie zaznać nawet chwili znużenia. A skąd płynie aż taka radość? Właśnie z tych zróżnicowanych postaci, które się wzajemnie uzupełniają, z tych przedmiotów, które można składać w coraz potężniejsze zestawy… Do tego gra jest absolutnie wolna od błędów technicznych, dzięki czemu nie dochodzi do tak kuriozalnych sytuacji, w których – z powodu buga – nie da się iść dalej. Zaś gdy ludzie poświęcają pełnię uwagi na wspólne tępienie wrażych szeregów, średnio imponujące lokacje przestają mieć znaczenie.

Jeszcze ciekawiej się robi, gdy ktoś ma dostęp do internetu (teraz to zdanie wydaje się już poniekąd śmieszne, ale wierzcie mi, że 7 lat teamu nikogo nie bawiło). Wtedy nie dość, że można grać na znacznie większe odległości – np. z graczami z RPA – ale dostajemy również szansę zarejestrowania się na legendarnym i kultowym Battle.necie. Jeśli tak zrobimy, to otwierają się nam drzwi do świata zawodów, pojedynków i klanowych zatargów. Jest to aspekt, o którym można byłoby pisać naprawdę długie felietony (i myślę, że niejedną pracę magisterską), więc trzeba się skupić na jego esencji. Otóż, ów Battle.net jest oczkiem w głowie Blizzarda, gdyż to w dużej mierze on jest odpowiedzialny za niesłabnące zainteresowanie Diablo 2 (i StarCraftem zresztą też).

Najważniejszą sprawą jest to, że postacie stworzone na B.necie, tam pozostają – nie można nimi grać nigdzie indziej, jak i nie można uploadować bohaterów, którymi przechodziliśmy np. w single’a. Ten zabieg ma na celu ograniczenie do absolutnego minimum wszelkich oszustw. I trzeba przyznać, że Blizzardowi udało się tego dokonać. Nawet jeśli komuś uda się skorzystać z nielegalnych programów typu map-hack, to musi się liczyć z tym, że jego konto zostanie zablokowane w trybie natychmiastowym. Rozwiązanie radykalne, ale za to naprawdę skuteczne. Poza tym, Battle.net umożliwia startowanie we wszystkich możliwych zawodach, ligach oraz daje szansę brania udziału w ogólnej klasyfikacji postaci. Jeśli nie ma się własnej ekipy, to jest to również najłatwiejszy sposób umawiania się na grę z innymi graczami – niezależnie od dzielącego ludzi dystansu.

Z drugiej strony, atmosfera Battle.netu nie musi wszystkim pasować. Chociażby ludzie, którzy nie lubują się w używaniu internetowego slangu, nie powinni tam raczej zaglądać – mogliby przeżyć terapię wstrząsową. Czasem ciężko jest również znaleźć ekipę, która chciałaby zagrać dla czystej przyjemności płynącej z klimatycznej rozgrywki. Znaczna część spotkań kończy się po szybkim zabiciu jednego z bossów w celu zdobycia doświadczenia lub broni. Natomiast ośmioosobowe grupy śmiałków, które po prostu chciałby przejść grę od początku do końca zdarzają się teraz na B.necie nad wyraz rzadko (albo przynajmniej ja mam problem na takowych trafić). Trzeba jednak pamiętać, że wtedy zawsze pozostaje LAN lub wcześniejsze umawianie się ze znajomymi na Battle’a.

Tu pojawia się bardzo ciekawa kwestia. Otóż, społeczeństwo „true” fanów cRPG nie może się na ogół pogodzić z myślą, że Diablo 2 jest często klasyfikowane, jako przedstawiciel ich ukochanego gatunku (jakby nie patrzeć – h’n’s to nadal odmiana cRPG). Spójrzmy jednak na to z innej strony – która z tradycyjnych gier cRPG oferuje aż tak klimatyczny tryb multi? Jeśli do gry siądzie grupa graczy, którym zależy na klimacie, to – szczerze mówiąc – nie wyobrażam sobie, co może być lepsze od wspólnej walki z plagą zła, trzebienia szeregów szatana etc. Gdy każdy odgrywa swoją rolę i gra zespołowo, to wychodzi z tego po prostu emocjonujący majstersztyk. Wiem, gdyż sam nie raz tak grałem i wspomnienia są rewelacyjne. Narady wojenne, w jakiej kolejności drużyna wchodzi do lochu i podział łupów to dla mnie kwintesencja gry ze znajomymi, a Diablo 2 to umożliwia i to w mistrzowskim stylu. Wszystko tylko zależy od chęci samych graczy i warto o tym pamiętać.

Mimo że kwestie takie, jak grafika nie są istotne dla Diablo 2, nie wypada ich jednak pominąć. Cóż, strona wizualna prezentuje się niezwykle ubogo. Wydaje mi się, że już pierwsza część w chwili swojej premiery robiła wrażenie znacznie bardziej okazałej. Dwójka obsługuje jedynie niskie rozdzielczości, niektórych może przerażać pikselami, a jakiekolwiek efekty specjalne – ogień, wybuchy, etc. – nie robią najmniejszego wrażenia. Jak się jednak rzekło – nie to się liczy w tej grze! Grafikę tak naprawdę ciężko uznać za minus. Po prostu nie bierze się jej pod uwagę.

Z drugiej strony, trzeba koniecznie wspomnieć owszystkich filmikach, z których Blizzard słynie od zawsze. Te mogą robić wrażenie nawet dziś, gdyż wiele nowych gier nadal nie może się poszczycić takimi cut-scenkami. Poza samą jakością, zdecydowanie trzeba docenić również ich walory czysto filmowe – dobrze wyreżyserowane, z odpowiednią dozą dramatyzmu, mroczne i idealnie wprowadzające w klimat świata Diablo.

Kolejnym dużym autem – choć może nie aż tak monumentalnym jak wyżej wymienione filmy – jest muzyka. Razem z dodatkiem, dostajemy łącznie ok. dwóch godzin naprawdę niezłych kompozycji. Ich najważniejszą cechą jest tak naprawdę to, że nie męczą. W końcu, gdyby było inaczej, to żaden gracz nie wytrzymałby tych kilkuset godzin bez całkowitego wyciszenia audio i włączenia jakiejś własnej kompilacji.

Ostatnim, według mnie, czynnikiem, który składa się na ogrom sukcesu Diablo 2 jest… cóż, sam Blizzard. Nie znam innego studia, które tak dbałoby o swoje dzieci nawet w 10 lat po premierze. Zarówna StarCraft, jak i omawiane Diablo ciągle dostają nowe łatki [stan na rok 2007 ;] – przyp. KoZa], ciągle mają poprawiane błędy i ciągle są balansowane. Co ważne, bardzo duży udział ma w tym zdanie i opinia samych graczy. I jak się tu dziwić, że zamiast żywotności mówimy w tym przypadku o nieśmiertelności?
Ech… i zrobiło się dygresyjnie. Nic nie poradzę na to, że o Diablo po prostu inaczej pisać nie potrafię. Jest to produkt, który niektóre dziedziny rozgrywki zrewolucjonizował, a inne wyniósł na wyżyny. Do tego, sam przez bardzo długi czas byłem namiętnym fanem walki ze złem w towarzystwie znajomych, co jeszcze bardziej utrudniło mi napisanie artykułu, który nie byłby po prostu kolejnym peanem. Prawda jest jednak taka, że za życia króla lepiej pisać o nim same peany, bo inaczej można później źle skończyć…

2007

Subscribe
Powiadom o
guest

15 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Mariusz Dub
Mariusz Dub
11 lat temu

Zgadzam się! Gra nadal trzyma poziom. Chciałbym jeszcze doczekać czasów kiedy dwójeczka będzie odświeżona/wzbogacona o obsługę wyższych rozdzielczości.
Puki co zostaje zwrócić się w kierunku torchlight. Niestety z braku czasu… brakuje czasu!

Grzybson Grzyb
Grzybson Grzyb
Reply to  Mariusz Dub
11 lat temu

Szczególnie w stronę Torchlight 2 😀

KoZa
Reply to  Grzybson Grzyb
11 lat temu

Grałeś w T2? Warto do niego przysiąść? Mnie jakoś ominął w okolicy premiery. :]

Grzybson Grzyb
Grzybson Grzyb
Reply to  KoZa
11 lat temu

Jasne że grałem 😀 Osobiście jest dla mnie dużo lepszy od D3, coś a la diablo 2 z bardziej bajkową grafiką. System petów jest strzałem w 12:P Ogólnie bardzo polecam. A po 1 przejściu najlepiej jednego moda zainstalować, totalnie ulepsza rozgrywkę. W sumie ledwo ją wtedy poznałem 😀

KoZa
Reply to  Grzybson Grzyb
11 lat temu

Będę wdzięczny za link do tego moda, tak na wszelki wypadek – gdybym w końcu zagrał w Torchlight 2 :-]

Grzybson Grzyb
Grzybson Grzyb
Reply to  KoZa
11 lat temu

Bardzo proszę http://www.synergiesmod.com/
W sumie znajdziesz go też na steamie w warsztacie Torchlight 2. Lepiej go przez tamto (tzn warsztat) ściągnąć bo ma częste aktualizacje i przez steama będą się same pobierać

KoZa
Reply to  Grzybson Grzyb
11 lat temu

Dzięki serdeczne! Już sobie nawet wstępnie przejrzałem – kosmicznie duży mod.

Grzybson Grzyb
Grzybson Grzyb
Reply to  KoZa
11 lat temu

Zajmujący jedynie troszkę ponad 50mb 😀

KoZa
Reply to  Grzybson Grzyb
11 lat temu

Podziwiam to, ile pracy ludzie potrafią włożyć w mody. :]

Grzybson Grzyb
Grzybson Grzyb
Reply to  KoZa
11 lat temu

Bo moderzy robią to dla funu i satysfakcji, a firmy dla pieniędzy 😉

KoZa
Reply to  Grzybson Grzyb
11 lat temu

Mnie przede wszystkim fascynuje to, z jaką konsekwencją potrafią nad tym pracować. Pamiętam, jak grałem w Skyrima, a ludzie – zamiast ubijać smoki – robili genialne tekstury w HD, dzięki którym moja zabawa była jeszcze przyjemniejsza. Niesamowite.

Grzybson Grzyb
Grzybson Grzyb
Reply to  KoZa
11 lat temu

Dokładnie. Ja miałem nawet w posiadaniu moda który poprawiał jakość monet, zajmował 12 mb XD

KoZa
Reply to  Mariusz Dub
11 lat temu

Pierwszy Torchligh bardzo mi się podobał, ale tak strasznie brakowało mu multi. Natomiast w dwójkę jeszcze nie grałem, ale chciałbym kiedyś nadrobić.
Tylko, tak jak napisałeś… czasu brakuje. ;-]
Aha, myślę, że wraz z dodatkiem Reaper of Souls D3 stanie się dużo bliższe D2: LoD niż jest teraz. :]

Piotr Walerowski
Piotr Walerowski
11 lat temu

Po tylu latach od premiery nadal lubię powyrzynać trochę potworków w jaskiniach. Niesamowity klimat którego nie powtórzy żadna inna gra. Blizzard to Blizzard, tego nie pomalujesz. Diablo i Warcraft są ponadczasowe.

KoZa
Reply to  Piotr Walerowski
11 lat temu

To zawsze jest strasznie fajne uczucie, gdy nowi czytelnicy odwiedzają też starsze teksty. :] Dzięki!

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze

15
0
Would love your thoughts, please comment.x