Są takie chwile, kiedy myślę sobie, że technologia jest po prostu niesamowita i cały czas potrafi mnie zaskoczyć. Dziś jest taki dzień. Siedzę sobie nad morzem i… kupuję StarCrafta II. W dniu premiery i to 50 zł taniej niż w Empiku, popijając przy tym kawę i – niczym w sloganie reklamowym – nawet nie wychodząc z domu.
Dystrybucja elektroniczna. Interfejs WWW mojego banku. Wi-fi. Laptop wielkości zeszytu A5. Ze wszystkich tych technologii i rozwiązań korzystam na co dzień, jednak nie co dzień łączę je wszystkie na raz. Nie w takiej chwili, nie w takim celu. Zawsze uważałem to za pewną formę ekstrawagancji – przecież z zakupami można poczekać te kilka dnia, prawda? Prawda?!
Naprawdę nie myślałem, że kupię dziś StarCrafta II, mimo że jedynkę darzę szczerą miłością. Nie zadziałały na mnie żadne reklamy. Trailery mi się podobały, ale i tak nie śpieszyłem się do sklepu. Nie ucieknie. Sytuację zmieniły dopiero… SMS-y. Pomyślicie, że to sprytna kampania viralowa Blizarda? Owszem – jest to jedyny w swoim rodzaju viral oparty na totalnej jakości. Pewności wszystkich graczy, że StarCraft II po prostu nie może być zły.
Z plaży wysłałem SMS-a do znajomego, czy już zakupił. Taka tam… czysta ciekawość. Jaką dostałem odpowiedź? „Nie musiałeś pytać :-)”. Z drugim kumplem SMS-owałem na temat „Alpha Team”, najnowszego zbioru opowiadań pióra Roberta J. Szmidta. Po wymianie cennych informacji, jakie podziękowania dostałem? „Bóg Ci Starcraftem 2 wynagrodzi”. O ilu grach tak się pisze? Cóż, o niezbyt wielu. W ciągu ostatnich lat nie przypominam sobie żadnej.
Tak, dopiero dziś, w dniu premiery, dałem się porwać szaleństwu opisywanego wspólnym mianownikiem: „StarCraft II”.
I zakupiłem.
Najpierw przejrzałem szybko ceny. Okazało się, że sklepy za wersję pudełkową chcą od 165 zł (jeśli jeszcze będą miały na stanie, jak wrócę do domu) do 200 zł (czyt. Empik; tam na pewno będzie, ale… 200 zł za grę na PC?). Postanowiłem więc sprawdzić, jak się ma dystrybucja elektroniczna, do której przekonałem się podczas świątecznych przecen na Steamie, a ostatecznie pokochałem, kupując Bad Company 2 za niecałe 60 zł. I okazało się, że warto było rzucić okiem – klucz do StarCrafta II można mieć za 150 zł, co nadal kwotą jest wprost bajońską, ale… to StarCraft II. Skoro wiedziałem, że i tak kupię w najbliższym czasie, to czemu jednak nie zaoszczędzić 50 zł? Fakt, nie będę miał pudełka, ale już jakiś czas temu zauważyłem, że straciłem do nich sentyment, a miejsce na półkach wolę zapełniać książkami.
I tu kolejne miłe zaskoczenie mnie spotkało. Zakupiłem klucz w sklepie GameCodes. Zgodnie z treścią aukcji, miałem dostać kod w ciągu 5 minut od skorzystania z opcji „Płacę z Allegro”. Nauczyłem się już jednak, że owe automaty nie zawsze działają, a klucz dostaje się czasem na następny dzień. Tu jednak dostawca zyskał sobie moje zaufanie, które może przełożyć się na kolejne zakupy w przyszłości – maila otrzymałem faktycznie w ciągu kilkudziesięciu sekund.
Teraz ściągam już instalator, ważący dobre siedem giga, by po powrocie do domu przerzucić go tylko na stacjonarny komputer i cieszyć się uniwersum StarCrafta na nowo. No, dobrze, będę musiał jeszcze wykonać wreszcie update mojego XP do wersji SP3, ale mam nadzieję, że nie będzie to proceder nazbyt dokuczliwy.
Jaki jest morał tego wpisu? Brak. No, może: „zawsze warto sprawdzić ceny w dystrybucji elektronicznej, jeśli ktoś nie jest kolekcjonerem”. Jeśli jednak o mnie chodzi – zadziwia mnie po prostu mobilność niektórych rozwiązań. Powinienem teoretycznie się z tymi wszystkimi technologiami już dawno oswoić. Czasem jednak nadal potrafią mnie miło zaskoczyć.
@Gotrek – yep, mate. ;] Super miejscówka się trafiła. x]