Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Crysis 3 – Bez polotu cud techniki

C

Tradycyjne strzelanki pierwszoosobowe są gatunkiem, których nie jestem szczególnym fanem, ale które lubię raz na jakiś czas ograć. Na ogół łapię się wtedy za to, co akurat mam pod ręką – innymi słowy: za coś, co było „rozdawane” w ramach abonamentu PS Plus. Właśnie na tej zasadzie trafiłem na Crysis 3. Jedynkę ogrywałem kiedyś w ramach testu komputera – chciałem sprawdzić, czy da sobie radę z tym technologicznym molochem na maksymalnych detalach (spoiler alert: nie dał). Z dwójką miałem styczność w popularnym modelu „granie u kumpla” i… to tyle, jeśli chodzi o moją znajomość serii. Dlatego też do trójki podchodziłem tylko i wyłącznie jak do młócki, nie za bardzo przejmując się fabułą.

Cóż, dobrze zrobiłem. Jednak brak sensownej znajomości dwóch pierwszych odsłon sprawił, że z ostatniej części wyniosłem mniej więcej tyle: zaatakowali nas obcy i to ostatni akt naszej obrony. Główny bohater, Prophet, jest uniwersalną maszyną do zabijania, uzbrojoną zresztą w technologię „pożyczoną” od kolegów z innych światów. Dzięki wszystkim zainstalowanym w/na/obok swojego ciała wspomagaczom jest pierwszym w historii ludzkości niewidzialnym, kuloodpornym… łucznikiem.

Tak, to jedna z tych gier, w których gracz ma do wyboru miliard różnych giwer, z których każdą może do woli przerabiać i modyfikować, a i tak… osobiście odkładałem łuk na bok tylko wtedy, gdy kołczan był już pusty. A i wtedy na ogół, zamiast pędzić do przodu, spacerowałem po okolicy, odczepiając wrogów od drzew i wrzucając groty do przewieszonej przez ramię markowej nereczki. Choć sama mechanika strzelania ze wszystkich typów karabinów jest jak najbardziej poprawna, to właśnie zabawa w Green Arrowa błyszczy i wybija się na pierwszy plan. Strasznie cieszyła mnie możliwość wybierania spośród czterech rodzajów strzał i trzech typów naciągu. Do tego dochodziła wspomniana wcześniej niewidzialność, umożliwiająca bardzo satysfakcjonującą zabawę w mordercze podchody.

Muszę to uczciwie przyznać, iż Crysis 3 pod kątem mechanicznym jest tak poprawnym shooterem, jak to tylko możliwe – na każdym kroku widać długie lata doświadczenia na koncie twórców. Nie jest to jednak jedyny techniczny aspekt, który w tym tytule robi wrażenie. Jeszcze bardziej wybija się… grafika. I tak jak na ogół zapominam o niej po pierwszym kwadransie rozrywki (chyba że mam do czynienia z tytułem, który notoryczynie zaskakuje kreatywnością, jak God of War czy Uncharted), tak w tym wypadku regularnie zatrzymywałem się, by podziwiać widoki. Od pierwszej chwili zabawy aż do napisów końcowych nie wierzyłem, że gram na PlayStation 3 w tytuł (multiplatformowy!), który aż tyle wyciska z tej poczciwej, wiekowej już maszyny. To jeden z ostatecznych dowodów na to, ile można wyciągnąć ze starej architektury, jeśli tylko ktoś ma dobre narzędzia i chęci.

Przy tej całej doskonałości pod kątem technicznym Crysis 3 ma tylko jeden problem, niestety dosyć podstawowy. Brakuje mu tego czegoś, duszy, iskry. To produkt praktycznie bezbłędny z perspektywy matematycznej – wszystko tu jest wykonane z rzemieślniczą sumiennością, pod linijkę. Ale nie czuć w nim szczerej miłości twórców do swojego dziecka. Stworzyli idealny silnik z doskonałą mechaniką, ale zapomnieli o tym, że w graniu najważniejsza jest (osiągana na różne sposoby) frajda. W ostatniej odsłonie Crysisa wszystko jest bez życia i duszy – od bohaterów, przez postaci poboczne, po wrogów i lokacje. Przez tych kilka krótkich godzin, które spędziłem w kampanii dla jednego gracza, bawiłem się naprawdę nieźle, ale w pamięci zapadły mi tylko zapierające dech w pierasiach technikalia. Nie zostały zaś żadne emocje.

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
DD
DD
8 lat temu

Jedyne co mnie na prawdę kręciło w seri Crysis to exosuit. Design tych pancerzy jest nie-sa-mo-wity.

KoZa
Reply to  DD
8 lat temu

I związanym z nim gameplay też jest dobrze i intuicyjnie rozwiązany. Miałem tu tylko jeden problem – zanim pierwszy raz grałem w Crysisa, byłem przekonany, że będę walczył z hordami wrogów i pojedynczy żołnierz nie będzie stanowił wyzwania. Trochę się zawiodłem, gdy się okazała, że nanokombinezon nie dawał aż tak nadludzkich możliwości. 😛

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze

2
0
Would love your thoughts, please comment.x