Przyznaję, że motyw zaniku pamięci połączony z mroczną, zakręconą fabułą jest czymś, co mi się chyba nigdy nie znudzi. Owszem, najlepszy film w tej kategorii już powstał. „Memento” Christophera Nolana raczej nic nigdy nie przebije (choć mam nadzieję, że ktoś mnie jeszcze kiedyś miło zaskoczy). Niemniej jednak, kolejne tego typu produkcje, w których główny bohater składa ze skrawków swoją przeszłość i stara się przy okazji nie przyjąć zbyt dużo ołowiu, zawsze przyjmuję z otwartymi ramionami. A później chętnie polecam znajomym, jeśli są tak dobre, jak chociażby „Tożsamość”.
W tym wypadku naszym zapominalskim jest dr Martin Harris (czyli jeden z moich ulubieńców, Liam Neeson), który przyjechał z żoną do Berlina na konferencje naukową. Niestety, zapominanie zaczęło się od zostawienia części bagażu na lotnisku. Podczas szybkiego kursu powrotnego z hotelu po swoją zgubę, Martin ma „szczęście” uczestniczyć w solidnych rozmiarów wypadku drogowym, przez co trafia do szpitala. Los chciał, iż doktorowi nic poważniejszego się nie stało i na własne życzenie mógł wrócić do hotelu. Sęk w tym, że tam już czekał inny Martin Harris. Jeszcze większym problemem okazał się fakt, że też przyjechał z żoną na konferencję do Berlina. Z tą samą żoną, z którą przyjechał „nasz” dr Martin Harris.
Czy więc „nasz” dr Martin Harris, to prawdziwy dr Martin Harris?
Mimo że scenariusz korzysta już z mocno wyeksploatowanego motywu utraty pamięci, zawiązanie akcji zostało przemyślane naprawdę sprytnie. Podczas seansu złapałem się na tym, że analizuję fakty i zastanawiam się, jakie może być rozwiązanie zagadki. Zakończenie może nie powala, ale mimo wszystko pozostawia uczucie satysfakcji. Problemem takich filmów jest często nazbyt intensywnie myślący widz, który już sobie wszystko w głowie poukładał, a później jednak okazuje się, że się mylił. Sam zaś kocham filmy, które wywołują u mnie taki stan, dlatego fabułę „Tożsamości” oceniam zdecydowanie na plus.
Drugim atutem filmu, który mnie do tego obrazu przyciągał, jest wspomniany Liam Neeson, aktualnie jeden z moich ulubionych aktorów. Potrafi zagrać i mentora („Batman – Początek”), i zimnokrwistego ex-agenta („Uprowadzona”), i seksuologa z problemami osobistymi („Kinsey”?). Tym razem wcielił się w zdeterminowanego acz zagubionego człowieka, któremu nagle zaczął palić się grunt pod nogami. I jak zwykle wyszło świetnie. Przy okazji, wszystkie filmy wymienione w nawiasach gorąco polecam. Dorzućcie do tego też „Tożsamość”, to macie zapewnionych kilka wieczorów w towarzystwie naprawdę solidnego kina.
Wydanie DVD
Na zakończenie jeszcze kilka słów o samym wydaniu DVD, gdyż właśnie w takiej formie odświeżałem sobie „Tożsamość” (za materiał do recenzji ponownie dziękuję firmie Galapagos). Otóż, samo wydanie jest jak najbardziej poprawne. Dostaliśmy nawet materiały dodatkowe, których w przypadku takich filmów nie spodziewam się na ogół, więc jestem miło zaskoczony.
Jest jednak jedno wielkie „ale”, niestety. Chodzi o pewne niefortunne zdanie z tyłu okładki, które opisuje właśnie owe dodatki, i – mimochodem – naprowadza na rozwiązanie fabuły. Gdybym przeczytał je przed seansem, a nie po, nie miałbym po prostu tak dobrej zabawy, gdyż część moich pomysłów przez ową wskazówkę nigdy by nie zaistniała. Na wszelki wypadek nie będę pisał, o jakie zdanie chodzi, ponieważ nawet, jeśli Was ostrzegę, że zaraz będzie spoiler, to i tak pewnie ktoś by nieopatrznie przeczytał z rozpędu (mi się tak zdarzyło nieraz; a jeśli ktoś jest bardzo ciekawy, to dajcie znać w komentarzach, chętnie odpowiem).
Szczerze mówiąc, jestem w stanie zrozumieć tego typu błędy, jak ten na wspomnianej okładce, ponieważ sam go też parę popełniłem. Osoby, które widziały film, i zaczynają o nim pisać, często nawet nie zauważą, że coś zdradziły. Ponieważ po seansie jest to przecież tak oczywiste, że „jak można tego nie wiedzieć”. Jest to, na przykład, częsty problem wielu recenzji, sam długo walczyłem z tym w swoich (i mam nadzieję, że walkę udało mi się wygrać). Dlatego osobę, której się „wymsknęło”, rozumiem, ale mam nadzieję, że w przyszłości uda się podobnych sytuacji uniknąć. :]
„Martin ma „szczęście” uczestniczyć w solidnych rozmiarów wypadków drogowych, przez co trafia do szpitala” <- nie powinno przypadkiem to zdanie wyglądać w następujący sposób:
"Marin ma "szczęście" uczestniczyć w SOLIDNYCH ROZMIARÓW WYPADKU DROGOWYM, przez co trafia do szpitala". ?
– grammar nazi off –
Btw. ostatnio widziałem trailer filmu opartego na grze… w statki gdzie Neeson gra admirała amerykańskiej floty. Obawiałem się przez to, że ten aktor nisko upadł. Mimo to widzę po tej recenzji, że zdarza mu się grać wciąż w bardziej górnolotnych produkcjach. Chyba pokuszę się o zakup tego DVD…
Dzięki, poprawione. ;]
Co do Neesona – miał jakieś problemy z dostaniem roli przez pewien czas. Chyba poszła jakaś (ponoć nieprawdziwa) plotka, iż jest pedofilem. Tak jak napisałem, plotka ponoć prawdziwa nie była, ale krwi mu napsuła.