Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

TagStarCraft

Sport czy e-sport? Kibicowi może być wszystko jedno

S

Owacje na stojąco. Meksykańska fala. Wycie fanów, krzyk komentatorów. Wbrew pozorom, nie jest to Liga Mistrzów, to nie jest czwarta bramka wciśnięta przez Lewandowskiego do wrażej bramki. To finał ostatnich kwalifikacji w niemieckiej Kolonii do Intel Extreme Masters, w którym HerO starł się z Poltem. Uwierzcie mi, wrażenia były niesamowite. Miałem szczęście oglądać cały turniej i takiej walki o puchar dawno nie widziałem. Emocje były co najmniej takie, jak na „prawdziwych” imprezach sportowych, jeśli nie większe. Zresztą… dlaczego nie mielibyśmy uznać takowych spotkań za prawdziwe imprezy sportowe?

(więcej…)

Dark Templar Saga, Christie Golden – Kopalnia wiedzy dla fanów StarCrafta

D

Większość literackich adaptacji gier, z jakimi miałem styczność, wiązała się z reprezentowanymi przez siebie markami w raczej oczywisty sposób. Tak, żeby wyszedł z tego w miarę łatwy do sprzedania produkt, którego głównym odbiorcami są co bardziej zapalczywi fani konkretnego uniwersum. Przy okazji takie powieści nie tylko na siebie zarabiały, ale też reklamowały produkt właściwy i, jeśli były dobrze przygotowane, rozbudzały wyobraźnię graczy, czekających na kolejną odsłonę ulubionego tytułu. I tu dochodzimy do sagi Mrocznych Templarów, osadzonej w uniwersum StarCrafta, a spisanej przez Christie Golden.

(więcej…)

StarCraft II i powieści uzupełniające – historia prawdziwa…?

S

Blizzard znany jest z tego, że większa część z jego gier ma nie tylko miodną i dopracowaną mechanikę, ale też jest okraszona fabułą, która daleko wybiega poza to, do czego są przyzwyczajeni w ramach danego gatunku. W szczególności, jeśli chodzi o RTS-y, w przypadku których scenariusze ekipy od Zamieci daleko wybijały się ponad przeciętność, a dla mnie osobiście były często wręcz fascynujące. Dlatego też z otwartymi ramionami przyjąłem powieści, których zadaniem było uzupełnienie podkładu fabularnego w mojej ulubionej serii Blizzarda, czyli w StarCrafcie II.

(więcej…)

StarCraft Achive – Od rozrywającej mózg tragedii po rewelacyjny sukces

S

Uczciwie muszę to napisać – choć mam słabość do powieści growych, należących do moich ulubionych, wirtualnych światów, to moje pierwsze z nimi przygody można raczej określić jedynie mianem „guilty pleasure”. Tak, miałem z lektury frajdę, ale mój mózg krwawił. I to do tego stopnia, że jucha ciurkała uszami i zalewała kartki powieści. I, szczerze mówiąc, myślałem, że… to jest taki standard w literaturze dla graczy. Ot, zapis zmagań niedzielnego wojownika z kampanią. Wiecie, taki fabularyzowany dokument stworzony bez żadnego budżetu, pomysłu i zaangażowania autora. Tak to przynajmniej wyglądało, gdy czytałem cykl „StarCraft Archive”. Co jednak ciekawe, z każdą kolejną powieścią było coraz lepiej. I to nie tylko dlatego, że mój umysł zdążył się już wykrwawić.

(więcej…)

StarCraft – Komiksowy eksperyment w gwiezdnym uniwersum Blizzarda

S

Tak jak nie lubię tego robić, tak muszę zacząć tę recenzję od ustalenia pewnych faktów natury bardziej technicznej niż merytorycznej. Otóż, ów komiks z uniwersum StarCrafta nazywa się po prostu… „StarCraft”. Co oznacza, że możemy mieć problem w jasnym rozgraniczeniu tych dwóch mediów – gry i komiksu. Dlatego też umówmy się, że dodanie cudzysłowu zmienia nam uniwersum gry w omawiany komiks. Jest cudzysłów – komiks; nie ma cudzysłowu – uniwersum. Nie martwcie się, będzie dobrze, damy radę.

(więcej…)

StarCraft II Heart of the Swarm – W multi siła

S

Los chciał, że na napisanie recenzji trybu wieloosobowego w StarCraft II: Heart of the Swarm potrzebowałem więcej czasu, niż pierwotnie zakładałem. I wiecie co? Dobrze się złożyło! Dzięki temu mogłem jeszcze wziąć udział w wydarzeniach z okazji 15-lecia kultowej serii RTS-ów od Blizzarda i pograć jednostką, która została usunięta z bety, czyli Warhoundem. I to wyjątkowych, że tak to nazwę, okolicznościach przyrody. Do tematu jednak podejdźmy po kolei, czyli dokładnie tak, jak… podszedł do niego sam Blizzard.

(więcej…)

StarCraft II: Heart of the Swarm – Umarł król, niech żyje królowa…?

S

Wings of Liberty wzięło mnie z zaskoczenia. Miałem ochotę sprawdzić, czy stara miłość do pierwszego StarCrafta nie zerdzewiała, ale niczego szczególnego nie oczekiwałem. Ot, chciałem przejść kampanię, pograć trochę ze znajomymi i… tyle. Przesiąść się na kolejny tytuł, jak zwykle. Stało się coś zupełnie odwrotnego. StarCraft II był pierwszą od lat grą, w którą tak naprawdę nie przestałem grać zaraz po ukończeniu. Jasne, zdarzały się krótsze czy dłuższe przerwy, ale nic więcej – zawsze wskakiwałem do gry, jeśli akurat jakiś znajomy zaproponował przymierze. Dlatego też Heart of the Swarm wyczekiwałem już od dobrych dwóch lat z bardzo dużym hakiem. Pierwotnie tytuł miał mieć swoją premierę w styczniu 2012, ale jak sytuacja wyglądała w rzeczywistości, wszyscy wiemy. A jeśli nie wiemy, to wystarczy wziąć pod uwagę, że recenzję piszę dopiero teraz, w marcu 2013. I jak? Warto było tyle czekać? Warto. Po prostu warto. 

(więcej…)
Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze