Postawcie się w mojej sytuacji – jestem gościem, który z jakiegoś dziwnego powodu lubi czytać growe komiksy. I jakość tychże wątpliwych dzieł doprowadziła mnie do stanu, w którym chciałem zacząć tekst od „nie uwierzycie, ale przeczytałem dobrą opowieść graficzną powstałą na kanwie gry”. No, może trochę sztywne zdanie – ale tak było! Tak, mimo że lubię obcować z tymi obrazkowymi opowieściami, to z każdą kolejną lekturą tracę wiarę w to, że mogą one w ogóle prezentować jakiś sensowny pomysł. Jasne, czasem coś mi się nawet spodoba, tak jak to było w wypadku pierwszego „Prototype’a”, ale nie mógłbym z ręką na sercu powiedzieć, że to był dobrze spędzony czas. I oto wziąłem się za „God of War”, który naprawdę mnie zaskoczył. Nie uwierzycie, ale przeczytałem dobrą opowieść graficzną powstałą na kanwie gry.
(więcej…)God of War III – Gwałt na greckiej mitologi; akt trzeci, ostatni
Trzecia część przygód Kratosa była pierwszą odsłoną serii przygotowaną specjalnie dla PlayStation 3, w którą przyszło mi zagrać. Wcześniej poznane przeze mnie tytuły, czyli God of War jeden oraz dwa, a także Chains of Olympus i Ghost of Sparta były remasterami wersji z, odpowiednio, PlayStation 2 oraz PSP. Wiedziałem w takim razie, że pewnie trójka zaskoczy mnie gładkością grafiki i może liczbą wrogów, umierających jednocześnie na ekranie. Nie spodziewałem się jednak, że zostanę też – niemalże dosłownie – powalony na kolana intensywnością akcji, szalonymi pomysłami na lokacje, niespotykaną chyba nigdzie indziej epickością i testosteronem, który podczas gry wyciekał i z ekranu telewizora, i z konsoli, i z głośników. (więcej…)
God of War: Chains of Olympus oraz Ghost of Sparta – Mniejsze gwałty Kratosa
Po ukończeniu God of War II, czułem wielki niedosyt, nieugaszone pragnienie dalszego niszczenia jednego mitu greckiego za drugim. Tak jak między jedynką a dwójką Boga Wojny zrobiłem sobie ze dwa miesiące przerwy, tak teraz czułem, że od razu mam ochotę na więcej. Szczęśliwie, miałem pod ręką zestaw remasterowanych dwóch gier, które pierwotnie ukazały się na PSP. Płytę wrzuciłem do czytnika i… niewiele później obydwie gry też mogłem już odhaczyć na liście ukończonych. Ze względu na tempo, z jakim się przez nie przebiłem, postanowiłem z tego zrobić jeden materiał.
Jednak nie jest to jedyny powód, dla którego pomyślałem, że w tym wypadku nie ma co rozdrabniać się na dwa teksty. Szczerze mówiąc, określenie „mniejsze” idealnie pasuje do tych gier pod każdym względem. Raz, że zostały one zrobione na PSP, czyli konsoli kieszonkowej. Dwa, że ich rozmach jest kompletnie nieporównywalny z tym, czego dokonało studio Santa Monica na stacjonarnych konsolach Sony (tak, w tym wypadku za projekt był odpowiedzialny inny developer, Ready at Dawn). Trzy, że… Chains of Olympus ukończyłem w 4 godziny (słownie: cztery!). Z Ghost of Sparta było już znacznie lepiej i miałem przy nim zabawy jakoś na 6-7 pełnych obrotów wskazówki minutowej po cyferblacie zegara. Gdybym w dniu premiery kupił którąś z tych gier, to chyba ze smutku od razu przeszedłbym je po trzy razy, żeby jakoś przed samym sobą uzasadnić nietrafiony zakup. (więcej…)
God of War II – Radosnego gwałcenia mitologii ciąg dalszy
Są takie serie, które nie potrafią wyjść poza osiągnięcia swojej pierwszej odsłony. Przykładem może być Crackdown, którego miodność nie została ponownie osiągnięta w umiarkowanej kontynuacji. Ta nie tylko nie miała klimatu poprzednika, ale też wiele rzeczy robiła po prostu gorzej. Z kolei pozytywnym przykładem zdecydowanie jest Assassin’s Creed. Za pierwszym razem Ubisoft pokazało świetny model rozgrywki, który niestety został pogrzebany pod powtarzalnością rozgrywki. Z kolei AC II wyeliminowało praktycznie wszystkie bolączki jedynki i dorzuciło do gara jeszcze kilka ciekawych rzeczy, tworząc grę bliską ideału (pomijam tu późniejsze katowanie w kółko tego samego w kolejnych odsłonach). A jak sytuacja ma się z przygodami Kratosa? Jeśli o mnie chodzi, God of War wypada w tym przykładzie… gdzieś po środku. Dopracowuje to, co zostało pokazane w jedynce, ale nie powala w zakresie ewolucji pomysłu. Z drugiej zaś strony, mimo że to jest jeszcze raz „prawie to samo”, i tak wciąga bez reszty. (więcej…)
God of War – Niektórzy bogowie są nieśmiertelni
Początkowo tytuł tego tekstu miał brzmieć „Bogowie są nieśmiertelni”. Szybko jednak ten pomysł poddałem rewizji – w końcu będzie mowa o pierwszym „God of War”, czyli dokładnie o grze, w której jednak trup ściele się gęsto, zaś jedną z ofiar jest ów niby nieśmiertelny bóg. Trzeba tu zaznaczyć, iż tytuł tekstu nabrał przez to wartości metaforycznych*. Tak ja tylko niektóre wyższe byty są prawdziwie nieprzemijalne, tak jest też z… niektórymi grami. I takim tytułem zdecydowanie jest właśnie „God of War”.
Jest to jedna z tych nielicznych gier, które zdarzyło mi się ograć jeszcze na PlayStation 2. Dopiero teraz jednak, bawiąc się odnowioną wersją HD przeznaczoną dla PS3, w pełni doceniłem to dzieło growej sztuki. Znacie to uczucie, kiedy oglądacie jakiś stary, klasyczny film i uświadamiacie sobie, że to właśnie w nim narodziły się motywy, które po wielu latach są uważane za kalkę, kliszę, sztampę albo, po prostu, element wręcz obowiązkowy w danym gatunku. Ja tak miałem z pierwszym „Bogiem Wojny”. Slasherów ograłem całkiem sporo, ale dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak bardzo czerpały one z dzieła SCE. Ot, dosyć niedawno miałem (nie do końca) przyjemność przejść „Splatterhouse’a”, a dopiero później wziąłem się za „God of War”. I choć ten pierwszy tytuł jest o 6 lat młodszy, był tak naprawdę po prostu brzydziej i dużo gorzej wykonaną interpretacją wiekowych przygód Kratosa. (więcej…)