Są takie filmy, które nie reprezentują sobą prawie nic. W oklepany sposób opowiadają jeszcze bardziej oklepaną historię, nie czyniąc nawet jednej próby, by szczerze przykuć uwagę widza. Dokładnie taką produkcją jest „Nigdy nie jest za późno” (z dużo ciekawszym oryginalnym tytułem: „Ricki and the Flash”) – to banalna historia rozbitej rodziny. Córka przeżywa rozstanie ze swoim mężem i potrzebuje, by była przy niej matka. Sęk w tym, że rodzicielka wieki temu wyjechała w trasę koncertową i nigdy z niej nie wróciła. Aż do teraz. Nie ma tu pomysłu, polotu, ciekawych pomysłów, ani dobrych dialogów. Jest za to jedna osoba, która wszystko zmienia. Meryl Streep.
„Nigdy nie jest za późno” jest dla mnie kolejnym z serii dowodów na to, że Merylka potrafi ze wszystkiego zrobić film, który w ogólnym rozrachunku będzie się wspominało jako co najmniej dobry. Zmienia przeciętność w nową aktorską jakość. Przeobraża się nie do poznania, wcielając się w rolę podstarzałej, rock’n’rollowej księżniczki, próbującej choć trochę połatać swoje relacje z rodziną. Wszystko, co robi, jest absolutnie niesamowite – od stania w miejscu, przez interakcję z ludźmi, po cudowne, rockowe granie.
Jest to dla mnie niesamowite, ale po obejrzeniu filmu tak na wskroś umiarkowanego, chciałbym, żeby Meryl znów dostała nominację do Oscara za swoją rolę. Ponieważ ona doskonale rozumie, czym jest aktorstwo – ona jest jego ucieleśnieniem. Oglądanie jej na srebrnym ekranie to dla mnie niewyobrażalna rozkosz. Aktualnie nie ma na świecie drugiej takie aktorki. Nie potrafię powiedzieć, czy była wcześniej, i nie przypuszczam, by miała się pojawić kiedykolwiek później.
PS: Najlepszym przykładem filmu, który nie miał w sobie nic ciekawego, ale został dźwignięty przez aktorów na bardzo wysoki poziom, jest dla mnie „Diabeł ubiera się u Prady”. Jeśli nigdy nie widzieliście, to dajcie mu szansę. Poza onieśmielająco genialną Meryl Streep, występują tam też cudowne Anne Hathaway oraz Emily Blunt, a wtóruje im zawsze wyśmienity Stanley Tucci.
Podzielam opinię, dzięki Meryl dobrze mi się oglądało, a czas spędzony na seansie był relaksujący.;)
Dokładnie tak. :-]