Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Jurassic World – Kocham kinowe klisze… tylko że nie te

J

Seria o parku jurajskim powinna być jednym z kluczowych elementów mojego dzieciństwa, obok wszystkich „Terminatorów”, „Powrotów do przyszłości” i „Szklanych pułapek”. Tak jednak się nie stało z przyczyn kompletnie dla mnie nie zrozumiałych. Jak każdy dzieciak, uwielbiałem dinozaury i kino akcji, więc „Jurassic Park” automatycznie powinien się stać w moich oczach nostalgicznym klasykiem. W rzeczywistości, ze starej trylogii pamiętam głównie… Jeffa Goldbluma. Poza nim w głowie nie zostało mi zbyt wiele scen. Nie znaczy to bynajmniej, że „Parku Jurajskiego” nie lubię albo uważam za kiepską serię – nic z tych rzeczy, po prostu nie jest fanem. I dlatego też względem „Jurassic World” nie miałem żadnych oczekiwań, ponieważ nie mógł mi zniszczyć wspomnień.

Z drugiej jednak strony – nowa wersja prehistorycznego skansenu nie mogła również, w moim przypadku, karmić się wszechpotężną nostalgią, by zyskać na efekcie i jakości. Możliwe, że wszystkie te klisze i schematy, które pojawiły się w filmie, świetnie nawiązywały do klasycznej trylogii i gdybym ją fanatycznie kochał, spodobałyby mi się. Tak się niestety nie stało.

Fabuła jest skonstruowana tradycyjnie. Zła pani marketingowiec – Bryce Dallas Howard- i jej wierny sztab złych naukowców stworzyli dinozaura ostatecznego, mającego stanowić dochodową atrakcję dla turystów. Niestety, hybryda wszystkich najbardziej morderczych rzeczy na planecie okazuje się być również wytrawnym strategiem i szachistą. Nowy dinozaur obmyśla błyskotliwy plan ucieczki, realizuje go i, już na wolności, zaczyna konsekwentnie zjadać wszystko i wszystkich. Na świcie jest tylko jeden człowiek, który może powstrzymać zło, panoszące się po parku rozrywki – Chris „StarLord” Pratt. Dzięki niezwykłej umiejętności dogadywania się z velociraptami, jest idealnym kandydatem do tej roboty. I miał krótki romans z panią od marketingu, co tylko podnosi jego kwalifikacje. Oczywiście, walka z morderczym gado-jaszczurem odbędzie się w tle obowiązkowych poszukiwań dwóch zagubionych, młodych chłopców, spokrewnionych – jakżeby inaczej – również z panią od marketingu.

Nie będę ukrywał, wszystkie te powyższe schematy mają swój urok i można byłoby z nich wycisnąć rozrywkę, która cudownie wpasowałaby się w mój gust. Jest tylko jeden problem – „Jurassic World” traktuje się śmiertelnie poważnie. Przebłyski jakiegokolwiek dystansu do siebie samego pojawiają się tylko okazjonalnie i są bardzo znikome. Szczerze mówiąc, wolałbym chyba dokładnie ten sam scenariusz zobaczyć ubrany w tanie ale kreatywne efekty specjalne i pełny garnitur kiepskich aktorów, którzy w ogóle cieszą się, że w czymś występują i swym nienagannym entuzjazmem porywają widzów na absurdalną przygodę (patrzę na ciebie, „Sharknado”). Jedyną osobą, która jakoś ratowała film, był dla mnie Chris Pratt, z którego charyzma wylewa się wiadrami, o czym chyba wszyscy dobrze wiemy po seansie „Strażników galaktyki”.

„Jurassic World” zrodził w mojej głowie pewną refleksję. Gdyby tak pięknie zrealizowany pod kątem technicznym film pojawił się jakieś trzydzieści temu, miałbym większą szansę na zapisanie się w historii kina. Ponieważ wtedy przełamywanie kolejnych barier wizualnych naprawdę robiło wielkie wrażenie i scenariusz, nawet aż tak nudny, chyba łatwiej było zignorować (nie zmienia to jednak faktu, że masa klasyków o ponadczasowych efektach specjalnych miała też często naprawdę dobrze napisane historie). A teraz? Teraz mam wrażenie, że – przynajmniej ja sam – zwracam uwagę na coś ciut innego.

Jasne, efekciarskie podejście do kręcenia filmu nadal na mnie robi wrażenie. Ale kocham, gdy łączy się ono z jakimś przebłyskiem szaleństwa, geniuszu albo kreatywności. Albo ze wszystkimi trzema. Kocham „Pacific Rim” nie tylko za obłędną realizację, ale też właśnie za to, że ludzie odpowiedzialni za ten film uchwycili swoją miłość do pracy na kliszy i zarazili mnie nią. I kocham też „Sharknado”, ponieważ – choć pachniało klejem i animacjami z jakiegoś 3DMaxa – było szalone i bezkompromisowe. Tak jakby twórcy powiedzieli – będziemy się dobrze bawili, wydając te całe trzy dolary budżetu, które mamy.

A „Jurassic World”? Wytwórnia rzucała w niego pieniędzmi i rzucała, ale jednocześnie chyba mówiła jasno i wyraźnie: pracując przy tej produkcji macie cierpieć. Tchnięcie życia w bohaterów i kolejne sceny było najwyraźniej zakazane. I w efekcie otrzymaliśmy machinalnie klepnięte schematy za schematami, wyprane kompletnie z kinowej miłości. A tej ostatniej za same pieniądze mimo wszystko się nie kupi.

PS: Jeszcze raz podkreślam, że nie jestem fanem serii. Może ludzie, którzy mają wytatuowany napis „Jurassic Park” na mózgu, wyszli z seansu zachwyceni, ponieważ ten film miał wszystko, czego szukali, a czego ja nie potrafię dojrzeć. Doskonale znam ten stan. Przecież przed chwilą się przyznałem publicznie (znowu), że uwielbiam „Sharknado”.

Subscribe
Powiadom o
guest

14 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Fraa Farara
9 lat temu

Może nie jestem fanatyczką Parków, ale je lubię. Po prostu je bardzo lubię i świetnie się bawię za każdym razem, kiedy oglądam… ok, głównie pierwszą część. Przy „Jurassic World” się wynudziłam jak diabli. Nie ratowali filmu ani bohaterowie (jak nie totalnie nijacy, to prześcigający się w kategorii „największy idiota filmu”), ani dinozaury (w gruncie rzeczy nie za bardzo było na co popatrzeć), ani efekty. Ten film wcale nie był taki piękny. Obstawiam, że pod względem wizualnym zestarzeje się szybciej od pierwszego Parku – za dużo CGI. ;/ Z całości wycięłabym w sumie sceny z T-rexem i je zostawiła, a całą resztę – do kosza.
Z ciekawostek: nie wiem jak gdzie indziej, ale u mnie ludzie wychodzili z kina w czasie tego filmu. Serio. I przez jakiś czas rozważałam pójście w ich ślady.

KoZa
Reply to  Fraa Farara
9 lat temu

OK, czyli lubienie jedynki nie wpływa specjalnie pozytywnie na odbiór „Jurassic World”.
Co do CGI, to jest ono potwornie nudne w tym filmie, ale… technicznie nie mogę mu chyba nic za bardzo zarzucić. Wyglądało wiarygodnie – nie wiem, co można byłoby jeszcze z tego wycisnąć (oczywiście, pomijając kwestie kreatywności).
Jeszcze jedna rzecz, tak z ciekawości – też byłaś święcie przekonana, że w tym filmie gra Jessica Chastain? 😀

Fraa Farara
Reply to  KoZa
9 lat temu

A mnie w dwóch scenach bardzo konkretnie trzasnęło, że coś jest nie halo. Raz: kiedy chłopaczek otworzył okno i wyszedł na balkon – krajobraz był… nie wiem, coś chyba nie tak z perspektywą, czy jak? Nie mam pojęcia. Nie wyglądało to dobrze. I dwa: 3D ssało. Czułam się, jakbym oglądała taką książeczkę rozkładaną – warstwa za warstwą. Acz to może też być specyfika tego konkretnego kina, sama nie wiem.
I nie, nie byłam… bo nie wiem- ok, nie wiedziałam, bo już wygóglałam, kim jest Chastain. xD
Ach, no i jak strasznie mnie tam moralizatorstwo wkurzało… i w ogóle fabularnie jedno wielkie BLAH. Obawiam się, że lubienie jedynki tylko pogarsza sytuację, bo odruchowo się porównuje i widać przepaść.

KoZa
Reply to  Fraa Farara
9 lat temu

Właśnie, ja 3D nie widziałem, to faktycznie mogły być skrajnie inne wrażenia. Kiepskie 3D to kinowy szatan. ;]

DD
DD
9 lat temu

„Chris „StarLord” Pratt.”
Kto? 😛
Eh, film miał fajne pomysł – w końcu działający park i tresowane raptory (awesome!) ale głupotki go zmiażdżyły. I kto do cholery ucieka w szpilkach?!

KoZa
Reply to  DD
9 lat temu

Nie wiedziałeś jeszcze „Guardians of the Galaxy”? Gorąco polecam. :]
Te ucieczki w szpilkach… cóż, na początku było to pocieszne, później już męczyło. W szczególności z tymi zbliżeniami na stopy i slowmo podczas ucieczki…

DD
DD
Reply to  KoZa
9 lat temu

Nie załapałeś – właśnie zacytowałem Strażników 😛

KoZa
Reply to  DD
9 lat temu

Sorry, faktycznie nie załapałem. 😛

DD
DD
Reply to  KoZa
9 lat temu
KoZa
Reply to  DD
9 lat temu

Coś się nie teges wkleiło. ;]

Mr. ??
Mr. ??
9 lat temu

Jakoś nie jestem fanem Jurrasic Park / Worldów, sklonowanych dinozaurów, ludzi ukazanych jako słabeuszy i idiotów.
Tym razem doszedł jeszcze wkurzający dzieciak z IM3 którego niańczy starszy brat itp itd.

KoZa
Reply to  Mr. ??
9 lat temu

Niestety, film zarobił absurdalną kasę, więc pewnie będą doić temat. ;]

DD
DD
9 lat temu

Tydzień temu obejrzałem, i efekty specjalne są koszmarne. Żaden dinozaur nie wygląda wiarygodnie, jak w poprzednich częściach.

KoZa
Reply to  DD
9 lat temu

Urok tego, że w starych częściach ktoś je wystrugał ze styropianu i faktycznie istniały. „Mad Max” w tym roku przypomniał, jaka jest różnica między eksplozją a animacją eksplozji. ;]
BTW, tak dla dobicia człowieka przypominam, że Jurassic World podbił box office i ma zapowiedziane dwie kontynuacje…

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze

14
0
Would love your thoughts, please comment.x