Wszedłem ostatnio szczęśliwie w posiadanie wydania DVD „Batman Year One” (podziękowania dla Galapagos). Jako że płytka zawiera nie tylko sam film o wiadomym tytule, ale też całą masę innych, naprawdę ciekawych materiałów, postanowiłem rozbić jej recenzję na kilka części, wieńcząc całość videorecenzją (czyli już wiecie, jaki film będzie następny).
Na pierwszy ogień idzie przystawka, czyli kolejna produkcja z serii DC Showcase. Tym razem padło na „Catwoman”, co jest pomysłem wręcz świetnym, gdyż jest to jedna z postaci wspierających fabularnie „Batman Year One”. Te dwie produkcje co prawda nie przenikają się w pełni, ale mimo wszystko ma się uczucie pewnej spójności dzięki takiemu zabiegowi.
Co ciekawe, ów krótki metraż został wykonany w stylu bliźniaczym do metrażu pełnego. Co to oznacza? Że na brak jakości zdecydowanie nie można narzekać. Kreska jest wyraźna, daleko jej do blokowości znanej ze stylu kojarzonego z serialami animowanymi od DC (jak na przykład w „Batman: SubZero”), zaś całość wieńczy śliczna animacja i bardzo mroczny klimat. Warto też dodać, że „Catwoman” jest – jak na superbohaterską animację – relatywnie brutalne.
Jak już Wam kiedyś wspominałem, seria „DC Showcase” ma na celu przybliżenie sylwetek bohaterów mniej wtajemniczonym w uniwersom DC widzom. Szczerze mówiąc, naprawdę dobrze z tego zadania wywiązał się tylko omawiany kiedyś przeze mnie „Shazam”. Kolejne animacje, które widziałem, owszem – prezentowały postać, ale nie za wiele mówiły o ich początkach. Raczej skupiały się na krótkim epizodzie z późniejszego etapu nadludzkiej działalności. Podobnie jest w przypadku omawianej „Catwoman”. Jeśli ktoś nie zna wczesnej historii postaci, po obejrzeniu tego odcinka „DC Showcase” nadal jej nie pozna.
Czy jest to duży problem? Szczerze mówiąc, nie. Dzięki temu „Catwoman” gwarantuje znacznie intensywniejszy i bardziej dynamiczny pokaz od „Shazama”. Mimo że sam film może nie do końca wpisuje się w to, czym „DC Showcase” miało być, to mi osobiście taka formuła bardziej przypasowała. Było szybko, dynamicznie i ciekawie – twórcy sprawili, że nie można było nawet na chwilę oderwać wzroku od ekranu, gdyż groziło to uronieniem fragmentów intensywnej akcji.
PS: Możecie się spodziewać, że na dniach pojawi się recenzja „Batman Year One”, zaś później zbiorczy tekst o samym wydaniu DVD. :]