Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

CategoryKomiksy

Ant-Man – To prawda, co o nim mówią: mały, ale wariat

A

Stała się rzecz niesłychana, czekałem na film o Człowieku-Mrówce. Kilka lat temu, gdy pojawiały się dopiero pierwsze filmy Marvela, w życiu bym nie pomyślał, że ten zakorzeniony głęboko w latach 60-tych bohater może mnie w ogóle zainteresować. Byłem święcie przekonany, że jest skazany na wieczną rolę woźnego w skansenie dla emerytowanych bohaterów, których moc po prostu nie jest XXI-wiecznym materiałem na dobrą opowieść. Nawet wersja Ultimate nie pozwalała lubić Ant Mana – choć mocno go uwspółcześniała, robiła też przy okazji z niego niezłego drania. Moje nastawienie do ekranizacji jego przygód zmieniło się jednak diametralnie w momencie, gdy szop z CKM-em wjechał do kina na gadającym drzewie. Byłbym głupi, gdybym żądał jeszcze jakichś innych dowodów od Marvela na to, że potrafią w pięknym stylu nakręcić dosłownie wszystko.

I taki właśnie los spotkał kinowego „Ant Mana”. Powstał film, którego nikt pierwotnie nie chciał, a który teraz wszystkich bawi i cieszy. Ponieważ Marvel po prostu potrafi to robić. (więcej…)

Incognito – Kolejny superbohater strzeże rodzimych ulic

I

Komiks duetu Czarnecki-Ciżmowski, „Incognito”, jest dla mnie pozycją szczególną. Przymierzałem się do napisania o nim od chyba roku. Kilka razy siadałem do tematu i kilka razy się od niego odbijałem. Powodów było kilka, a każdy jeden coraz wyżej podnosił mi poprzeczkę. W końcu jednak zebrałem się w sobie – połknąłem wszystkie dostępne aktualnie zeszyty, łącznie pięć, i przysiadłem, by zebrać myśli.

Moim podstawowym problemem było to, o czym pisałem przy okazji recenzji „Nie przebaczaj”: do ludzi, którzy mają w sobie tyle zapału, by napisać i narysować komiks, a później własnym sumptem go wydać i wypromować czuję to samo, co do muzyków, zaczynających przygodę artystyczną od gitary zrobionej z krzesła. Mowa tu oczywiście o bezbrzeżnym podziwie i szacunku do dokładnie takich ludzi. Sytuacja robi na mnie tym większe wrażenie, gdy dotyczy polskiego rynku komiksu, który do najbardziej rozwiniętych na świecie jak na razie nie należy. (więcej…)

Nie przebaczaj – Polski komiks, wschodni klimat

N

Zdarza mi się czasem, że podejmę się recenzowania książki, filmu czy komiksu, co do którego nie czuję się pewnie. Mam wrażenie, że dane dobro (pop)kultury jest – jak się okazuje po seansie czy lekturze – poza zakresem moich zainteresowań. Jeśli jest taka możliwość, rezygnuję wtedy z pisania tekstu, ponieważ nie ma sensu się silić na materiał, kiedy do głowy nie przychodzą żadne szczególnie sensowne słowa. I taka jest poniekąd moja sytuacja po przeczytaniu polskiego komiksu „Nie przebaczaj”. Tyle że w tym wypadku tekst jednak bardzo chciałem napisać.

Piszę „poniekąd”, ponieważ brak – nazwijmy to – komfortu tematycznego, to tylko jeden z moich problemów. Do ludzi, którzy mają w sobie tyle zapału, by napisać i narysować komiks, a później własnym sumptem go wydać i wypromować, czuję to samo, co do muzyków, zaczynających przygodę artystyczną od gitary zrobionej z krzesła*. Mowa tu oczywiście o bezbrzeżnym podziwie i szacunku do dokładnie tychże ludzi. Sytuacja robi na mnie tym większe wrażenie, gdy dotyczy polskiego rynku komiksu, który do najbardziej rozwiniętych na świecie jak na razie nie należy. (więcej…)

Avengers: Age of Ultron – Wygrać z oczekiwaniami

A

Bez dwóch zdań najnowsza odsłona „Avengers” była filmem, którego premiery wyglądałem od wielu miesięcy. Jedynka do dziś jest jedną z moich ulubionych komiksowych produkcji i, szczerze mówiąc, nie sądzę, żeby to się kiedyś zmieniło. Obawiałem się więc, że na kontynuację nakręcę się tak mocno, iż nie będzie nawet cienia szans na to, by… mi się spodobała. Ponieważ nie byłaby taka, jaką sobie wymarzyłem. Dlatego miałem silne postanowienie: OK, mogę się nakręcać, ile dusza zapragnie. Ale na sam seans, na obecność w kinie podczas tej przygody. A nie na konkretny przebieg zdarzeń, nie wiadomo jak wielkie zaskoczenie i powiew świeżości nie mniejszy od tego, który towarzyszył pierwszym „Avengers”. Wyszedłem z założenia, że nie oczekuję niczego konkretnego – chcę się tylko dobrze bawić. I wiecie co? Bawiłem się świetnie.

Tradycyjnie ostrzegam i informuję – jak przy wielu innych komiksowych filmach, tak i w tym wypadku pierwsza część tekstu nie zawiera spoilerów. Mocno tego przypilnowałem, gdy tylko wymknął mi się jakiś spoiler, strzelałem do niego bez ostrzeżenia*. Szczegóły wydarzeń zdradzam dopiero w drugiej, wyraźnie oddzielonej sekcji. Osobom, które filmu jeszcze nie widziały, zaleca się pominięcie tej sekcji materiału. (więcej…)

Not Just KoZ: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela, czyli życie zaczyna się po 60-tce. Oby…

N

Autorem tekstu jest człowiek, dzięki któremu przeczytałem całą Wielką Kolekcję Komiksów Marvela – Makumba Jeleń.

Wielka Kolekcja Komiksów Marvela, jak się niedawno okazało, jest dopiero na półmetku, ale dotychczas wydane tomy pozwalają na sporą ilość przemyśleń dotyczącej już wydanych tomów i życzeń odnośnie drugiej „60-tki”.

Pierwszą rzeczą, która mnie uderzyła po zdobyciu egzemplarza z cyferką „60”, była świadomość, że moje mieszkanie jest bogatsze w dobytek warty 2400.00 zł. Trzeba przyznać, że „model ratalny” przyjęty przez Hachette w stosunku do wydawanych przez siebie kolekcji w tym wypadku był genialnym posunięciem. Z komiksami łączy mnie głównie sentyment z dzieciństwa, nieśmiertelne we wspomnieniach TM Semic pozwalało moim rodzicom na uszczuplanie portfela historyjkami obrazkowymi, co później skutkowało szantażowaniem rodzicieli przed balem w przedszkolu – kostium Spidermana musiał być! Ta odległa przeszłość wróciła do mnie, na szczęście bez części związanej z kostiumem pajęczaka, w momencie, gdy dowiedziałem o planach wydania serii komiksowej spod znaku Marvela. Gdyby układ wyglądał tak – dajesz 500 zł, a my wysyłamy Ci 20 komiksów, w życiu bym nie poświęcił takiej „wielkiej” sumy pieniędzy na coś tak błahego jak komiksy. Psychika ludzka jest mimo wszystko cudownym wynalazkiem i wydanie już prawie 5-krotnie więcej na przestrzeni ponad dwóch lat na tą samą błahość, nie dość, że nie przeraża, co więcej nie jest odczuwalna. Dlatego też biję wydawnictwu Hachette szczere pokłony za bycie „geniuszem zła”. (więcej…)

Not Just KoZ: Dlaczego prędzej czy później obejrzycie Agents of S.H.I.E.L.D.?

N

…czyli tekst gościny! Subiektywny i sugestywny przegląd powodów nie do odrzucenia autorstwa Margot & Nan z Ligi Charakternych.

Ile osób, tyle opinii o serialu „Marvel’s Agents of S.H.I.E.L.D.”, który niedawno wrócił na drugi sezon do kanału ABC. Teraz recenzje są bardzo pozytywne, ale w czasie trwania pierwszego sezonu (no dobrze, pierwszej połowy pierwszego sezonu) niemal wszyscy byli zgodni, że serialowi czegoś brakuje, że „to nie to”. Oczywiście dogodzić wszystkim jest niemożliwością, ale jeśli należycie do grupy, która po obejrzeniu dwóch-trzech odcinków stwierdziła: „meh…” i zarzuciła oglądanie, to zastanówcie się – czy nie skreśliliście tej produkcji zbyt pochopnie? Pilot serialu został bardzo pozytywnie przyjęty na Comic-Conie 2013, a w sumie obejrzało go ponad 12 milionów ludzi. Obecnie odcinki drugiego sezonu gromadzą przed telewizorami około 5 milionów widzów. Dużo? Nie dla stacji ABC. Dla porównania – „Flash” zadebiutował z porównywalną oglądalnością i władze CW były zachwycone, tyle że CW nie jest gigantem jak ABC. (więcej…)

Sin City: Damulka warta grzechu – Powrót do Miasta Grzechu

S

Sądząc po umiarkowanie pozytywnej prasie, jaka towarzyszyła przez ostatnie tygodnie drugiej części „Miasta Grzechu”, wypada chyba zacząć od określenia własnego miejsca siedzenia. Tak, by punkt widzenia był bardziej zrozumiały. Otóż, niezmiernie lubię pierwsze „Sin City” – wspominam je jako pewną nową jakość, powiew świeżej, krwawej bryzy. Kluczowe jest tu jednak słowo… „wspominam”. Pierwszą z tej serii adaptacji komiksów Franka Millera widziałem w okolicy jej premiery, czyli… ile? Siedem lat temu? Google by mi oczywiście odpowiedział na to pytanie, ale czasem dobrze jest pogimnastykować pamięć.

Przed seansem z kontynuacją nie miałem czasu odświeżyć sobie pierwszej części, więc, siłą rzeczy, jeśli jakieś niuanse fabularne nie współgrały ze sobą, nie byłem w stanie tego wychwycić. Ale też dla uspokojenia innych osób, które są w tej samej sytuacji – pamiętałem na tyle dużo, by „Damulką” się po prostu cieszyć. Znajomość pierwszego scenariusza na wyrywki nie jest na szczęście warunkiem koniecznym. Dodam tu również, iż narrację Franka Millera bardzo lubię… w filmach. Jego styl zdecydowanie bardziej podchodzi mi na ekranie, niż na kartach komiksów. Zaś chyba ostatnią istotną kwestią jest to, iż po prostu nastawiałem się na więcej tego samego, na dobrą, pulpową rozrywkę i… właśnie to dostałem. (więcej…)

Ultimates (vol. 2) – Avengers kontra media

U

Pierwszy tom* „Ultimates” podszedł mi wręcz idealnie, stając się kolejnym powodem – po „Ultimate Spider-Man” – do zagłębiania się w alternatywne uniwersum Marvela. Drugi tom tej historii utwierdził mnie w przekonaniu, że Ostateczna wersja komiksów z Domu Pomysłów jest prawdziwą kopalnią świetnej, dobrze napisanej, niezobowiązującej rozrywki.

Za kontynuację przygód alternatywnych Avengers odpowiada ten sam zespół kreatywny, co za część pierwszą, czyli Mark Millar i Bryan Hitch. Dzięki temu, rozpoczynając lekturę, czułem się po prostu, jakbym sięgnął po kolejny zeszyt dopracowanego tasiemca, a nie po oddzielny tom. Mimo tego, ów podział na woluminy sens jak najbardziej ma. Tak jak „vol. 1” był pewną, zamkniętą całością, tak samo i „vol. 2” ma swój wyraźny początek oraz koniec, co poczytuję za zdecydowaną zaletę tej miniserii. (więcej…)

1602 – Inkwizytor Magneto kontra sir Fury

1

Wielka Kolekcja Komiksów Marvela miała ostatnio hojną rękę, jeśli chodzi o serwowanie czytelnikom historii mniej lub bardziej alternatywnych. Najpierw były dwa tomy bardzo dobrego „Ultimates”, a teraz przyszła pora na prawdziwą jazdę bez trzymanki, czyli „1602” ze scenariuszem Neila Gaimana. To jeden z tych tomów, które można pokochać dzięki ich niesztampowości, albo od których można się boleśnie odbić przez zbyt intensywne igranie z nerwami czytelnika.

A, uwierzcie mi, Neil Gaiman w swoim komiksie wodzi czytelnika za nos iście wybornie. Przez kilka godzin autor „Amerykańskich bogów” i „Chłopaków Anansiego” droczył się ze mną, obsadzając dobrze znanych mi bohaterów w najróżniejszych rolach. Jedni ulegli zmianom bardziej powierzchownym, wynikającym ze zmiany czasu i miejsca akcji. Dla przykładu – Nick Fury wystąpił w roli szefa służb specjalnych, służących Jej Królewskiej Mości, zaś Magneto dalej bawił się w budowanie swoich bractw mutantów, lecz tym razem robił to jako inkwizytor. Są też jednak bohaterowie, którzy zachowali jedynie swoje podstawowe cechy charakteru, ale dostali zupełnie niespotykane dotąd role. Taki Peter Parker (tu: Peter Parquagh) zamiast łazić po ścianach, był bohaterem znacznie bardziej przyziemnym, zajmującym się przede wszystkim spełnianiem poleceń swojego przełożonego, sir Fury’ego. Nadal jednak w głębi serca drzemał w nim naukowiec. I pewnie jesteście ciekawi, czy posiadał moce Człowieka Pająka? Cóż, sam też byłem ciekawy, ale odpowiedzi szybko nie dostałem. A może w ogóle nie dostałem? Ha, będziecie musięli się przekonać sami! Na podobnej zasadzie – mniej lub bardziej – przetworzeni zostali również inni klasyczni bohaterowie Marvela, zachowując różne stopnie podobieństwa do swoich protoplastów. Poza wymienionymi wyżej postaciami, na kartach komiksu spotkacie również DareDevila, Profesora „Wózka” X wraz z kilkoma X-Ludźmi czy Fantastyczną Czwórkę. (więcej…)

Ultimates – Gdyby drużyna Avengers powstała na początku XXI wieku

U

Pierwszy tom „Ultimates” to świetna okazja, by odpowiedzieć sobie na jedno z pytań dotyczących sensu istnienia: czy lubisz restarty? Czy lubisz, gdy znani na wylot bohaterowie przyjmują role trochę inne lub skrajnie inne? Czy lubisz różne podejścia do tego samego tematu? I wreszcie: czy dla Ciebie liczy się tylko klasyka, czy może jest jednak miejsce na uwspółcześnianie starych opowieści? Ja już jakiś czas temu pogodziłem się faktem, że jestem elastyczny i chętnie łapię się za reimaginacje różnych serii. „Ultimates” to po raz kolejny potwierdziło. Co więcej, mam wrażenie, że jest to seria, która może zachęcić do okazjonalnego przeczytania wersji alternatywnej nawet tych bardziej zagorzałych przeciwników. (więcej…)

Tomasz Kozioł (Pop)kultura osobista

Tu mnie znajdziesz:

Najświeższe teksty

Najnowsze komentarze