Seria filmów o ludziach zmieniających biegi 40 razy na ćwierć mili już dawno ewoluowała w kierunku, który z owymi wyścigami nie ma wiele wspólnego. Jeszcze trójka skupiała się stricte na samochodach (i była w moim rankingu jak dotąd na pierwszym miejscu), a później już było tylko… nie, nie napiszę gorzej, ponieważ nie o to do końca chodzi. Raczej: inaczej. Pomysły na samo ściganie się już się skończyły, za to zaczęły się pojawiać inne, coraz bardziej absurdalne koncepcje. Przemycanie narkotyków, kradzieże, chowanie się w Brazylii przed służbami porządkowymi etc.
Uczciwie to przyznaję, że „FF4” oraz „FF5” po prostu średnio przez to lubiłem. Nie dlatego, że nie było stricte toru wyścigowego, a bardziej dlatego, że twórcy próbowali udawać, że cała ta poplątana fabuła ma jeszcze sens. I się krygowali przy niektórych scenach, tworząc kino niby szalone, ale… jednak nie do końca. Przy okazji części szóstej miałem już uczucie, że powoli wszystkie kreatywne hamulce zaczynają puszczać. Był pościg za samolotem na pasie startowym długości połowy Europy, była walka z czołgiem, było skakanie z maski samochodu między pasmami autostrady, było szaleństwo. I teraz przyszła część siódma. Część siódma, która przestała już cokolwiek udawać i po prostu popłynęła. (więcej…)